[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A. E. VANVOGTSKLEPY Z BRONI�NA ISHER(The Weapon Shops of Isher)Prolog lCzy magikzahipnotyzowa� t�um?Jedenastego czerwca 1951 roku. Policja i prasa przypuszczaj�, �e ju� wkr�tce mistrz magii odwiedzi Middle City, gdzie spotka si� z serdecznym przyj�ciem, je�li raczy wyja�ni�, w jaki spos�b sprawi�, �e setki ludzi uwierzy�y w to, i� widz� dziwny budynek, najwyra�niej przypominaj�cy sklep z broni�.Wydawa�o si�, �e budynek pojawi� si� w miejscu, kt�re i przedtem, i teraz zajmuj� jad�odajnia Cioteczki Sally i zak�ad krawiecki Pettersona. Pracownicy przebywaj�cy w tym czasie w �rodku nie zauwa�yli niczego niezwyk�ego. Wielki, jaskrawy znak na froncie sklepu z broni�, tak cudownie wyczarowanego z nico�ci, skutecznie przyci�ga� wzrok. Znak stanowi� pierwszy dow�d, i� ca�a scena to mistrzowska iluzja. Patrz�c z r�nych stron, zawsze wida� by�o s�owa uk�adaj�ce si� w slogan:DOBRA BRO�PRAWO DO KUPOWANIA BRONIPRAWEM DO WOLNO�CIOkienna wystawa ukazywa�a asortyment raczej osobliwie ukszta�towanych karabin�w, strzelb oraz broni kr�tkiej. �wiec�ca reklama w oknie wie�ci�a:NAJLEPSZA BRO� ENERGETYCZNAW ZNANYM WSZECH�WIECIEInspektor Clayton z wydzia�u �ledczego spr�bowa� wej�� do sklepu, lecz drzwi wydawa�y si� zamkni�te. Kilka chwil p�niej C.J. (Chris) McAllister, reporter "Gazette-Bulletin" bez trudu otworzy� je i wszed� do �rodka.Inspektor Clayton pod��y� za nim, lecz ponownie napotka� barier� nie do przebycia. Wed�ug relacji �wiadk�w McAllister przeszed� na zaplecze. Natychmiast po jego wyj�ciu na zewn�trz osobliwy budynek znikn�� tak nagle, jak si� pojawi�.Policja jest zdumiona, w jaki spos�b mistrz magii stworzy� tak sugestywn� i trwaj�c� d�u�szy czas iluzj� przed tak du�ym t�umem, lecz jest gotowa bez zastrze�e� zarekomendowa� jego przedstawienie.(Nota autorska: Powy�sza relacja nie wspomina, �e s�u�by �ledcze, niezadowolone z przebiegu wypadk�w, pr�bowa�y skontaktowa� si� z McAllisterem w celu przes�uchania go, lecz reporter okaza� si� nieuchwytny. Wiele tygodni poszukiwa� nie przynios�o �adnych rezultat�w.Co sta�o si� z McAllisterem, gdy stwierdzi�, �e drzwi do sklepu z broni� nie s� zamkni�te?)Drzwi sklepu z broni� mia�y osobliw� cech�. Kiedy McAllister lekko ich dotkn��, odskoczy�y, jakby wa�y�y tyle co powietrze. Odni�s� wra�enie, �e klamka sama wsun�a mu si� do d�oni.Znieruchomia� zaskoczony. Pomy�la� o Claytonie, kt�ry minut� wcze�niej napotka� op�r zamkni�tych drzwi. My�l by�a jak sygna�. Za plecami zagrzmia� g�os inspektora:- Ej, McAllister, teraz moja kolej.Wewn�trz sklepu panowa�y nieprzeniknione ciemno�ci, a w niewyt�umaczony spos�b oczy nie mog�y przyzwyczai� si� do intensywnego mroku. Reporterski instynkt nakaza� McAllisterowi i�� ku najg��bszej czerni, kt�ra wype�nia�a prostok�t kolejnych drzwi. K�tem oka spostrzeg� r�k� inspektora Claytona si�gaj�c� do klamki, kt�r� on sam pu�ci� przed paroma sekundami. Nagle zda� sobie spraw�, �e �aden reporter nie wszed�by do tego budynku, gdyby inspektor m�g�by temu zapobiec. Sta� z odwr�con� g�ow�, wpatruj�c si� bardziej w policjanta ni� w otaczaj�ce go ciemno�ci. Gdy post�pi� krok do przodu, sta�o si� co� dziwnego. Inspektor nie zdo�a� dotkn�� klamki, kt�ra jakby wiedziona energi�, wykr�ci�a si� osobliwie, lecz pozosta�a na miejscu jak dziwny zamazany kszta�t. Drzwi ruchem tak szybkim, �e a� niedostrzegalnym, dotkn�y pi�ty McAllistera. W chwil� potem, zanim jeszcze zd��y� zareagowa�, czy nawet pomy�le� co si� sta�o, si�a rozp�du popchn�a go do wewn�trz. Gdy wtargn�� w ciemno��, da�o o sobie zna� nieprzyjemne napi�cie nerw�w. Drzwi za plecami zamkn�y si� szczelnie. Przed sob� ujrza� jasno o�wietlony sklep; z ty�u pozosta�y niewiarygodne rzeczy!McAllister czu� pustk� w g�owie. Sta� sztywno, niejasno zdaj�c sobie spraw� z wystroju wn�trza sklepu. Ca�� uwag� skupi� na tym, co znajdowa�o si� poza przezroczystymi drzwiami, przez kt�re w�a�nie wszed�.Po ciemno�ci nie pozosta�o ani �ladu. Po inspektorze Claytonie r�wnie�. Znikn�� pomrukuj�cy t�um gapi�w i szereg obskurnych sklep�w po przeciwnej stronie ulicy. To nawet nie by�a ta sama ulica. W tym miejscu nie by�o �adnej ulicy. Zamiast tego pojawi� si� spokojny park, a za nim, po�yskuj�c w promieniach po�udniowego s�o�ca, wy�ania�o si� olbrzymie miasto.- �yczy pan sobie pistolet? - Melodyjny kobiecy g�os rozwia� cisz� za jego plecami.McAllister odwr�ci� si�. Ruch by� automatyczn� reakcj� na d�wi�k. Widok miasta znikn�� natychmiast, utwierdzaj�c go w przekonaniu, �e ca�e zdarzenie jest tylko snem. Skupi� wzrok na m�odej kobiecie, kt�ra wysz�a z zaplecza. Przez chwil� nie potrafi� zebra� my�li. Wiedzia�, �e powinien co� powiedzie�, lecz nie zdo�a�. Szczup�a, zgrabna dziewczyna u�miecha�a si� mi�o. Br�zowe oczy harmonizowa�y z pofalowanymi w�osami tego samego koloru. Prosta sukienka i sanda�y wydawa�y si� tak naturalne na pierwszy rzut oka, �e nie po�wi�ci� im wiele uwagi. W ko�cu zdo�a� wykrztusi�:- Wci�� nie mog� zrozumie�, dlaczego temu policjantowi nie uda�o si� wej�� do �rodka. I gdzie on si� podzia�?Ku jego zdziwieniu, u�miechni�ta twarz dziewczyny nabra�a lekko skruszonego wyrazu.- Zdajemy sobie spraw�, �e innym ludziom nasza staro�ytna wojna wydaje si� g�upia i bezsensowna. - W g�osie zabrzmia�y stanowcze tony. - Wiemy, jak silna jest propaganda rzekomej g�upoty naszego stanowiska. Tymczasem nigdy nie pozwalamy jej ludziom tutaj wchodzi�. A nasze zasady traktujemy niezwykle powa�nie.Przerwa�a, jakby spodziewa�a si� zrozumienia po swoim s�uchaczu, ale powoli pojawiaj�ce si� w jej spojrzeniu zaintrygowanie u�wiadomi�o McAllisterowi, �e na jego twarzy maluje si� taka sama pustka, jak� czu� w g�owie. Jej ludzie! Dziewczyna wypowiedzia�a te s�owa tak, jakby dotyczy�y jakiej� osobisto�ci i by�y bezpo�redni� reakcj� na jego pytanie o policjanta. A to oznacza�o, �e jej ludzie, kimkolwiek jest ona, to policjanci i nie wolno im wchodzi� do tego sklepu. Tak wi�c wrogo usposobione drzwi zagradza�y im drog� do wn�trza. Pustka w umy�le McAllistera dor�wnywa�a pustce powoduj�cej ucisk w �o��dku i poczucie nieprzeniknionej g��bi oraz pierwsze osza�amiaj�ce prze�wiadczenie, �e nic nie jest tak, jak by� powinno. Us�ysza� ostry g�os dziewczyny:- Widz�, �e nie ma pan poj�cia, i� przez ca�e generacje okresu niszczycielskich energii, gildie sprzedawc�w broni egzystowa�y jako jedyna ochrona zwyk�ych ludzi przeciwko niewoli? Prawo do nabywani a broni...Przerwa�a obserwuj�c go spod przymru�onych powiek.- Po namy�le dochodz� do wniosku, �e jest w panu co� szczeg�lnego. Pa�ski osobliwy ubi�r. Nie pochodzi pan z p�nocnych r�wnin, prawda?W milczeniu pokr�ci� g�ow�, coraz bardziej strapiony swoimi reakcjami. Nie potrafi� jednak temu zaradzi�. Napi�cie narasta�o z chwili na chwil�, staj�c si� niemo�liwe do zniesienia, jakby �yciowa spr�yna zosta�a rozci�gni�ta do punktu krytycznego.M�oda kobieta kontynuowa�a, tym razem nieco szybciej:- A po g��bszym zastanowieniu dziwi mnie jeszcze bardziej, �e policjant, kt�ry pr�bowa� otworzy� drzwi, nie uruchomi� alarmu.Poruszy�a r�k�. �wiat�o odbi�o si� od metalu jasnego jak stal sk�pana w o�lepiaj�cym blasku s�o�ca. Gdy dziewczyna odezwa�a po raz kolejny, w g�osie nie by�o s�ycha� nawet cienia skruchy.- Prosz� pozosta� na miejscu, dop�ki nie wezw� mego ojca. W naszym fachu, z uwagi na odpowiedzialno��, jak� ponosimy, nigdy nie ryzykujemy. Co� tu jest nie tak.Osobliwe, �e w tym w�a�nie momencie umys� McAllistera zacz�� funkcjonowa� normalnie. My�l nadesz�a r�wnolegle z jej my�lami. Jakim cudem ten sklep znalaz� si� na ulicy w 1951 roku? Jak znalaz�em si� w tym fantastycznym �wiecie? Co� rzeczywi�cie jest nie tak.Jego uwag� przyci�gn�� pistolet. By� to cienki przedmiot w kszta�cie rewolweru, lecz z trzema sze�cianami stercz�cymi w p�kolu na szczycie bulwiastej komory. McAllister poczu� zimny dreszcz, jako �e ten niewielki instrument b�yszcz�cy w br�zowych palcach dziewczyny by� r�wnie realny jak ona sama.- Wielkie nieba - wyszepta�. - C� to za diabelska bro�? Prosz� opu�ci� ten przedmiot i spr�bujemy wszystko wyja�ni�.Wydawa�o si�, �e kobieta nie s�ucha. Spostrzeg�, i� b��dzi wzrokiem gdzie� na lewo od niego. Pod��y� za jej spojrzeniem wystarczaj�co szybko, by zauwa�y� siedem miniaturowych, bia�ych �wiate�ek. Dziwnych �wiate�ek! Zafascynowa�a go gra �wiate� przeskakuj�cych od jednej male�kiej kulki do drugiej, nieustanny ruch, niesko�czenie wiele powi�ksze� i zmniejsze�, niewiarygodnie ulotny efekt natychmiastowej reakcji na jaki� superczu�y barometr. �wiat�a znieruchomia�y nagle. Reporter przeni�s� wzrok na dziewczyn�. Ku jego zdumieniu od�o�y�a pistolet. Chyba zrozumia�a wyraz jego twarzy.- W porz�dku - przem�wi�a ch�odno. - Automaty pana kontroluj�. Je�li mylimy si� co do pana, prosz� przyj�� nasze przeprosimy. Tymczasem z przyjemno�ci� zademonstruj� pistolet, je�eli jest pan wci�� zainteresowany jego nabyciem.A wi�c jestem kontrolowany przez automaty, pomy�la� McAllister. �wiadomo�� tego nie przynios�a mu jednak ulgi. Te automaty, czymkolwiek s�, z pewno�ci� nie stoj� po jego stronie. To, �e kobieta, mimo swych podejrze� od�o�y�a bro�, �wiadczy�o o skuteczno�ci alarm�w. Oczywi�cie musia� wydosta� si� z tego miejsca. Tymczasem dziewczyna najwyra�niej przypuszcza�a, �e m�czyzna, kt�ry wszed� do sklepu, chce kupi� pistolet. Nagle zda� sobie spraw�, �e ze wszystkich rzeczy, kt�re przychodzi�y mu do g�owy, najbardziej pragn�� obejrze� jeden z tych dziwnych pistolet�w. W ich kszta�tach kry�y si� nieprawdopodobne implikacje. Odezwa� si� g�o�no:- Tak, jak najbardziej. Prosz� mi go pokaza�. Nie w�tpi�, �e pani ojciec jest gdzie� na zapleczu i bacznie mnie obserwuje.Kobieta nie wykona�a najmniejszego ruchu, �eby pokaza� bro�. Zamiast tego wpatrywa�a si� w niego z zak�opotaniem.- Mo�e pan nie zdaje sobie sprawy - odezwa�a si� wreszcie, powoli cedz�c s�owa - �e ju� wywr�ci� do g�ry nogami ca�� nasz� firm�. �wiat�a automat�w powinny w��czy� si� chwil� po naci�ni�ciu przyc... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |