[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Debbie Macomber
Sklep na Blossom Street
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przędza tworzy sploty, a sztuka robienia na drutach umacnia
przyjaźnie i łączy pokolenia
Karen Alfke, projektantka i nauczycielka robótek ręcznych
LYDIA HOFFMAN
Kiedy po raz pierwszy ujrzałam sklep na Blossom Street,
pomyślałam o moim ojcu. Przypominał mi, bowiem do złudzenia
sklep rowerowy, który prowadził tata, gdy byłam mała. Nawet wielkie
witryny, ocienione kolorową markizą w paski, były takie same. Przed
naszym sklepem wisiały skrzynie z czerwonymi kwiatami -
niecierpkami. To wkład mamy w całe przedsięwzięcie: niecierpki
wiosną i latem, chryzantemy jesienią i lśniące, zielone jemioły na
Boże Narodzenie. Ja też będę miała kwiaty.
Interes się kręcił i tata przenosił sklep do coraz większych lokali,
ale ten pierwszy zawsze lubiłam najbardziej.
Zaskoczyłam agentkę nieruchomości, która miała mi pokazać
sklep. Nie zdążyła jeszcze na dobre otworzyć drzwi wejściowych, gdy
oznajmiłam:
- Biorę.
Spojrzała na mnie z niepewną miną, podejrzewając zapewne, że
się przesłyszała.
- Nie chce pani najpierw obejrzeć całego lokalu? Na górze jest
niewielkie mieszkanie.
- Tak, wspominała pani o nim.
Z mieszkania mogłam się tylko cieszyć. Mój kot Wąsik i ja
potrzebowaliśmy domu.
- Ale obejrzy pani lokal przed podpisaniem umowy, prawda?
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Ale tak naprawdę nie
musiałam oglądać lokalu. Czułam instynktownie, że to idealne
miejsce na mój sklep z włóczkami. I dla mnie.
Jedyną wadę stanowiło to, że w okolicy prowadzono liczne
prace remontowe i ze względu na bałagan budowlany zamknięto jeden
koniec Blossom Street, dopuszczając jedynie ruch lokalny. Ceglany,
trzypiętrowy budynek po drugiej stronie ulicy, w którym mieścił się
kiedyś bank, przerabiano właśnie na ekskluzywny apartamentowiec.
Kilka innych budynków, w tym stary magazyn, też miało wkrótce
zamienić się w luksusowe bloki mieszkalne. Architektowi udało się
jednak zachować tradycyjny charakter tych starych budowli, co
bardzo mnie cieszyło. Prace budowlane miały się jeszcze ciągnąć
miesiącami, ale to oznaczało, że mój czynsz nie będzie wygórowany,
przynajmniej na razie.
Wiedziałam, że pierwsze pól roku będzie trudne. Tak jest w
przypadku każdej małej firmy. Prace budowlane mogły spowodować
dodatkowe trudności, ale podobało mi się tam. O niczym lepszym nie
marzyłam.
W piątek, wczesnym rankiem, dokładnie tydzień po obejrzeniu
lokalu, złożyłam podpis - Lydia Hoffma - na dwuletniej umowie
wynajmu. Wręczono mi klucze i kopię umowy. Jeszcze tego samego
dnia wprowadziłam się do mojego nowego domu. Nie pamiętam, bym
kiedykolwiek była czymś tak przejęta jak tą przeprowadzką. Czułam,
że rozpoczynam nowe życie i pod wieloma względami rzeczywiście
tak było.
Otworzyłam „Świat Włóczki” w ostatni wtorek kwietnia. Byłam
dumna i blada, kiedy stałam w moim sklepie i patrzyłam na kolory,
które mnie otaczały. Mogłam sobie tylko wyobrażać, co
powiedziałaby moja siostra, gdyby się dowiedziała, że jednak to
zrobiłam. Nie prosiłam jej o radę, bo i tak wiedziałam, że
próbowałaby mnie zniechęcić. Margaret nie należy do osób, które
dodają innym otuchy.
Znalazłam stolarza, który zrobił białe regały. Większość towaru
przyjechała w piątek. Cały weekend spędziłam na sortowaniu włóczek
według rodzaju i koloru oraz na układaniu ich starannie na półkach.
Kupiłam używaną kasę sklepową, odmalowałam starą ladę i
rozstawiłam stojaki. Teraz już mogłam rozpocząć działalność.
To powinna być dla mnie radosna chwila, a tymczasem z trudem
powstrzymywałam łzy. Tata tak bardzo by się cieszył, widząc, czego
dokonałam. Zawsze był dla mnie wielką podporą, źródłem siły i
przewodnikiem. Ogromnie przeżyłam jego śmierć.
U większości ludzi rozmowy o śmierci budzą niepokój, ale ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zawrat.opx.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie można obronić się przed samym sobą.