[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bruce SterlingSklepik z czaramiTo by� tylko ma�y, zakurzony sklepik w Nowym Jorku, alezawarto�� buteleczki, kt�r� kupi� James Abernathy, by�a tegorodzaju, �e kaza�a mu powraca� do sklepu przez wyj�tkowod�ugi czas.M�odo�� Jamesa Abernathy'ego obfitowa�a w z�owieszczeznaki.Jego ojciec, inspektor celny z Nowej Anglii, mia�artystyczne ambicje; zape�nia� szkicowniki wizerunkamistarych puryta�skich nagrobk�w i nowych statk�wwielorybniczych z Nantucket. W ci�gu dnia sortowa� beleimportowanej herbaty i perkalu; wieczorami zabiera� Jamesana zebrania swoich intelektualnych przyjaci�, kt�rzypopijali porto, kl�li na �ony i wydawc�w oraz cz�stowalich�opca cukierkami.Ojciec Jamesa zagin�� podczas malarskiej wyprawy naWielk� Kamienn� Twarz w Vermont; znaleziono tylko jego buty.Matka zosta�a wdow� z dzieckiem i w ko�cu po�lubi�awielkiego, w�ochatego m�czyzn�, kt�ry mieszka� wrozpadaj�cym si� wiejskim domu w stanie Nowy Jork.Rodzina cz�sto sp�dza�a wieczory w pobliskim mie�cieAlbany. Tam ojczym Jamesa dyskutowa� o polityce zprzyjaci�mi z Narodowej Partii Antymaso�skiej, a na g�rzematka i jej przyjaci�ki gaw�dzi�y ze s�ynnymi zmar�ymiosobisto�ciami za po�rednictwem wiruj�cego stolika.Stopniowo ojczym Jamesa zacz�� przejawia� coraz wi�ksz�podejrzliwo�� wobec knowa� mason�w. Rodzina zerwa�a z �yciemtowarzyskim. Szczelnie zas�oni�to okna, a wszystkimdomownikom przykazano uwa�a� na obcych ubranych na czarno.Matka Jamesa schud�a, zblad�a i cz�sto po ca�ych dniachchodzi�a w szlafroku.Pewnego dnia ojczym Jamesa przeczyta� im artyku� wmiejscowej gazecie dotycz�cy anio�a Moroni, kt�ry odnalaz�zakopane tablice ze z�ota, zawieraj�ce biblijn� histori�dawnych Indian. Zanim ojczym doszed� do ko�ca artyku�u, g�osmu dr�a�, a oczy b�yszcza�y dziko. Tej nocy w domus�yszano st�umione krzyki i gor�czkowe �omotanie.Rano m�ody James znalaz� ojczyma na dole przy kominku,ubranego w szlafrok, popijaj�cego ca�ymi fili�ankami brandyi w roztargnieniu bawi�cego si� pogrzebaczem.James przywita� go ze zwyk�� serdeczno�ci�. Ojczymnieufnie spogl�da� spod nastroszonych brwi. Poinformowa�pasierba, �e matka wyjecha�a z misj� mi�osierdzia dodalekiej rodziny, dotkni�tej szkar�atn� gor�czk�. Rozmowawkr�tce zahaczy�a o pewien pok�j na g�rze, kt�rego drzwizosta�y zabite gwo�dziami. Ojczym surowo zakaza� Jamesowiwst�pu do tego pomieszczenia.Mija�y tygodnie. Nieobecno�� matki przed�u�a�a si�.Pomimo coraz cz�stszych i wyra�niejszych ostrze�e�ojczyma, James nie przejawia� �adnego zainteresowaniapokojem na g�rze. Wreszcie g��boko w m�zgu starego cz�owiekajaka� tykaj�ca arteria p�k�a z czystej frustracji.W czasie pogrzebu piorun uderzy� w rodzinny dom, kt�rysp�on�� ze szcz�tem. Pieni�dze z ubezpieczenia i los Jamesaprzesz�y w r�ce dalekiego krewnego, mamrocz�cego,roztrz�sionego cz�owieczka, kt�ry prowadzi� kampani�antyalkoholow� i wypija� kilka butelek laudanowego eliksirudoktora Rifkina na tydzie�.James poszed� do szko�y z internatem, prowadzonej przezfanatycznego diakona kalwinist�. James radzi� tam sobiedoskonale dzi�ki pilnym studiom nad Pismem �wi�tym orazdzi�ki zr�wnowa�onemu, rozs�dnemu usposobieniu. Wyr�s� nawysokiego, rozmi�owanego w nauce m�odzie�ca o spokojnymusposobieniu i powa�nym obliczu. By� ca�kowicie pozbawionycharakteru.Dwa dni po ko�cowych egzaminach znaleziono p�nagiecia�a diakona i jego �ony, posiekane na befsztyki iwepchni�te do jednokonnej rodzinnej bryczki. James zosta� wszkole dostatecznie d�ugo, �eby pocieszy� osierocon� c�rk�,star� pann�, kt�ra siedzia�a z suchymi oczami w bujanymfotelu, metodycznie dr�c na strz�py koronkow� chusteczk�.P�niej James wyjecha� do Nowego Jorku, �ebykontynuowa� nauk�. Tam w�a�nie znalaz� sklepik z czarami.James wszed� do sklepu pod wp�ywem impulsu, szukaj�cschronienia przed st�umionymi wrzaskami b�lu dochodz�cymi zgabinetu dentystycznego po drugiej stronie ulicy.Mroczne wn�trze sklepu cuchn�o przypalonym t�uszczemwielorybim i rozgrzanym mosi�dzem. Wzd�u� �cian pi�trzy�ysi� g��bokie drewniane p�ki, zasnute paj�czynami. Tu i�wdzie po��k�e polityczne odezwy ��da�y pomocy wojskowejdla zbuntowanego Teksasu. James od�o�y� swoje �wi�te tekstyna szafk� aptekarsk�, gdzie zesp� wypchanych,polakierowanych �ab potrz�sa� male�kimi tr�bkami i gitarami.Sprzedawca wy�oni� si� zza czerwonej kotary.- Czym mog� s�u�y� m�odemu paniczowi? - zapyta�zacieraj�c r�ce. By� ma�ym, �wawym Irlandczykiem ospiczastych uszach, ledwie przys�oni�tych w�osami. Nosi�dwuogniskowe okulary i buty z mosi�nymi sprz�czkami.- Podoba mi si� ten wachlarz pod kloszem - o�wiadczy�James pokazuj�c palcem.- Id� o zak�ad, �e znajdziemy co� lepszego dlatakiego m�odzie�ca jak pan - oznajmi� sprzedawca, chytrze�ypi�c okiem. - Tak �wie�ego, tak pe�nego �ycia.James zdmuchn�� grub� warstw� kurzu ze szklanego klosza.- Interes dobrze idzie w dzisiejszych czasach?- Mamy grono wiernych klient�w - odpar� sprzedawca iprzedstawi� si�. Nazywa� si� O'Beronne i niedawno uciek�przed g�odem ziemniaczanym, pustosz�cym jego ojczyzn�. Jamesu�cisn�� ma��, wysuszon� d�o� pana O'Beronne.- Na pewno szuka pan mi�osnego napoju - o�wiadczy�sprzedawca, przenikliwie patrz�c na Jamesa. - Ch�opcy w panawieku zwykle tego potrzebuj�.James wzruszy� ramionami.- Nie, wcale nie.- Wi�c to k�opoty z bud�etem? Mog� poleci� sakiewk� bezdna. - Staruszek wyci�gn�� spod kontuaru wielk� torb� znied�wiedziej sk�ry.- Pieni�dze? - powiedzia� James z nik�ym zainteresowaniem.- A wi�c s�awa. Mamy czarodziejskie p�dzle... a je�liwoli pan nowomodne sztuczki, jest te� aparat fotograficzny,kt�ry nale�a� do samego Montavardego.- Nie, nie - odpar� niecierpliwie James. - Ile kosztujeten wachlarz? - Krytycznie obejrza� wachlarz, kt�ry by� wnie najlepszym stanie.- Mo�emy przywraca� m�odo�� - rzuci� pan O'Beronne znag�� desperacj�.- Prosz� to wyja�ni� - za��da� James prostuj�c si�.- Mamy dostaw� Patentowanej Wody M�odo�ci DoktoraHeideggera - oznajmi� pan O'Beronne. Z okutej mosi�dzemskrzyni wydoby� sk�r� kwagi, pod kt�r� spoczywa�a kwadratowaszklana butelka. Odkorkowa� j�. Zawarto�� lekkomusowa�a, majowe wonie wype�ni�y wn�trze sklepu.- Jedna wypita butelka - o�wiadczy� pan O'Beronne -przywraca stan kwitn�cej m�odo�ci ludziom i zwierz�tom.- Istotnie? - mrukn�� James, marszcz�c brwi wzamy�leniu. - Ile �y�eczek mie�ci si� w butelce?- Nie mam poj�cia - przyzna� pan O'Beronne. - Nigdy niemierzy�em na �y�eczki. Uprzedzam, �e to towar dla starszychludzi. M�odzie�cy zwykle poszukuj� napoj�w mi�osnych.- Ile za butelk�? - zapyta� James.- Cena jest wyg�rowana - przyzna� gderliwie panO'Beronne. - Wszystko, co pan posiada.- Brzmi rozs�dnie - stwierdzi� James. - Ile za dwie butelki?Pan O'Beronne wyba�uszy� oczy.- Nie szalej, m�ody cz�owieku - ostrzeg�. Staranniezakorkowa� butelk�. - Pami�taj, �e musisz da� mi wszystko,co posiadasz.- Sk�d mam wiedzie�, czy dostan� ten towar wprzysz�o�ci, kiedy b�d� potrzebowa� wi�cej? - zapyta� James.Pan O'Beronne z zak�opotaniem odwr�ci� wzrok.- To ju� moje zmartwienie - odpar� i znowu chytrze�ypn�� okiem, ale bez takiej pewno�ci siebie. - Niezamierzam zamkn�� sklepu... dop�ki mam podobnych do panaklient�w.- Wierz� - o�wiadczy� James i podali sobie r�ce,�eby przypiecz�towa� umow�. James wr�ci� po dw�ch dniach,sprzedawszy wszystko, co posiada�. Przekaza� sprzedawcy ma�yworeczek ze z�otymi monetami oraz czek bankowy naokaziciela, pokrywaj�cy warto�� skromnych resztek ojcowizny.Wyszed� w samym tylko ubraniu na grzbiecie i z butelk�.Min�o dwadzie�cia lat.Stany Zjednoczone rozp�ta�y wojn� domow�. Setki tysi�cyludzi zgin�y od kul, min i pocisk�w artyleryjskich albozmar�o z chor�b w obozach jenieckich. Na ulicach NowegoJorku kartacze kosi�y setkami antywojennych demonstrant�w, aprzed sklepem z czarami uliczny bruk sp�yn�� krwi�.Wreszcie, po zaci�tym oporze i niewypowiedzianychcierpieniach, Konfederacja zosta�a pokonana. Wojna przesz�ado historii.James Abernathy powr�ci�.- By�em w Kalifornii - poinformowa� zdumionego panaO'Beronne. James by� zdrowo opalony, ubrany w aksamitnyp�aszcz, buty z ostrogami i srebrzyste sombrero. Dumnieobnosi� wielki z�oty kieszonkowy zegarek, a na jego palcachb�yszcza�y klejnoty.- Zdoby� pan fortun� na z�otono�nych polach - domy�li�si� pan O'Beronne.- W�a�ciwie nie - sprostowa� James. - Prowadzi�em sklepspo�ywczy. W Sacramento. Wie pan, mo�na by�o sprzeda� tuzinjajek prawie na wag� z�otego piasku. - U�miechn�� si� iwskaza� sw�j wyszukany str�j. - Powiod�o mi si� nie�le, alezwykle nie ubieram si� tak ekstrawagancko. Widzi pan, nosz�na sobie wszystko, co posiadam. Pomy�la�em, �e to u�atwitransakcj�.Wyj�� pust� butelk�.- Jest pan bardzo przewiduj�cy - stwierdzi�O'Beronne. Krytycznie zmierzy� Jamesa wzrokiem, jakby szuka�psychicznych odchyle� czy �lad�w moralnego zepsucia. - Niewygl�da pan starzej ani o jeden dzie�.- Och, niezupe�nie - odpar� James. - Mia�em dwadzie�cialat, kiedy tu przyszed�em po raz pierwszy; teraz bez truduwygl�dam na dwadzie�cia jeden, nawet dwadzie�cia dwa. -Postawi� butelk� na kontuarze. - Pewnie pana zainteresuje,�e w butelce by�o dok�adnie dwadzie�cia �y�eczek.- Nic pan nie rozla�?- O nie - zapewni� James z u�miechem. - Otwiera�em j�tylko raz do roku.- Nie przysz�o panu do g�owy, �eby za�y� na przyk�addwie �y�eczki? Albo od razu wypi� wszystko?- W jakim celu? - zdziwi� si� James. Zacz�� �ci�ga�pier�cienie i z brz�kiem rzuca� je na lad�. - Zak�adam, �ewci�� ma pan na sk�adzie Wod� M�odo�ci.- Umowa jest umow� - burkn�� pan O'Beronne. Wyj��nast�pn� butelk�. James wyszed� na bosaka, tylko wspodnia... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |