[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Paullina SimonTULLYTom Iprze�o�y�a Teresa So�nickaPruszy�ski i S-ka Warszawa 1996rytoiWinie graficzniV�j( ikmit' techniczneItbi�skajdsi�ikan.iiiii' i M.u i�gHIM.H .U) NMKISEA KMlOBU P1BBUCZM w ZabrzuZN. KLAS.NR INW.NSKI IS KA, iwa. ul Ko#�iilW.tralK/ne �Drof. � .lelce\Jak�e ciasna jest brama i w�ska droga,kt�ra prowadzi do �ycia,a ma�o jest takich,kt�rzy j� znajduj�.Ewangelia wg �w. Mateusza 7-14Podzi�kowaniaDzi�kuj� mojej agentce, Joy, za to, �eby�a tak�, jak wskazu-'. jej imi�. I Bobowi Wyatt za �ch�r grecki" - niech trwa.Dzi�kuj� autorom tekst�w piosenek, kt�rzy nie odm�wili Tul-; zgody na wykorzystanie fragment�w ich utwor�w; redaktoro-� za jego profesjonalizm i Anicie Millei za pomoc.Kevinie, dzi�kuj� ci za trzykrotn� lektur� �Tully", zanim uj-za� j� ktokolwiek inny; dzi�kuj� za to, �e w owym czasie by�e� e mn� i dla mnie.I tobie, Natasho - jeste� cudownym izieckiem. � Mamusiu -dowiedzia�a mi w Topece - ty wiesz, �e Tully nie istnieje napraw-l� .Tak w�a�nie my�li.I wreszcie dzi�kuj� Klaudynie za to, �e dawno temu napisa�a �o� wa�nego w �Poczt�wce z domu".Matce i ojcu-Alli i Yuriemu Handlerom.\Cz��pierwszaJennifer Lynn MandoliniEch, �ycie;Kiedy dojrza�am, mog�am by�Mi�� w domu osob�, gdyby�Tylko pozwoli� mi cieszy� si� ma�ymi rado�ciamiEdna St.Yincent MillayMama o�ywi twoje nocne koszmary Mama zaszczepi ci wszystkie swoje l�kiRoger WatersTrzyprzyjaci�ki28 wrze�nia 1978Pewnego ciep�ego wrze�niowego popo�udnia Tully, Jennifer i Julie siedzia�y przy kuchennym stole w domu przy ulicy Zau�ek Zachodz�cego S�o�ca.- Id� ju�, Tully. Nie chc�, �eby� tak wygl�da�a na moim przyj�ciu - rzek�a Jennifer Mandolini, wskazuj�c na twarz przyjaci�ki.Tully Makker zignorowa�a jej uwag�, pracowicie mieszaj�c francuski sos cebulowy, kt�ry robi�a rzadko, lecz dobrze.- Jeszcze tylko raz spr�buj� i ju� mnie tu nie ma - obieca�a. Ale w kuchni Mandolinich pachnia�o strud�em z jab�kami, a w jej w�asnym domu nigdy nie rozchodzi�y si� tak rozkoszne zapachy. Siedzia�a wi�c nadal przy stole, trzyma�a stopy na kolanach Julie i by�o jej dobrze.Jennifer odebra�a sosjerk� przyjaci�ce.- Za chwil� nic nie zostanie � zauwa�y�a.Tully obserwowa�a z westchnieniem, jak odstawia naczynie na blat kuchenny. Jen mia�a racj�. Rzeczywi�cie powinna ju� p�j��.- Nie b�dziemy mia�y czym pocz�stowa� go�ci, prawda Ju-le? - doda�a Jennifer niemal przepraszaj�cym tonem, ponownie odwracaj�c si� do Tully.- Racja, Jen � przyzna�a Julie Martinez, s�cz�c swoj� coca--col�.- Wszyscy b�d� zbyt zaj�ci ta�czeniem z tob�, Jennifer, �eby zawraca� sobie g�ow� sosem � rzek�a Tully, podchodz�c do11blatu i przesuwaj�c palcem po brzegu naczynia. Zacz�a nuci� pod nosem piosenk� �Hotel Kalifornia". Jennifer ponownie odebra�a jej sosjerk�.- Jest ju� pi�ta, Makker! - wykrzykn�a. - A ty masz przed sob� trzykilometrowy spacer w jedn� stron� i taki sam z powrotem - stwierdzi�a, wyjmuj�c przezroczyst� foli� i przykrywaj�c ni� sos. - Nie mam jeszcze czterech k�ek, �eby ci� wozi�. -Wstawi�a sosjerk� do lod�wki. - Id� ju�, do diab�a! I zr�b sobie makija� - poradzi�a, a potem zwr�ci�a si� do drugiej przyjaci�ki:- Kiedy ona wreszcie st�d wyjdzie, Julie?- Nie mam poj�cia. Nigdy przedtem nie lubi�a tu przebywa�.- Dajcie mi spok�j, ju� wychodz� - powiedzia�a Tully, ale zamiast spe�ni� obietnic�, znowu rozsiad�a si� przy stole i opar�a stopy na krze�le.Jennifer przycupn�a obok.- Id� ju� - poprosi�a nieco �agodniejszym tonem. - Nie chc�, �eby� si� sp�ni�a.Tully ani drgn�a.- W obie strony to zaledwie pi�� kilometr�w - zauwa�y�a.- Id� ju� - sykn�a Jennifer z rozdra�nieniem.Tully si�gn�a po paczk� chrupek, kt�ra le�a�a za plecami przyjaci�ki. Przyjemnie up�yn�o jej to sobotnie popo�udnie -w atmosferze spokoju, przekomarzania si� i serdeczno�ci.- S�uchaj, Mandolini - rzek�a, podaj�c przyjaci�ce chrupki. - Nie powiedzia�a� mi jeszcze, ilu go�ci spodziewasz si� dzisiaj wieczorem.Trzydziestu - odpar�a Jennifer i wsta�a, �eby otworzy� ku-chciim: drzwi. -Ju� ci m�wi�am.I rzydziestu - rado�nie powt�rzy�a Julie. - Z czego po�owa t< > pi�karze.11111 y, zlizuj �c s�l z ust, zmierzy�a Jennifer uwa�nym spojrz�-incmSkoro ju� o tym mowa, Jen. Co s�ycha� w waszej grupie i u nanizuj�cej doping dla dru�yny?12- Dzi�kuj�, wszystko w porz�dku. To �adnie z twojej strony, �e o to pytasz - zauwa�y�a Jennifer, staj�c przy drzwiach.Powiew powietrza na go�ej sk�rze ramion sprawi� Tully przyjemno��.- A... czy rozmawiasz czasem z kt�rym� z futbolist�w? - naciska�a, patrz�c znacz�co na Julie i staraj�c si� przy tym zachowa� kamienn� twarz.- Rzadko si� do nas odzywaj� - stwierdzi�a Jennifer, podchodz�c do zlewu. - A je�li ju� to robi�, to tylko po to, �eby nas zwymy�la�.Tully nie odrywa�a oczu od jej plec�w.- Nigdy nie rozmawiasz z �adnym z pi�karzy?- Z nikim w szczeg�lno�ci - odpowiedzia�a przyjaci�ka, starannie oddzieraj�c papierowy r�cznik i zwil�aj�c go wod�.Julie odchrz�kn�a i spyta�a:- Czy twoja szafka w szatni nie s�siaduje przypadkiem z szafk� ch�opaka, kt�ry jest podobny do jednego z zawodnik�w?- Nie wiem, mo�e - odpar�a Jennifer, nie odwracaj�c g�owy. I, obr�cona plecami do sto�u, zacz�a energicznie wyciera� kuchenny blat.Przyjaci�ki wymieni�y spojrzenia.- Tak, tak � rzek�a Tully, wstaj�c z miejsca i zbli�aj�c si� do Jennifer. - Przypominam sobie, �e kiedy� widzia�am, jak rozmawiasz z ch�opakiem, kt�ry nosi seksowny pi�karski str�j z numerem na plecach. Co to by� za numer, Julie?- Nie przypominam sobie.- Czy czasami nie sze��dziesi�ty dziewi�ty? - zgadywa�a Tully, pr�buj�c zajrze� przyjaci�ce w twarz.Jennifer nie odpowiedzia�a, tylko odepchn�a j� mokr� r�k�.- Zapami�ta�a� jego wygl�d, Jule? - spyta�a Tully.- Czy to nie ten, kt�ry ma blond w�osy?- I jest wysoki? - doda�a Tully.- I zawsze nosi d�insy firmy Levis?- Oraz szczecin�?13- D�insy ze szczecin�? - zdumia�a si� Jennifer, zawzi�cie pucuj�c kuchenk�. Ale obie przyjaci�ki nie zwraca�y na ni� uwagi.- I jest dobrze zbudowany? - kontynuowa�a Tully.- S�ysza�am r�wnie�, �e to naprawd� bystry ch�opak - doda�a Julie i za�mia�a si� cicho, wstaj�c od sto�u i zakrywaj�c d�o�mi twarz.- Bystry? Co ty wygadujesz? - obruszy�a si� Tully. - M�wiono mi, �e wprawdzie potrafi przeliterowa� swoje imi�, ale ju� z podaniem w�asnego adresu ma podobno du�e trudno�ci. No c�, mo�e jak na futbolist� jest rzeczywi�cie poj�tny.Julie pokr�ci�a g�ow�.- Skoro Jen mo�e by� najlepsz� uczennic� w szkole i jednocze�nie entuzjastk� futbolu, dlaczego on nie mia�by by� bystrym ch�opakiem, pomimo �e jest pi�karzem?Jennifer obr�ci�a si� na pi�cie, wymin�a Tully, doskoczy�a do szafy i wyj�a z niej torb� przyjaci�ki.Zapad� ciep�y, s�oneczny wiecz�r. Tully dosz�a do wniosku, �e Jennifer r�wnie� wygl�da ciep�o i s�onecznie w swojej lu�nej ��tej bluzce i bia�ych bawe�nianych szortach. Jaka ona �adna, pomy�la�a. Ciekawe, czy zdaje sobie z tego spraw�? Ma zgrabne, szczup�e nogi i pi�kne ramiona. I do twarzy jej w tych lokach. Ja te� powinnam od�wie�y� swoje, ale i tak moja fryzura nigdy nie dor�wna jej uczesaniu.Jennifer spostrzeg�a rumieniec na twarzy przyjaci�ki.- Sko�czy�y�cie? - spyta�a.- Prawd� m�wi�c, jeszcze me - odpar�a Tully, odbieraj�c swoj� torb� i dotykaj�c palcami d�oni Jen. - Jule, nie by�am na balu trzecioklasist�w. Czy to nie ty mi powiedzia�a�, �e jaki� > h�opak obta�cowywa� Jennifer? I �e ona nie odmawia�a mu, i',dy j� prosi� do ta�ca?lulic nie zdo�a�a pohamowa� u�miechu.Rzeczywi�cie - przyzna�a. - S�dz� jednak, �e to nie ten ...... miody cz�owiek, o kt�rym rozmawia�y�my. Partnerem JenI >vi v ' |'i awda wysoki i postawny blondyn, ale mia� starannie iHolon.i twarz i na sobie garnitur.- Oczywi�cie. Straszne z nas g�uptasy, nie s�dzisz, Jen? � zauwa�y�a Tully. - To musia� by� z pewno�ci� kto� inny.Jennifer za�o�y�a r�ce.- Sko�czy�y�cie?- Sama nie wiem - rzek�a Tully. - Czy ju� sko�czy�y�my, Julie?Julie si� roze�mia�a.- My�l�, �e teraz ju� tak - odpar�a.- To dobrze - powiedzia�a Jennifer. - Poniewa� nie mam nic ' do zakomunikowania �adnej z was. Wyno�cie si� wreszcie st�d,do diab�a!- Ju� isas me ma - o�wiadczy�a Tully, ci�gn�c Julie za w�osy.- Tylko nie zapomnijcie o prezentach dla mnie - przypomnia�a Jennifer, a gdy obie dziewczyny by�y ju� przy ko�cu podjazdu, zawo�a�a za nimi: - I jeszcze jedno, spryciary!Tully odwr�ci�a si� w jej stron�.- Chcia�am was poinformowa�, �e on gra z numerem trzydziestym! - krzykn�a Jennifer i znikn�a w domu, zatrzaskuj�c za sob� oszklone drzwi.- Dlaczego nam nie powiedzia�a? - dziwi�a si� Julie, gdy znalaz�y si� na rogu ulic Wayne i Zau�ek Zachodz�cego S�o�ca.Tully wzruszy�a ramionami.- Odkry�a przed nami tyle, ile uzna�a za stosowne. Czy kiedy� z nim rozmawia�a�?Julie zaprzeczy�a. W milczeniu min�y pi�� blok�w, jakie dzieli�y Huntoon od ulicy Siedemnastej.W maju Tully nie by�a na balu trzecioklasist�w, pomy�la�a lulie, i nie widzia�a, jak Jennifer nie mog�a podnie�� oczu na pewnego siedemnastolatka, kt�ry jedn� r�k� obejmowa� jej ple-i y, a w drugiej �ciska� jej d�o�.Ich widok ta�cz�cych razem, a tak�e wyraz twarzy Jennifer wywar� na Julie silne wra�enie. Poniewa� jednak przyjaci�ka nigdy potem nie wspomnia�a ani o balu, ani o ch�opaku, a Ju-1415lie nie widzia�a go przez ca�e lato, zlekcewa�y�a w�asne spostrze�enia i zapomnia�a podzieli� si� nimi z Tully. Dopiero kiedy zauwa�y�a ten sam wyraz w oczach Jennifer w chwili, gdy ta rozmawia�a z ch�opakiem przy szatni, powi�za�a ze sob� fakty. I dopiero wtedy opowiedzia�a o wszystkim Tully. A Tully by�a m�ciwod� i przy ka�dej okazji dra�ni�a si� z Jennifer, robi�c aluzje na temat nieznajomego.- Nie mo�e by� dla niej nikim wa�nym- orzek�a Julie, zatrzymuj�c si� na rogu ulic Wayne i Dziesi�tej. - Przecie� nawet nic znamy jego imienia.Tully wymierzy�a jej w rami� delikatnego kuksa�ca. �- Ale poznamy. Dzisiaj wieczorem.... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |