[ Pobierz całość w formacie PDF ]
„Berenice i Miłoszowi, Oraz wszystkim, dla których Gwiezdne Wojny to coś więcej, niż tylko znakomita fantastyka.” * * * * * * * * * * „Wierzył, że kiedy wróci do ludzi (…)będą uważać go za boga. Za złego i wszechmocnego boga, któremu muszą być posłuszni. On był w Imperium pełnomocnikiem do spraw sprawiedliwości.” (Rillao, „Kryształowa Gwiazda”, strona 178) 2 PROLOG Przestrzeń. Bezmiar głębi kosmosu, niepojęty dla wielu, nawet dla tych, którym przyszło podróżować między gwiazdami. Setki tysięcy gwiazdozbiorów, mgławic, miliony planet, księżyców, asteroid i innych ciał niebieskich, a każde posiadające własny krajobraz, faunę, florę, historię... To zbyt wiele, aby mógł to sobie przyswoić pojedynczy przedstawiciel dowolnej rasy. Galaktyka poznała jednak człowieka, któremu niemal się to udało. Imperator Palpatine. Przewrotny władca wszechświata. Siła spajająca całą machinę polityczno-militarną, jaką jest Imperium, w jedną, spójną całość. Twórca Nowego Ładu, dążący do zdobycia jak największej władzy nad każdą istotą w galaktyce. Człowiek, którego potęga była tak wielka, że stała się niemal tożsama z siłą, z której korzystał, aby stworzyć swoje Imperium Strachu. Z Mocą. A raczej z jej ciemną stroną. Tą częścią Mocy, po której jest strach, złość, nienawiść, cierpienie. Imperator, zagłębiając się coraz głębiej w tajniki ciemnej strony, zatracając się coraz bardziej w swojej żądzy władzy i dominacji, stracił najcenniejszą rzecz, jaką miał: człowieczeństwo. Być może dlatego właśnie cała instytucja Imperialna nastawiona była na zebranie jak największej ilości bogactw, a także szerzenie strachu i zła. Im więcej było tych emocji w Mocy, tym jej Ciemna Strona była silniejsza, a, co za tym idzie, jej użytkownik. Przez tysiąclecia Zakon Lordów Sith rozsiewał wokół siebie ziarno strachu, i dzięki temu rósł w siłę. Był jednak pożerany przez żądzę władzy; Lordowie Sith walczyli o nią między sobą, prowadzili niekończące się batalie i w końcu doprowadzili do upadku swojej potęgi. Imperator wiedział o tym. Wiedział, że jeśli zezwoli swoim podwładnym na osiągnięcie poziomu porównywalnego z jego własnym, doprowadzi jednocześnie do walki o władzę. Wiedział, że nie może pozwolić swoim uczniom na swawolę, bo staną przeciwko niemu. Wiedział, że musi posiąść moc, jakiej nie miał jeszcze żaden Lord Sith. Palpatine oszukał śmierć. Odpowiednio potężny użytkownik Jasnej Strony Mocy mógł przedłużyć swoją egzystencję tak, jak to zrobił Obi-Wan Kenobi, Yoda czy Qu Rahn. Nie mógł jednak robić tego wiecznie, zresztą bardzo chciał już odpocząć. Po Ciemnej Stronie nie było odpoczynku, jedynie wieczne potępienie. Tylko najpotężniejsi Mroczni Lordowie Sith mogli przenieść swoją Moc w obiekt materialny. Stawali się wtedy uzależnieni od takiego przedmiotu, przykuci doń jak do kotwicy łączącej ich z rzeczywistością. Cały Korriban jest pełen takich duchów, które skowyczą z bezsilnej złości, przywiązane do swoich groteskowych grobowców. Exar Kun posunął się najdalej: jego obiektem był cały księżyc. Imperator jednak osiągnął taki stopień zestrojenia z Mocą, że jego energia mogła podróżować z ciała do ciała. W ten sposób najmroczniejszy z mrocznych znalazł sposób na życie wieczne, czego nie potrafił żaden z jego uczniów. Miało to jednak pewną wadę: Imperator fizycznie i psychicznie uzależnił się od Ciemnej Strony. Nie był już jej użytkownikiem, lecz niewolnikiem. Wielu pragnęło podobnej potęgi. Niewielu jednak odważyło się podjąć próbę jej zdobycia. Imperator był najpotężniejszym Ciemnym Jedi w galaktyce i pragnął rządzić nią poprzez Moc. Jego marzeniem było przekazanie funkcji gubernatorów planet wyszkolonym przez siebie wojownikom mroku. Trenował ich osobiście. Niektórych, jak Dartha Maula, Dartha Tyranusa i Dartha Vadera jeszcze jako Mroczny Lord Sith, Darth Sidious. Po jego "śmierci" to Vader przejął ten tytuł. Poza tym Palpatine miał jeszcze korpus wyszkolonych przez siebie Ciemnych Jedi. I chociaż uczył ich w oparciu o wiedzę Sithów, zaszczepił w nich bezgraniczne oddanie Ciemnej Stronie. Było ich wielu: Tremayne, Jerec, Aldaric Brandl, Joruus C'Baoth, Boc, Torbir, Maw, nawrócony później Kam Solusar, Nefta, Sa-Di, Tedryn- sha, T'iaz, Zasm Kath, Xecr Nist, Baddon Fass, Sariss, Kvag Gthull, Gorc, Pic, Mordi, 3 Vilgoir, Yun i paru innych, których imiona zniknęły w mrokach dziejów. Do zadań specjalnych Imperator miał grupę obdarzonych Mocą infiltratorów i zamachowców: Marę Jade, Rogandę Ismaren, Maareka Stele, Sarceva Questa, Arden Lyn, Jenga Drogę i Shirę Brie. Miał zamiar wkrótce wysłać ich do walki między sobą, a ten, który zwycięży, zasili szeregi Ciemnych Jedi. Była jednak osobna kasta władających Mocą wojowników, których nazywano Egzekutorami lub Namiestnikami Sprawiedliwości. Kasta ludzi potężnych i niemal niepokonanych, posiadających rozległe talenty przywódcze, umiejętności taktyczne i dużą wrażliwość na Moc. Mieli oni stać na straży Nowego Ładu i byli jedynymi, którzy mogli w krytycznej sytuacji wdrożyć w życie plan "Ręka Cienia". Wiedzieli też dość dużo na temat historii i nauk Sithów, niektórzy byli nawet szkoleni przez samego Dartha Vadera. Ci Pełnomocnicy Sprawiedliwości to ostatni bastion ciemnej strony Mocy i Nowego Ładu. Było ich trzech: Sedriss, dowodzący z planety Byss członek wewnętrznego kręgu Imperatora i lider Elity Ciemnych Jedi, firrerenianin Hethrir, bezduszny i mroczny zwolennik niewolnictwa latający po Galaktyce swoim światostatkiem, i wreszcie ostatni, niemalże legendarny, mimo iż niewielu wiedziało o jego istnieniu, osobnik nieznanej rasy, wieku, płci, zapatrywań, osiągnięć ani umiejętności. Wtajemniczeni znają tylko jego imię. Witiyn Ter. 4 ROZDZIAŁ I "Replacer", niszczyciel klasy Imperial, płynął bezgłośnie w pustce przestworzy. Cichy i złowieszczy kształt klina, orbitujący nieopodal rozległego pasa asteroid, z pewnością wzbudziłby strach w każdym, kto pojawiłby się w systemie Jughota. O to też chodziło jego dowódcy. Kapitan Pilzbuck, mężczyzna w średnim wieku o ciemnej karnacji i nie rzucających się w oczy rysach był mało zadowolony z zadania, jakie powierzyło mu dowództwo Centrali. Co prawda rozumiał potrzebę przekonania ewentualnych obserwatorów o tym, że to Imperium jest odpowiedzialne za prace wydobywcze w pasie asteroid Jugotha, ale był święcie przekonany, że mógł się tym zająć absolutnie każdy dowódca liniowy. Dlaczego akurat on? Wiszenie nad pracującymi w pobliskim pasie asteroid maszynami wydobywczymi uważał za marnotrawstwo środków. Znał oczywiście doktrynę postępowania przy nie cierpiących zwłoki pracach polowych, którą przed laty wprowadzono we Flocie Imperialnej. Chodziło o to, że robotnicy ponoć pracowali szybciej i wydajniej, gdy czuli nad sobą bat. Wiedział, że Centrala chce sprawiać pozory akcji sponsorowanej przez Imperium. Uważał za rozsądne trzymanie straży nad ważnym projektem, zwłaszcza, że cała akcja miała miejsce poza przestrzenią kontrolowaną przez Centralę. Z drugiej jednak strony, w systemie Jugotha nie było żadnej planety, tylko pas asteroid, umiejscowiony na orbicie wokół białego olbrzyma zwanego Jugothem. Ponadto układ umieszczony był w najdalszym zakątku Zewnętrznych Odległych Rubieży, więc szansa napotkania tutaj jakichkolwiek innych statków spadała do zera. Nie było zatem przed kim sprawiać pozorów. A tak w ogóle Pilzbuck wątpił w słuszność doktryny. Pracujący poniżej niewolnicy nie mieli szans na ucieczkę, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Wraz z brakiem nadziei pojawił się brak chęci do jakiejkolwiek aktywności, a więc i do pracy. Według Pilzbucka roboty posunęłyby się naprzód dopiero wówczas, gdyby dał niewolnikom choć cień szansy na ucieczkę albo polepszył warunki pracy... Tak, trzeba będzie to przemyśleć, zdecydował. A miał wiele czasu na myślenie. "Replacer" dryfował na swojej orbicie już dobry standardowy miesiąc i, jak dotąd, absolutnie nic się nie zdarzyło. Co więcej, żaden fakt nie wskazywał na to, że cokolwiek się zdarzy. Ta sytuacja irytowała Pilzbucka; on tutaj kwitnie, a w Centrali na pewno dzieje się teraz coś interesującego. Uczucie nudy i irytacji udzielało się również załodze. Mimo iż jego ludzie to ukrywali, kapitan wiedział, że organizują za jego plecami rajdy w polu asteroid. Wiedział też o modyfikacjach, jakie w tym celu wprowadzili technicy do pokładowych Howlrunnerów. Wreszcie doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli zakaże swoim ludziom brać udział w zawodach, morale załogi spadną. Pozostawało mu tylko biernie przyglądać się wyczynom swoich pilotów, które, musiał przyznać, wielce go interesowały... Piękny, okołorównikowy las planety Itren nigdy nie był świadkiem żadnej przełomowej chwili w historii galaktyki. Nigdy, aż do teraz. Wydawać by się mogło, że ten dzień niczym nie będzie się różnił od innych. Przyroda jednak zawsze wyczuje każdą anomalię. Żyjące własnym życiem, małe, włochate horki wpełzły do swoich norek, co było zupełnie nienaturalne o tej porze dnia. Przypominające dźwięk rozdzieranego materiału godowe zawodzenie ptactwa ucichło. Małe, żółte stawonogi nazwane przez tubylców githvenami przestały cykać. Poszukujące zwierzyny olikathersy zaczęły się nerwowo 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |