[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CLIVE CUSSLERSKARB(Przełożył: Wacław Niepokólczycki)AMBER2001Biblioteka Aleksandryjska istniała naprawdę i gdyby pozostała nie tknięta przez wojny i religijnych zelotów, dałaby nam możliwość poznania nie tylko imperiów egipskiego, greckiego i rzymskiego, ale i tych mało obecnie znanych cywilizacji, które powstały i upadły daleko poza basenem Morza Śródziemnego.W roku 391 chrześcijański cesarz Teodozjusz kazał zniszczyć i spalić wszystkie księgi i obrazy, w których dopatrzono się jakiegokolwiek, choćby najodleglejszego związku z pogaństwem.Istnieje przypuszczenie, iż część zbiorów potajemnie ocalono i wywieziono. Co się z nimi stało, gdzie je ukryto, pozostaje nadal tajemnicą.Prekursorzy15 lipca A.D. 391Terra incognitaW czerni wykutego w skale korytarza przesuwał się wolno pełzający płomyk. Człowiek ubrany w wełnianą tunikę sięgającą za kolana przystanął i uniósł lampkę oliwną nad głowę. Mgliste światło wydobyło zmumifikowane ciało leżące w trumnie ze złota i kryształu i rzuciło zniekształcony, drżący cień na wygładzoną ścianę. Przez kilka chwil człowiek w tunice spoglądał w niewidzące oczy, po czym opuścił lampkę i odwrócił się.Spojrzał na długi rząd nieruchomych kształtów stojących w grobowej ciszy, kształtów tak licznych, że zdawały się powtarzać w nieskończoność, niknąc w ciemnościach długiej jaskini.Juniusz Venator ruszył dalej szurając lekko sandałami po nierównym podłożu. Stopniowo tunel rozszerzał się w ogromną galerię. Jej blisko dziesięciometrowe sklepienie dla wzmocnienia uformowane było w szereg łuków. W wapiennych ścianach wykuto spiralne kanaliki odprowadzające wodę do umieszczonych głęboko w dole basenów. Były tam także liczne wnęki wypełnione tysiącami osobliwie wyglądających okrągłych pojemników wykonanych z brązu. Gdyby nie wielkie drewniane skrzynie ułożone równo jedna na drugiej pośrodku jaskini, to niegościnne miejsce mogłoby przypominać rzymskie katakumby.Venator patrzył na umocowane do skrzyń miedziane tabliczki i sprawdzał ich numery z numerami zapisanymi w zwoju rozłożonym na małym składanym stoliku. Powietrze było duszne i suche, toteż wkrótce pot zaczął żłobić rowki w pyle pokrywającym jego skórę. W dwie godziny później, stwierdziwszy, że wszystko zostało skatalogowane jak należy, Venator zwinął swoje papirusy i wsunął je za szarfę, którą był przepasany.Rzucił ostatnie uważne spojrzenie na przedmioty złożone w jaskini i westchnął z żalem. Wiedział, że nigdy już ich nie zobaczy ani nie dotknie. Odwrócił się i dzierżąc przed sobą lampkę zaczął wracać tą samą drogą, którą przyszedł.Nie był już młody - miał prawie pięćdziesiąt siedem lat. Szara, pomarszczona twarz, zapadnięte policzki oraz lekkie powłóczenie nogami świadczyły o zmęczeniu życiem. Mimo to w głębi ducha odczuwał ogromną satysfakcję. Powierzone mu wielkie zadanie zakończyło się sukcesem. Z serca spadł mu przytłaczający ciężar. Teraz pozostawało już tylko przetrwać długą drogę powrotną do Rzymu.Minął cztery inne tunele wiodące w głąb góry. Jeden z nich był zablokowany stosem odłamów skalnych. Gdy strop się zawalił, zginęło w nim dwunastu niewolników. Pozostali tam, zmiażdżeni i pochowani w miejscu, w którym znaleźli śmierć. Venator nie czuł żalu. Lepiej, że umarli tutaj szybko, niżby mieli cierpieć przez lata w kopalniach cesarstwa, niedożywieni i mrący z chorób.Skręcił w lewy korytarz i szedł ku blademu światłu dnia. Szyb wejściowy, ręcznie wykuty wewnątrz niewielkiej groty, mierzył dwa i pół metra średnicy - tyle, by można było przesunąć największe ze skrzyń.Nagle od szybu dotarł odległy krzyk. Na czole Venatora pojawiła się zmarszczka zatroskania. Przyspieszył kroku. Zmrużył oczy przed blaskiem słońca wychodząc w światło dnia, zawahał się i spojrzał ku pobliskiemu obozowi leżącemu na lekko pochyłym terenie. Grupa legionistów rzymskich stała wokół kilku barbarzyńskich kobiet. Młoda dziewczyna usiłowała z krzykiem uciec. Prawie udało jej się przedrzeć przez kordon żołnierzy, lecz jeden z nich schwycił ją za długie czarne włosy. Szarpnął i padła na kolana.Latiniusz Macer, Gal, był głównym nadzorcą niewolników. Powitał Venatora skinieniem i rzekł zadziwiająco wysokim głosem:- Czy wszystko gotowe?Venator skinął głową.- Spis został ukończony. Zapieczętuj wejście.- Uważaj swoje polecenie za wykonane.- Co to za zamieszanie w obozie?Macer spojrzał czarnymi oczyma na żołnierzy i splunął.- Głupi legioniści podniecili się i najechali jakąś wioskę pięć mil na północ stąd. Urządzili tam masakrę. Zabili co najmniej czterdzieścioro barbarzyńców. Tylko kilku z nich było mężczyznami, reszta to kobiety i dzieci. I po co? Nie zdobyli złota ani żadnych łupów godnych zachodu. Powrócili z kilkoma szpetnymi kobietami i teraz rzucają o nie kości.Twarz Venatora stężała.- Czy oprócz tych kobiet ktoś z wioski zachował się przy życiu?- Podobno dwaj mężczyźni uciekli w zarośla.- Podniosą alarm w innych wsiach. Obawiam się, że Severus wsadził kij w gniazdo szerszeni.- Severus! - Macer wypluł to imię razem ze śliną. - Ten przeklęty centurion i jego zgraja nic nie robią, tylko śpią i wypijają nasze zapasy wina. Nieszczęście z tą bandą leniów.- Zostali wynajęci dla naszej obrony - przypomniał mu Venator.- Przed kim? - spytał Macer. - Przed prymitywnymi ludźmi, którzy jedzą owady i gady?- Zbierz niewolników i szybko zawalcie tunel. Musicie to zrobić bardzo dokładnie. Barbarzyńcy w żaden sposób nie mogą się tam przedostać po naszym odjeździe.- Nie ma obawy. Z tego co wiem, nikt w tym przeklętym kraju nie opanował jeszcze sztuki kowalstwa. - Macer umilkł i wskazał masywny stos skalnych odłamów wydobytych z wnętrza góry i umieszczonych nad wejściem do szybu na pomoście z pali. - Kiedy to spadnie, będziesz mógł przestać się bać o swoje cenne starożytności. Żaden barbarzyńca się do nich nie dostanie, choćby nie wiadomo jak długo drapał gołymi pazurami.Uspokojony Venator odprawił nadzorcę i ruszył ku namiotowi Domicjusza Severusa. Minął znak oddziału legionistów, srebrnego byka na ostrzu włóczni. Odepchnął wartownika, który usiłował zagrodzić mu drogę.Zastał centuriona na składanym krześle, wpatrzonego w obnażoną brudną dziewczynę, zaledwie czternastoletnią, która siedziała w kucki i zawodziła. Severus miał na sobie krótką czerwoną tunikę, spiętą na lewym barku. Nagie ramiona zdobiły mu na bicepsach dwie opaski z brązu. Były to muskularne ramiona żołnierza zaprawionego do miecza i tarczy. Severus nawet nie spojrzał na niespodziewanego przybysza.- A więc to tak spędzasz czas, Domicjuszu? - warknął Venator z sarkazmem. - Przeciwstawiasz się woli bożej gwałcąc pogańskie dziecko?Severus wolno podniósł zimne szare oczy na Venatora.- Dzień jest zbyt piękny, by słuchać twojej chrześcijańskiej gadaniny. Mój bóg jest bardziej tolerancyjny od twojego.- Tak, ty jesteś poganinem.- To zależy. Żaden z nas nie spotkał się ze swoim bogiem twarzą w twarz. Kto wie, który z nas ma rację.- Chrystus jest synem prawdziwego Boga.Severus spojrzał na Venatora z rozdrażnieniem.- Naruszasz mój spokój. Powiedz, jaką masz sprawę, i wyjdź.- Abyś mógł się dalej znęcać nad tym nieszczęsnym dzieckiem?Severus nie odpowiedział. Wstał, chwycił dziewczynkę za ramię i cisnął na łóżko polowe.- Chcesz się przyłączyć, Juniuszu? Może zaczniesz pierwszy?Venator patrzył na centuriona. Przeszedł po nim zimny dreszcz. Rzymski centurion dowodzący oddziałem piechoty musi być twardy. Ten człowiek był jednak także okrutny i dziki.- Nasza misja jest skończona - rzekł Venator. - Macer i jego niewolnicy zaraz zawalą wejście do pieczary. Możemy zwijać obóz i wracać na statki.- Jutro minie jedenasty miesiąc, odkąd wypłynęliśmy z Egiptu. Jeden dzień więcej na skorzystanie z tutejszych uciech nie sprawi nikomu różnicy.- Naszym zadaniem nie była grabież. Barbarzyńcy będą chcieli pomsty. Jest nas niewielu, ich zaś mnóstwo.- Ja i moi legioniści potrafimy stawić czoło każdej hordzie barbarzyńców.- Twoi ludzie zniewieścieli.- Ale nie zapomnieli, jak się walczy - rzekł Severus z zarozumiałym uśmiechem.- I zechcą oddać życie w obronie honoru Rzymu?- Czemu mieliby oddawać życie? Czemu ktokolwiek z nas miałby ginąć? Lata chwały Imperium minęły. Nasze niegdyś świetne miasto nad Tybrem przemieniło się w skupisko ruder. W naszych żyłach płynie bardzo mało rzymskiej krwi. Większość moich ludzi pochodzi z prowincji. Ja sam jestem Hiszpanem, ty zaś Grekiem, Juniuszu. Czy ktoś w tych dniach chaosu odczuwa choćby odrobinę lojalności dla cesarza, który rządzi z miasta daleko na wschodzie, gdzie żaden z nas nigdy nie był? Nie, Juniuszu, ale mimo to moi żołnierze będą walczyli, bo taki jest ich zawód i za to im płacą.- Może barbarzyńcy nie dadzą im innego wyboru.- Kiedy przyjdzie na to czas, poradzimy sobie z tą hołotą.- Lepiej uniknąć konfliktu. Odpływamy przed zmrokiem...Słowa Venatora przerwał głośny łoskot, który wstrząsnął ziemią. Wybiegł z namiotu i spojrzał na ścianę urwiska. Niewolnicy wybili podpory spod stosu nagromadzonych skał i grzmiąca lawina kamieni spłynęła na wejście do jaskini, grzebiąc je pod tonami wielkich odłamów skalnych. Ogromna chmura pyłu okryła gruzowisko. Kiedy łoskot ucichł, z ust niewolników i legionistów wyrwał si... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zawrat.opx.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie można obronić się przed samym sobą.