[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fred SaberhagenSkrzyd�a z cieniaPodczas pierwszego i ostatniego zadania bojowego berserker ukaza� si� Malori'emupod postaci� kap�ana sekty, kt�rej Malori by� cz�onkiem z racji urodzenia naplanecie Yaty. W podobnej do snu wizji - niczym nie r�ni�cej si� od prawdziwejwalki - ujrza� wysok�, zakapturzon� posta� stoj�c� na zdeformowanej ambonie iprzeszywaj�c� go z�owrogim spojrzeniem. Szerokie r�kawy szaty sp�ywaj�ce zuniesionych w g�r� ramion przypomina�y ptasie skrzyd�a. Kap�an opu�ci� r�ce;�wiat�a Wszech�wiata za witra�ami okien przygas�y i Malori zosta� wykl�ty.Mimo, �e serce �omota�o mu w piersi ze strachu przed kl�tw�, Malori zachowa�przytomno�� na tyle by pami�ta� o rzeczywistej naturze przeciwnika i o tym, �enie jest wobec niego bezsilny. Na nogach ze snu szed� przez wieczno�� do ambonyi demonicznego kap�ana, podczas gdy wok� p�ka�y witra�e obsypuj�c go deszczemod�amk�w i mdl�cego l�ku. Szed� kr�t� �cie�k�, omijaj�c te miejsca g�adkiejposadzki gdzie kap�an szybkimi gestami stwarza� warcz�ce, k�api�ce, kamiennepaszcze pe�ne z�b�w. Malori'emu wydawa�o si�, �e ma niesko�czenie du�o czasu byzdecydowa� gdzie postawi� stopy. Bro� - pomy�la�, jak chirurg instruuj�cyniewidzialnego pomocnika. Tu, w mojej prawej d�oni.Od tych, kt�rzy prze�yli podobne bitwy s�ysza�, �e nieludzki przeciwnik pojawiasi� ka�demu w innej postaci; �e cz�owiek musi prze�y� w trakcie walki koszmarnechwile. Niekt�rym berserker pojawia� si� jako rycz�ca bestia, innym jako diabe�,b�g lub cz�owiek. Dla jeszcze innych by� kwintesencj� grozy; czym� nieznanym,niewidzialnym. Walka by�a koszmarnym prze�yciem, podczas kt�rego rz�dzi�apod�wiadomo��, a trze�we my�li t�umi� delikatny impuls elektryczny. Oczy i uszyszczelnie zas�aniano by �atwiej wp�ywa� na �wiadomo��, usta zatykano, by unikn��odgryzienia j�zyka, a nagie cia�o utrzymywa�y w bezruchu pola si�owe broni�ce goprzed straszliwymi przeci��eniami, jakie wi�za�y si� z ka�dym manewremjednoosobowego statku w czasie walki. Z tego koszmarnego snu niemo�na si� by�o obudzi�; przebudzenie przychodzi�o dopiero po walce, przychodzi�odopiero ze �mierci�, zwyci�stwem lub roz��czeniem.We �nie Malori zacisn�� d�o� na ostrym jak brzytwa, pot�nym tasaku do mi�sa.Or� ten by� tak ogromny, �e wydawa� si� o wiele za du�y by go unie��. Sklepmi�sny wuja na Yaty zosta� zniszczony, jak wszystko na tej planecie. Jednak zn�wmia� W r�ku tasak; zwielokrotniony, idealnie nadaj�cy si� do walki.Chwyci� go mocno obur�cz i ruszy�. W miar� jak podchodzi�, ambona stawa�a si�coraz wy�sza. Wyrze�biony na niej zamiast anio�a smok o�y�, zion�c ogniem.Malori odbi� p�omienie tarcz�, kt�ra pojawi�a si� znik�d.Za resztkami witra�y �wiat�a Wszech�wiata prawie ju� dogasa�y. Stoj�c u podstawyambony, Malori zamachn�� si� tasakiem, jakby pr�buj�c dosi�gn�� stoj�cego wysokokap�ana. Niespodziewanie, w og�le o tym nie my�l�c, zmieni� w po�owie drogikierunek uderzenia i z trzaskiem spu�ci� ostrze na drewnian� ambon�. Zatrz�s�asi�, ale wytrzyma�a cios. Kap�an przekl�� go.Jednak zanim diab�y zdo�a�y dopa�� Malori'ego, sen straci� swoj� moc. W u�amkusekundy rzeczywistego czasu kap�an sta� si� wyblak�� zjaw�, a w chwil� p�niejtylko wspomnieniem. Malori, wracaj�c do przytomno�ci, unosi� si� �agodnieko�ysany przez mi�kkie fale, z zas�oni�tymi wci�� oczami i zatkanymi uszami.Zanim pobitewne zm�czenie i brak bod�c�w zewn�trznych zdo�a�y go wprawi� w stanpsychozy, elektrody pod��czone do czaszki, zacz�y karmi� m�zg szpilkamid�wi�k�w. To by� najbezpieczniejszy sygna� jaki mo�na przes�a� do umys�ucz�owieka, kt�ry m�g� si� znajdowa� w r�nych stadiach szale�stwa. D�wi�kprzeszed� w og�uszaj�cy ryk zmieszany z jaskrawob��kitnym �wiat�em, w jaki�dziwny spos�b pozwalaj�cym okre�li� po�o�enie wszystkich cz�ci cia�a.Pierwsz� my�l� Malori'ego po odzyskaniu przytomno�ci by�o: "W�a�nie walczy�em zberserkerem i prze�y�em". Musia� zwyci�y� - a przynajmniej wymkn�� si�nieprzyjacielowi -inaczej nie obudzi�by si�. To naprawd� niez�e osi�gni�cie.Berserkerzy nie przypominali �adnego z wrog�w, z jakimi spotykali si�kiedykolwiek potomkowie mieszka�c�w Ziemi. Sprytni i inteligentni, nie bylijednak �ywymi istotami. Te maszyny, w wi�kszo�ci statki wojenne, jakopozosta�o�� jakiej� dawno zapomnianej mi�dzygwiezdnej wojny nosi�y w swympodstawowym programie rozkaz niszczenia wszelkiego �ycia - gdziekolwiek zdo�aj�je odnale��. Yaty by�a jedn� z wielu skolonizowanych przez Ziemian planet, kt�rezosta�y zaatakowane przez berserker�w - i jedn� z najszcz�liwszych, bo uda�osi� ewakuowa� prawie wszystkich je j mieszka�c�w. G��boko w otch�ani kosmosu,Malori oraz jego towarzysze walczyli w obronie "Hope" -jednego z ogromnychstatk�w ewakuacyjnych. "Hope" by�a kul� kilkukilometrowej �rednicy,wystarczaj�co du�� by pomie�ci� znaczn� cz�� populacji planety. Teraz wszystkiejej poziomy zajmowali mieszka�cy Yaty, pogr��eni w bezruchu ochronnych p�lsi�owych. Ci�g�e zmiany pola utrzymywa�y ich organizmy w stanie p�snu.Podr� do innego, bezpiecznego sektora Galaktyki mia�a trwa� kilka miesi�cy,poniewa� jej wi�ksz� cz�� - w kategoriach czasu - mia�o zaj�� trawersowaniewyci�gni�tego ramienia mg�awicy Taynarus. Tam gaz i py� by�y o wiele za g�ste bystatek m�g� przeskoczy� w nadprzestrze� i podr�owa� z szybko�ci� wi�ksz� od�wiat�a. Nawet pr�dko�ci mo�liwe do uzyskania w normalnej przestrzeni by�yznacznie ograniczone. Przy tysi�cu kilometr�w na sekund� zar�wno statek z ludzk�za�og�, jak i mechaniczny berserker roztrzaska�yby si� o ob�oczek gazu dalekorzadszy ni� mgie�ka oddechu.Taynarus by� nie naniesion� na mapy pl�tanin� rozproszonej materii, przecinan�tunelami stosunkowo pustej przestrzeni. Mi�dzygwiezdny py� zas�ania� wi�kszo��tego obszaru przed promieniami pobliskich s�o�c. Przez ciemne mielizny,grz�zawiska i kana�y mg�awicy lecia�y teraz "Hope" i eskortuj�ca j� "Judith",�cigane przez stado berserker�w. Niekt�re z tych �mierciono�nych maszyn by�ynawet wi�ksze od "Hope", lecz te, kt�re teraz wyruszy�y w pogo� mia�y o wielemniejsze rozmiary. W przestrzeni tak g�stej od materii losy wy�cigu zale�a�y nietylko od szybko�ci, ale i od rozmiar�w; im wi�kszy przekr�j statku tym wi�kszyop�r i mniejsza pr�dko��."Hope", �le przystosowana do takich warunk�w (podczas gor�czkowej ewakuacji nieby�o innego wyboru) nie mog�a liczy� na udan� ucieczk� przed mniejszymi izwinniejszymi wrogami. Dlatego te� eskortuj�ca j� "Judith" stara�a si� przezca�y czas trzyma� pomi�dzy "Hope" a stadem prze�ladowc�w. "Judith" by�astatkiem-baz� dla gromadki ma�ych pojazd�w bojowych, wysy�aj�c je za ka�dymrazem gdy nieprzyjaciel podszed� zbyt blisko i przyjmuj�c je� powrotem napok�ad, kiedy niebezpiecze�stwo zastawa�o za�egnane. W chwili rozpocz�ciaewakuacji tych jednoosobowych stateczk�w by�o pi�tna�cie. Teraz zosta�odziewi��.D�wi�kowe zastrzyki aplikowane Malori'emu przez aparatur� biokontroli przycich�yi umilk�y. Jego �wiadomo�� ponownie powr�ci�a na swoje miejsce. Wiedzia�, �estopniowe rozlu�nianie si� pola ochronnego �wiadczy o rych�ym powrocie do �wiatarzeczywisto�ci.Gdy tylko jego my�liwiec, Czw�rka, znalaz� si� w doku "Judith", Maloripo�piesznie od��czy� si� od komputerowego systemu ma�ego stateczku. Naci�gn��lu�ny kombinezon i wygramoli� si� z ciasnego wn�trza. Chudy i ko�cisty, ruszy�niepewnym krokiem przez hal� hangaru, zauwa�aj�c po drodze, �e trzy czy czteryinne my�liwce tak�e ju� wr�ci�y i stoj� na swoich miejscach. Sztuczna grawitacjadzia�a�a bez zarzutu, ale Malori potkn�� si� i prawie upad�, pr�buj�c szybkozej�� po kr�tkiej drabince do kabiny dowodzenia.Petrovich, dow�dca "Judith" - kr�py, niewysoki m�czyzna o kamiennej twarzy -najwidoczniej czeka� na niego.- Czy - czy dosta�em go? - wyj�ka� niecierpliwie Malori, wpadaj�c do kabiny. Napok�adzie "Judith" niezbyt przestrzegano regulaminowego zwracania si�, a Malorii tak by� cywilem. To, �e w og�le pozwolono mu wsi��� do my�liwca, stanowi�onajlepszy dow�d, �e znale�li si� w rozpaczliwej sytuacji.Zmarszczywszy brwi, komandor odpar� bez ogr�dek:- Malori, by�e� beznadziejny. Zupe�nie si� do tego nie nadajesz.Malori'emu wyda�o si�, �e �wiat nieco poszarza�. Do tej pory nie zdawa� sobiesprawy ile znaczy�y dla niego ciche marzenia o s�awie. Zdo�a� z siebie wydoby�tylko s�abe i niewyra�ne:- Ale... my�la�em, �e dobrze mi posz�o... Pr�bowa� sobie przypomnie� co� zbitewnego koszmaru. ' Chyba widzia� jaki� ko�ci�...- Dw�ch ludzi musia�o porzuci� swoje cele ataku, �eby ci� ratowa�. Widzia�emfilmy robione automatycznymi kamerami. Kr��y�e� swoj� Czw�rk� wok� tegoberserkera jakby� stara� si� nie zrobi� mu �adnej krzywdy - powiedzia�Petrovich. Spojrza� na niego uwa�nie, wzruszy� ramionami i doda� troch��agodniejszym tonem: - Nie mam zamiaru ci� obje�d�a�, przecie� nawet niewiedzia�e� co si� dzieje. Po prostu stwierdzam fakty. Dzi�ki �asceprawdopodobie�stwa "Hope" znajduje si� dwadzie�cia parsek�w przed nami, ukrytag��boko w chmurze formaldehydu. Gdyby nie ta os�ona, dostaliby j� tym razem- Ale... - Malori chcia� co� powiedzie�, lecz dow�dca po prostu poszed� sobie.Nadlatywa�y kolejne pojazdy. Szcz�ka�y wsporniki, z cichym sykiem otwiera�y si�luki; Petrovich mia� o wiele wa�niejsze sprawy na g�owie ni� ja�owe dyskusje.Malori przez d�u�sz� chwil� sta� bez ruchu, czuj�c si� oklapni�ty, pobity iprzygn�biony. Mimowolnie obrzuci� Czw�rk� t�sknym spojrzeniem. Cylindrycznypojazd o �rednicy niewiele wi�kszej od d�ugo�ci cia�a m�czyzny spoczywa� wswojej metalowej ko�ysce, otoczony przez uwijaj�cych si� technik�w. Kr�tka lufadzia�ka laserowego, wci�� rozgrzana od ognia, dymi�a lekko w g�stej atmosferze.Oto jego tasak do mi�sa.�aden cz�owiek nie m�g� kierowa� statkiem czy jak�kolwiek broni� z kompetencj�dor�wnuj�c�... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |