[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę kliknij na taki przycisk ■ który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym @literaturaf KLIKNIJ TUTAJ Anna Skoczylas Twarze miłości Copyright by Anna Skoczylas Wydawnictwo „Tower Press" Gdańsk 2001 2 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 3 Na cztery wiatry (1976) 4
Nie ma we mnie miłości stygnę wypalonym stosem kagankiem z którego drzazgi na wiatr morze przyboju i morze odpływu mnie nie dosięga Nie ma sprawiedliwości nie ma ceny strachu wszystko zważone rozmiecione w pył Armie wiatraków mały strach na wróble z motyką na słońce nie zostało nic stoję pośrodku świata z głową odkrytą w niebieskie południe 5 W dzień narodzenia Jest struna ale nie ma skrzypiec sejf który niczego nie chroni Są drzwi ale nie ma domu schody które prowadzą donikąd Jest pałac ale nikt po nim nie chodzi i głos człowieka który umarł Jest dach który wisi nad pustką stół przy którym nikt nie siada I jest pragnienie które nikomu się nie wypełni miłość której nikt nie pozbiera I jest ulica pusta aż do dna 6 W kołysce Śniły się nam ognie czerwone nocami i psy wyjące nad rzuconym ścierwem śniły się nam rzeki pijane ciałami i płacz w kościele pod gwiżdżącym niebem Śniły się nam kasztany w popalonym maju świeczniki buchające w rozłupane gwiazdy gorzki piasek sypany po bruku garściami i domy klękające przed nami jak ślepi Śniły się nam pola kwitnącego studnie czarne blizny grobów zaglądały w twarze i biegliśmy drogami w szalone południe i tamtej wiosny nikt z nas w sobie nie wymaże Lwów 1944 7 Potem była śmierć Przychodziła na przekór wszystkiemu zagarniała coraz dalsze skrawki zostawało drewno Piasek sypał się przez palce zimnym wodospadem po kawałku znikał dzień Głuchy bęben oddechu spadał w ziemię czemu tak szybko - Pozbywali się świata w jednym mgnieniu zjadali go na śniadanie zamiast bułki Potem tylko szron na klamkach i miejsce po słońcu 8 Urodziliśmy się w stanie wojny Oldze Stan wojny nigdy nas nie opuszcza płynie w żyłach jak krew jak powietrze które w sobie nosimy Zagrożeni od kołyski nie znamy stołu z palącą się lampą ani kominka za to ogień płonącego domu jest żarówką przy której uczymy się życia czytamy książki naszych kolegów którzy nie dotrwali zapomniane wiersze Zagrożeni na co dzień nie bawimy się po ulicach w kontestację która jest hałaśliwą grą bez szans nie oglądamy porno musicalów filmów w rodzaju Love Story nasz wieczór nie jest cichy ani spokojny z determinacją słuchamy nadchodzących kroków dzwonków telefonu strach jest naszym śniadaniem i zabiera oddech Stan wojny nigdy nas nie opuszcza jest chlebem solą powietrzem nasze zegary wybijają tylko śmierć nasz czas obraca się w tył Urodziliśmy się w stanie Wojny 9
Co nam zostało z tamtych dni lipcowych w gorzkiej wędrówce na krawędzi studni gdzie nasze łąki rozkrzyczane w barwach które do głowy spływały jak wino Co nam zostało z tamtych pieśni twardych w ciasnym dreptaniu po jałowej ścierni codziennej klęski urągliwy zapach nocna modlitwa zawiązanych pięści Co nam zostało z tamtych lat oddechu fale przyboju na spienionym nurcie uparta pamięć która nie wygasa i płatek nocy co zakrywa usta 10 Morskie Oko Zostały drogi imieniem kamień błyskiem ryty noc w gwiazdach żelazo łoskotem Przeszli odpłynęli ponieśli ze sobą nasze ranki nasze dumne pieśni zatrzymane na sen Tylko potok dzwonem upada z wież sypie się strach tylko drzewa na zrębie nie zapomniały tylko piarg 11 Krok po kroku krok po kroku żyjemy sobie na bezsens przedmioty bez woli krok po kroku po kolana zapadamy w noc a gdzieś tam gdzieś kroki nasze liczą nie wiadomo ile nie wiadomo komu a wynik dokładnie odważą wypiszą gdzie trzeba odniosą i w płomień 12 Rachunek Olgierdowi S. Siedzisz naprzeciw ten sam mówisz a całe spaliło się w tobie patrzysz a w oczach ciekawość nie błyśnie jesteś skóra kości jesteś imię człowiek jesteś pamięć obrazów świadomość przemijań I mówisz załatwione I mówisz zapomniane I mówisz jeszcze nie wstanie od nowa tak nie ma nie szukaj późno jest nieważne i wpadają we mnie kamieniem tłuką we mnie słowa 13 Szukała go Szukała go w lasach w wodzie płynącej ale on był już pyłem wtopionym w błękitny strop spadał w płatkach śniegu mokrym deszczem burzył po włosach śmiał się do ucha przebiegała ścieżki którymi chodził dotykała traw które mijał całowała drzewa które dawały mu cień ale on był już kamieniem wystygłym z jej łez 14 Przez szkło Co pozostało z dłoni dziewczyny świerszcza granie w trawie kłującej rozkołysane źdźbło w wysokie południe pod martwym słońcem strumień co wysechł z dawna nie powrócił w koryto kamienie u dna spalone cień za drzewem Co pozostało po nieutrwalonym śmiech chłopca z tamtej strony muru dnia światło ślady odchodzące 15 Wigilie A wasze twarze śnieg pobielił wizerunki wtopione w drzewa Ślady wokół pni deszcz wypłakał szyszkami wiatr na zimnym polu zapomni Odeszło tysiąc lat w świerku w sośnie twarz wyrosła Górami nakryty żal Wierchami łąkami cienie wasze w drzewach w skałach w śmiechu noc Pojechali dzwonili księżyc pochylony nad szkłem zabrakło Dni odpadły jak kora Światy wybuchały umierały w morzach lód Miłość odchodziła w drzewa kroplami żywica w ziemię 16
chcę żeby przyszła i zabrała zgasiła oczy rozplątała dłonie chcę żeby przyszła drogą księżycową szeptem ręką przysłoniła uśpiła myśli które bolą 17 Pont-Saint-Michel Nie baw się w chowanego z chwilą nie chowaj oczu przed widokiem chleba ust nie zakrywaj utopionych w winie w czerwieni snu nie chodź mostem po urwanych brzegach rzeka zatopi zapomni Nie zostanie po tobie ani kosmyk cudzy wiatr rozwieje włosy poranka tak dalekie ślady miasta o stu wieżach złota łzy rozsypane obłoki na kraterach zmierzchu łuk triumfalny słońca niebo niebo 18 Pont-Neuf Ta wiosna która mi uciekła w niepowroty jest jak dzwon zasłyszany w dziesiątym śnie odbija się w wodzie w gonitwie aut w rozbieganych światłach tu noc jest jak dzień co nie kończy się ze słońcem a my pamiętamy co stało się po tamtej stronie gdy nas już nie było 19 Mój chłopiec Mój chłopiec ma dwadzieścia lat i stoi jedną nogą na tamtym świecie już jestem mu niepotrzebna ma dwadzieścia lat zdążył zjeść swoje życie w przód i w tył do końca już jest daleko ode mnie chmury kojarzą się mu z atomowym grzybem a wiosna ze śmiercią jego dom ma wybite okna aż do piwnic jest starszy ode mnie o całą wieczność i jeszcze trochę kiedy patrzę mu w oczy robi mi się zimno tak mnie przerósł nie sięgnę mu ani do pięt jestem mu potrzebna tylko do słuchania kiedy śmierć płynie przez jego usta przez te dwadzieścia lat zdążył dojść na próg nieskończoności a ja wciąż wiszę u jego szyi i chcę go tylko całować 20 Pejzaż białe niebo jak płatki jaśminu gwiazd nie szukać w studni wiadrami nie wyciągnąć wygaszonego księżyca na struny nie nawinąć nie złowić cienia ryby z dna rzeki ucieknie zapadnie w piasek póki jeszcze czas 21 Gotyk śnij chłopca w czerni kandelabr i świece pod łukowym sklepieniem muru chłopca o białych włosach śnij podróż do źródeł światła płat śniegu nietknięty śnij jeszcze raz przez prerie lat i kanion rzeki żalu wracanie niepowrotne śnij krużganki ostrołukie wgłębienie muru chłodne jak ręka kandelabr nie wypalony jeszcze 22
Rozebrałeś mnie z nocy spokojnej bez świtu z nienawiści do cieni małej karuzeli w miasteczku gorącego lata z gniewu i zapominania Teraz naga stoję przed krzyczącym tłumem nie osłoni mnie nawet liść nawet szpilka Wyrwałeś ze mnie truciznę i sztylet zielone lustro karnawału pękło Co mi przyniesiesz na zasłonę oczu na ust ciekawość jaki sen położysz rozebrałeś mnie ze mnie i łuska opadła Co na moją obronę zmyśliłeś podstępnie królestwa obiecane czy chłód gilotyny 23 Porażeni miłością Porażeni miłością kładliśmy dłonie na usta a noc stała obok prawie diament we włosach przedzieraliśmy się przez nią siatka snu oplątywała zaciskały się palce strachu krzyk zdławiony w gałęziach wchodził w ziemię a ziemia nie chciała być dobra raniła łokcie ścierała kolana cierpko umierała w gardłach przedzieraliśmy się przez nią każde z osobna rozbijaliśmy w kawałki siebie 24
Nie nauczyłeś mnie miłości poranków głodu mnie nauczyłeś i nocy zawieszonej wysoko drogi nieoświetlonej bram nie gościnnych ciepłem Nie śmiechu mnie uczyłeś ale słów zawiązanych w bólu Źródła mnie nie uczyłeś ale rzeki krętej niczyjej śladów nierozpoznanych pieśni niedokończonej mostu do nikąd Na dzień co nie wstał mnie obudziłeś 25
Jesteś moje dzieciństwo zaplątane w mrokach jesteś pył dróg lipcowych wydeptanych świtem Jesteś to co odeszło do lepszego czasu głos przebrzmiały i zgubiony dotyk Jesteś próg mojego domu dawno utracony i ścieżki ogrodu zatopionej puszczy Jesteś przepadłe lato co biegnie łąkami jesteś góry o zmierzchu do snu się kładące Jesteś wiara w jedyne co nigdy nie zgaśnie i obłok wysoki chodzący po skłonie Jesteś tamto co dobre co się nie przebudzi tamto co pamięcią najsilniej kochane 26
kiedy wypiszą nam koniec a śmierć będzie kształtem białej chmury kiedy roztopimy się na murach naszych miast nikt już nie będzie wiedział jak silnie żyliśmy plącząc swoje ścieżki misterniej niż pająk i wtedy nasze cienie usiądą na pustym placu będą się bawić w miłość 27
Andrzejowi Mrozowi, który zginął w Alpach w lipcu 72 Twoja śmierć jeździ ze mną metrem po Paryżu twoja śmierć niepojęta jak eksplozja międzygwiezdnych rakiet goni za mną przez Boulevard Haussmann zrywa chodniki i otwiera ziemię pali się Montparnasse rue Montmartre ucieka w bezpowroty krzyczy w neonach Champs-Elysee twoja śmierć obca kto mi ją oswoi tę śmierć twoją pustą aż uszy pękają w środku południa stąpa obok jak cień wrogiej planety w zielonych lustrach pamięci parzy nie utrzymam jej w rękach tej twojej śmierci cięższa niż dno morza po brzegi nalane kto mi ją zdejmie z oczu kto zabierze z myśli nie zatrzymałeś tego świata nie zatrzymałeś go sobą 28
Bo nie pomieścić w sobie tego cienia który narasta i staje się rzeką bladym gołębiem który w porze świtu utracił skrzydła i jak martwy spada Bo nie pomieścić w sobie tej ciemności co nas otacza nieruchomą nocą w drewnianych ścianach ogromnieje dzwonem który ucichnie na moment przed śmiercią Bo nie pomieścić w sobie tego zimna które tak ścina jak stygnące wody gdy odchodzimy w pasma niepowrotu i tylko ziemia wyrasta jałowa 29
Przyjaciołom z gór Jak wyglądamy stojący w mroku z opuszczonymi twarzami nad wygasłym ogniskiem lat poza kurtyną nocy uporczywie wypatrujący siebie Jak wyglądasz dziś ty i ty za każdym razem wyrywano ci kawałek serca i kawałek świata nie dając niczego w zamian w szczelinach czasu młodość - biała chusta jeszcze nie zapisana w krzyże niepojęty kraj zatrzaśnięty za tobą na cztery zamki milczenia w szczelinach czasu miłość ile to już razy bawiłeś się w księcia i kopciuszka a śmierć dreptała ci za plecami Jak wyglądasz szukając w popiele tamtych dni tego co zapomniałeś tego co nie zdążyłeś co z własnej winy pogrzebałeś nim zostało pogrzebane zabrane przez tę która w niczym nie zapomina i nie pomyli się nigdy Nad wystygłym ogniskiem z opuszczonymi twarzami ja ty my którzy j eszcze jesteśmy których j eszcze nie połknęła do końca nachalna śmierć 30 Powietrze, orzech, ziarnko piasku (1978) 31
Przekwitające konwalie nie pachną kiedy mija dzień Wiatr przewrócił rozczepił spróchniały pień Woda popłynęła zabrała zieloną gałąź Chropawego kamienia nie dotykaj Ptak odleciał upuścił barwne pióro Pieśń uciekła zaplątała się w chmurach Mrówka wyszła zgubiła nie odszuka drogi Gwiazda spadła zgasła nie wiadomo komu 32 rri • r • r • a To nie moj świat To nie mój świat gdzie okręt do niczyich brzegów na ryb ławicach zakwitają brzuchy jabłonie w sadach ociekają śmiercią bukiety nie mojej ziemi umarłe ptaki wysiadują gniazda ściętego lasu a ścieżki pełne tych co odchodzili To nie mój świat na łąkach wystygłych oślepione chaty pamiętają gdzie potok ogłuchł gdzie usnęło słońce zwierzęta martwe zanim dzień dogaśnie a ludzie w szafach pochowani na dnie w kartkach papieru w pudełkach z lawendą 33 Bramy raju Szliśmy przez miasta ruin ocieraliśmy się o miłość tylko dłonie drżały od tłumionego płaczu tylko nogi w plątaninie dróg kurz osiadał na wargach a modlitwy nasze nie były świadectwem ufności ziemia zawracała spod nas uciekała w galaktyki a nam strach oczy zamykał noc spadała na głowy umieraliśmy tyle razy po raz pierwszy kiedy odebrano nam ojców i matki po raz drugi kiedy odchodziła miłość i po raz ostatni kiedy odebrano nam nasz gniew i nas samych zmienionych na popiół 34
ta śmierć ma twarz niby ściana nie patrzy w oczy zimnym palcem dotyka skóry na policzku ta śmierć przyjaźni się z nami po zachodzie słońca gra w szachy chce się zadomowić jest zła że o niej nie pamiętamy ta śmierć przypomina nam o sobie z uderzeniem czasu dokładna nie chce wstać od stołu jada z nami i pije jak siostra dajemy jej wychodne idź do kina mówimy nie opuszcza nas pilnuje nawija na palce monotonnym ruchem tylko oczy spuszcza w ziemię 35 Nasze małe zabawki Krysi Nasze małe zabawki nie wystarczają nam na długo wciąż czegoś brak za krótko Wiemy że noc liczy się na stulecia a dzień kamieniem do gardła powoli a ciągle nawijany strach przebiega rzeką prześwituje niebem Nasze małe zabawki kurczą się nam w dłoniach co z nich jeszcze na jutro zostało - 36 Na tej drodze Na tej drodze las przystawał zamyślony jak dziewczynka w białej sukni powracająca z procesji i jałowce modliły się do nieba którego zabrakło Na tej drodze była jeszcze szansa na obraz i podobieństwo naszych pragnień Na tej drodze którą opuściły wozy i konie a także ludzie mogliśmy jeszcze rozpocząć na nowo burzenie świata 37
I tylko miłość rosła nad tą wodą ciemną przemijała z nurtem biegła pośród traw z dna wystrzelała jak bańka powietrza i gasła obok w migotliwych trzcinach I tylko miłość zapomniana z wiekiem wstawała cicho jak oślepłe słońce w dal od... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |