[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Graham MastertonSkarabeusz z JajoukiDwadziecia siedem lat póniej w foyer hotelu Splendid w PortauPrince podszedłdo niegoniski, czarny mężczyzna o ptasiej urodzie, w okularach majšcych złotš oprawę,ubrany wnieskazitelnie biały garnitur.Mężczyzna zdjšł kapelusz, odsłaniajšc łysš głowę, przypominajšcš wypolerowanyorzechbrazylijski. Jego przednie zęby były ze szczerego złota.Czy mam zaszczyt z doktorem Donnellym? Jego akcent wskazywał raczej napochodzenie algierskie lub marokańskie niż na haitańskie.Tak. Nazywam się Grant Donnelly.Od wielu lat pragnšłem pana poznać. Podziwiam pańskie osišgnięcia.To bardzo miło z pańskiej strony. A teraz, jeli pan pozwoliPetra, żona Granta, czekała na niego przy oszklonych drzwiach, wiodšcych doogrodu. Złapałajego wzrok i podniosła rękę.Grant chciał odejć, ale mężczyzna dotknšł jego rękawa.Doktorze, proszę Zanim pan pójdzie. Przestudiowałem wszystkie pańskie pracenaukowei wszystkie pańskie ksišżki. Sš drobiazgowe i wszechstronne. Brakuje w nichjednak pewnegoważnego szczegółu.Rzeczywicie?Jak to się stało, że wielki ekspert napisał Owady Afryki Północnej bezwzmianki ojajoukańskim skarabeuszu? Mężczyzna pucił rękaw marynarki Granta. Umiechałsię bezprzekonania. Słońce odbijało się w jego okularach, tak że chwilami wyglšdał jakniewidomy.Jestem bogatym człowiekiem, doktorze Donnelly. Oferuję dużš sumę pieniędzy zainformację,dzięki której mógłbym znaleć jajoukańskiego skarabeusza.Grant ledwo dostrzegalnie pokręcił głowš: Słowa mężczyzny przywiodły mu na mylmuzykęfletowš, aromat kifu i jedwabiste szmery rozmów to wszystko, co zapada nazawsze w sercaludzi, którzy kiedykolwiek podróżowali do granic Sahary.Zrobię z pana bogatego człowieka, doktorze Donnelly, jeli wskaże mi panmiejsce, gdziemożna znaleć tego skarabeusza.Nie ma takiego chrzšszcza powiedział nieco niepewnie Grant.Mężczyzna przechylił na bok głowę i spojrzał na niego z pogardliwš nieufnociš.Nie ma takiego chrzšszcza, doktorze Donnelly? Naprawdę?Niech pan mi uwierzy upierał się Grant to jest mit. To jest opowiadanie,wymyloneprzez marokańskich bouhanis, żeby nacišgać ludzi z Zachodu. Nie ma takiegochrzšszcza. Jeliktokolwiek twierdzi inaczej, to znaczy, że chce z pana zakpić.Nie ma takiego chrzšszcza, panie zakończył temat Hakim. Opowiedziano panusamekłamstwa.Grant wytrzšsnšł następnego papierosa Casa Spoft z pogniecionej, papierowejpaczki.Hakim, rozmawiałem z profesorem Hemmerem z Instytutu Historii Naturalnej wTangerze.On wie wszystko o tym skarabeuszu.Więc jemu też naopowiadano kłamstw.Rozmowa odbywała się na Starym Miecie, wczesnym latem 1967 roku, w kawiarniFuentesna Socco małym placyku, gęsto usianym kafejkami, straganami Hindusów isklepami zbiżuteriš, oferujšcymi szwedzkim turystom szwajcarskie zegarki o podejrzanejproweniencji. Pilimiętowš herbatę i jedli pšczki gęsto obsypane cukrem, a Hakim palił kif.Osobliwy, aromatycznydym unosił się nad placykiem i niknšł w bladofioletowym powietrzu. Wewnštrzjasnoowietlonej kawiarni starzy mężczyni w pasiastych dżelabijach słuchalikairskiego radia nafalach krótkich.Profesor Hemmer był pewien, że to jest bardzo mały chrabšszcz z rodzinyskarabeuszówpowiedziała Suzanna.Hakim popatrzył na niš ciemnymi, nieprzeniknionymi oczami.Profesor Hemmer jest Niemcem. Nie wie, co istnieje, a co nie istnieje.Grant zapalił papierosa, wcišgnšł dym i zaniósł się kaszlem.Dym smakował tak, jakby tytoń był nasišknięty miodem, cynamonem i roztopionym nasłońcuasfaltem.Zdaje się więc, że odbylimy taki kawał drogi na próżno. Wielka szkoda.Uniwersytetprzeznaczył na nasz projekt sumę znacznie przewyższajšcš potrzeby, więc zostałojeszczemnóstwo pieniędzy.Całe bogactwo Ameryki nie jest w stanie zmienić rzeczywistoci odparł Hakim.Grant poprawił się na swoim niewygodnym krzele z giętego drzewa. Oboje zSuzannšpracowali w Maroku już od siedmiu i pół miesišca, więc zdšżył się przyzwyczaićdo niejasnoci iwymijajšcego charakteru rozmów towarzyszšcych wszystkim zawieranym tu interesom.Aleprzebyli tego dnia szmat drogi, był zmęczony, tak że powtarzajšce się ze stronyHakimazaprzeczenia zaczynały go denerwować.Skończyli przewidziane programem prace, obejmujšce między innymi gruntownebadania nadcyklem życia chrzšszcza gnojaka i rozwišzanie problemu plagi wołka zbożowego,które miałopomóc władzom marokańskim w zmniejszeniu strat w magazynach zbożowych iskładach.Tymczasem dwa tygodnie wczeniej, przy okazji wydanego na ich czeć obiadupożegnalnegow domu generalnego dyrektora studiów etnicznych w Kebirze, siedzieli obokpalšcegobezustannie papierosy starego Francuza o nazwisku Duvic, który spędził w hoteluczterdziecipięć lat. Kiedy dowiedział się, że sš badaczami owadów, zaczšł się ochryplemiać i powiedziałim, że jego zdaniem tylko jeden chrzšszcz wart jest badań, a mianowicieskarabeusz jajoukański,Scarabaeidae jajoukae, tak zwany chrzšszcz penisowy.Dlaczego, u licha, tak go nazywajš? spytała go Suzanna. Jej zielone oczylniły jakpotłuczone szkło.Duvic zakaszlał i wypluł gęstš plwocinę do chusteczki. Miał białe wšsy,zabarwione z jednejstrony nikotynš na kolor musztardy.Nie powinna była pani o to pytać. W Little Hills używajš go podczas obrzędówlubnychZastępuje kif. Kiedy pali się kif, wchodzi się w inny wiat i osišga się takisam stan, w jakim sšbouhani, więci obłškańcy, którzy potrafiš przenikać przez ciany i dyskutować oproblemachpolitycznych z umarłymi. Natomiast kiedy użyje się penisowego chrzšszcza,odkrywa się samegosiebie: widzi się siebie z takš wyrazistociš, że aż trudno to wytrzymać. Aimezvous lagonie?Przez moment zawahał się, zakaszlał, a potem cišgnšł: Dwanacie, trzynacielat temu, wpewnym burdelu w Mascarze zaproponowano mi skarabeusza. Odmówiłem. Muszę wyznać,żebyłem zbyt przestraszany. Mimo że byłem wtedy bogaty, żšdano za niego więcej,niż mogłemzapłacić: ponad piętnacie tysięcy franków. Teraz żałuję No cóż, trudno,żałowanie niczego nieodmieni. Niedługo umręCzy ten skarabeusz rzeczywicie istnieje? spytał Grant z szybko narastajšcymentuzjazmem. Miał już wizję przyszłych artykułów, ksišżek, podróży z odczytami.Staje przedtrzystoma uczonymi, chrzška i mówi: Nikt z państwa nie słyszał o Scarabaeidaejajoukae,znanym w Little Hills w Maroku pod bardziej powszechnš nazwš jako ťjajoukańskichrzšszczpenisowyŤ Co za otwarcie!Francuz był już pod dobrš datš; wypił za dużo algierskiej brandy i nagle zrobiłsię cnotliwy.Zaczšł powtarzać w kółko: Przepraszam, że wam to opowiedziałem.Grant i Suzanna mieli odlecieć następnego dnia do Stanów, ale wczesnym rankiemGrantporozmawiał przez trzeszczšcy telefon z profesorem Hemmerem z Tangeru.Znam oczywicie skarabeusza z Jajouki wyznał profesor. Bardzo rzadkichrabšszcz,żywišcy się nektarem, jaki wydziela kwiat kif, nektarem, który my nazywamyhaszyszem.Widziałem tego skarabeusza na rysunkach i czytałem opisy. Jest wzmiankowany,zdaje mi się, wOwadach afrykańskich Quintiniego. O ile wiem, żyje tylko na łškach, gdziekwitnie kif, wKetamie, w wysokich górach Rif.Czemu nazywajš go penisowym chrzšszczem?To bardzo proste. Kiedy chrzšszcz zostaje zaniepokojony, wydziela z siebierodekchemiczny, silnie drażnišcy; podobno niektórzy górale wprowadzali go przedstosunkiem domęskiej cewki moczowej, w celu zintensyfikowania doznania seksualnego. Nie wiem,czy możnaje jeszcze znaleć. Prawdopodobnie wyginęły skutkiem stosowania rodkówowadobójczych.Słyszałem o milionerach, którzy oferowali królewskie sumy za pojedynczegochrzšszcza. Ale,naturlich, problem polega na znalezieniu go. Prócz tego używanie go jest surowozakazane zpowodów religijnych, ponieważ muzułmanie wierzš w absolutnš więtoć ciała.Istnieje teżzakaz prawny, gdyż rzšd uważa, że byłoby to niepożšdane ze względu na turystykę.Ostatnišrzeczš, której by pragnęli, to zrobienie z gór Rif drugiego Bangkoku, rojšcegosię od ludzi zZachodu, przybywajšcych w poszukiwaniu nowych doznań seksualnych. I tak jest jużwystarczajšco le, bioršc pod uwagę moich rodaków oferujšcych błyszczšce rowerywycigowemłodym chłopcom na plażach.Profesor Hemmer wybuchnšł miechem. Grant położył słuchawkę staromodnegotelefonu nawidełkach. Skórzane walizki były już spakowane i czekały w turkusowym halluhoteluAfricanus. Dziewięć skrzynek z materiałem do badań i trzy skrzynki z okazamiwysłano jużwczeniej do Paryża.Suzanna chciała odłożyć poszukiwania Scarabaeidae jajoukae i wracać do Bostonu.Możemyposzukać go w przyszłym roku. Ale Grant wiedział, że jeli nie spróbujš teraz,to nie znajdš gojuż nigdy. Jeli się stšd wyjedzie, nie uda się tu wrócić. Przynajmniej nie dotakiego samegoukładu stosunków. Można będzie do końca życia przypominać sobie radio Kair nafalachkrótkich i tubalne, przyprawiajšce o ciarki tony raitas, podobne do dwiękuobojów słyszanych wnarkotycznym, nie kończšcym się nie. Ale kiedy się wróci, wtedy drzwi hoteluokażš sięszczelnie zamknięte, medyna będzie opuszczona, a wszystkie sekrety StaregoMiasta na zawszestracone. Można będzie pić miętowš herbatę już tylko w charakterze turysty, anie brata, któryzna Tajemnicę.Profesor Hemmer dał mu adres Hakima, który pracował kiedy jako asystent udoktoraTimothyego Scoodamora, angielskiego botanika. Scoodamor spędził pięć lat nawysokimpłaskowyżu w górach Atlas. Badał n... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |