[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janusz Skolimowski Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Litwie ŻOŁNIERZ KEDYWU BOHATER DWÓCH NARODÓW Warszawa 2010 r. Formatował i do druku przygotował Janusz Bohdanowicz „Czortek” Adres kontaktowy: Janusz Bohdanowicz 02-647 Warszawa ul. Bachmacka 4 m. 66 Tel. 22-854-05-23, kom.662-249-166 Strona interner. www.akwilno.pl Eliasz Baran – bohater dwóch narodów Eliasz Baran „Andrej” „Edyp” Rok 1940, Wilno nabrzmiewające konfliktami narodowościowymi. Bronisław Krzyżanowski ,dowódca plutonu saperów I Dywizji piechoty w kampanii wrześniowej od początku wojny raczej pasywnie obserwował narastający w mieście ruch konspiracyjny. \Gdy jednak w 1941 roku rozpoczęła się eksterminacja (zagłada) Żydów, głęboko tym wstrząśnięty z pełnym oddaniem otoczył opieką młodego Eliasza Barana i jego rodzinę. Żyd ten zjednał go swą odwagą, rzutkością, ogromną miłością rodziny i nie skazitelną uczciwością. Również Eliasz mówił o Bronisławie: „Nie można sobie wyobrazić, by On postąpił małodusznie lub nieszlachetnie”. Eliasz Baran był synem solidnego wileńskiego kupca drzewnego Owsieja Barana, który był klientem, Bronisław Krzyżanowski „Bałtruk” a raczej przyjacielem ojca Bronisława Krzyżanowskiego, znanego i szanowanego w mieście adwokata. Po wejściu Niemców w czerwcu 1941 roku Bronisław uważał więc za swój obowiązek okazać pewną pomoc rodzinie Baranów, na początek zabierając do siebie na przechowanie część ich rzeczy, a później ukrywając jego rodzinę. Perspektywy ludności żydowskiej pod niemieckim reżymem malowały się czarno, a rzeczywistość okazała się dużo czarniejsza niż wszelkie początkowe oczekiwania… Eliasz był wysokim, niespełna trzydziestoletnim mężczyzną o atletycznym wyglądzie. Na zewnątrz emanował z niego ów spokój, który zwykle cechuje ludzi rosłych, zdrowych i fizycznie silnych. W owym czasie, latem i jesienią 1941 roku Żydzi w Wilnie dzielili się przede wszystkim na „podobnych” i „niepodobnych”, na tych, których żydowskość widoczna była od razu z rysów twarzy lub wymowy, i na mających wygląd aryjski. Każdą nowo spotkaną żydowską twarz witało się właśnie takim badawczym spojrzeniem, zaliczającym ludzi do jednej z tych dwóch kategorii. Tylko ten podział się liczył – wszystko inne – to były cechy uboczne. Wszyscy, którzy kierowali swe badawcze spojrzenie na twarz Eliasza cofali je z uczuciem podziwu i uznania. Mało powiedzieć, że był „niepodobny”, był bardziej aryjski od przeciętnego aryjczyka. Ci, którzy znali go przez dłuższy czas jako Polaka, byli zdumieni dowiadując się, że jest Żydem. Już sam wygląd zewnętrzny dawał Baranowi ogromne atuty w tym drastycznym okresie. Jeżeli do tego dodać inteligencję, spryt, odwagę, zimną krew i nieprzeciętną siłę fizyczną, to staje się zrozumiałe, że był on w tym czasie faworytem losu, że setki ludzi patrzyły na niego z zazdrością. Miał wszelkie szanse przetrwania wszystkiego. A przetrwać nie było łatwo. Wilno było w tym okresie miastem śmierci. Wielkie wykopy na Ponarach wypełniały się trupami dziesiątków tysięcy Żydów mordowanych przez Litwinów, na przedmieściach Niemcy zakopywali wyschnięte ciała tysięcy sowieckich jeńców zagłodzonych na śmierć w obozach. Wielkie karawany śmierci przeciągały ulicami miasta – Żydzi pędzeni z getta na Łukiszki i kolumny wygłodniałych kościotrupów w szynelach, rzucających się jak zwierzęta na ogryzki jabłek i niedopałki papierosów. Czasem cały wielki tłum płakał cichym, zrezygnowanym łkaniem, w którym nie było już buntu… W tej nabrzmiałej tragedią epoce szerokie bary i potężne łokcie Barana stawiały go w pierwszym szeregu tych, dla których były przeznaczone „żółte szejny” (uprzywilejowani Żydzi, pracujący dla Niemców). W całej tej przed dramatycznej sytuacji, w zbiorowisku okaleczonych rodzin, osieroconych dzieci i zrozpaczonych kobiet – ten atletyczny blondyn był oazą spokoju, rozsądku i dobrej orientacji. Jego żywotność czuwała, by każdą z szans ocalenia uruchomić w porę i wykorzystać do końca. Miał je ogromne – ale tylko on sam. Nie mógł swego wyglądu ani swojej siły przenieść na innych – również na swą żonę i dziecko. Gdyby nie oni – nie byłoby go w getcie – wystarczało wytrzasnąć aryjskie dokumenty, zamieszkać na prowincji i spokojnie doczekać końca wojny. Żona jego Michalina miała najpiękniejsze w mieście oczy, ale była „podobna” i dlatego skazana. Dziecko – synek, był „ocechowany”, co również utrudniało jakiekolwiek manipulacje. Tym niemniej, nawet jeśli oni czuli się skazani – to Eliasz nie dopuszczał najmniejszego rozróżnienia pomiędzy sobą a żoną, jeśli chodziło o dostęp do życia. Nie dopuszczał innego ocalenia niż z nimi. Zdani więc byli na jego mięśnie i nerwy. Eliasz (stoi po środku) w otoczeniu żydowskich robotników i niemieckich strażników na Burbiszkach 1942 r. W celu uzyskania mocnej pozycji zatrudnił się w niemieckiej instytucji wojskowej. Pracował w magazynach wojskowych, w składnicach zdobyczy wojennej. Ogromne ilości wszelkich materiałów [ Pobierz całość w formacie PDF ] |