[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Tara SivecPokusy i łakocie.Kochanie, jeszczetu jestem!Ten tom dedykuję fanom.Sięgnęliście po książkę nieznanej autorki,pokochaliście ją i podzieliliście się nią ze światem.Za to jestem Wam dozgonnie wdzięczna.PodziękowaniaMojej redaktor Maxann Dobson — kocham cię jak siostrę ibardzo się cieszę, że towarzyszysz mi w tych szalonychprzedsięwzięciach. Dziękuję, że jeszcze nie zamordowałaś mnie zakreatywne użycie czasu przeszłego w przyszłości.Dziękuję Madison Seidler — za to, że jest najlepszą recenzentkąna świecie, i za pomysł z „wyszczyj mnie”. Poza wszystkim jesteś teżdoskonałą przyjaciółką; bardzo się cieszę, że cię poznałam.Dziękuję Catherine za łososia :-)Dziękuję Stephanie za opowiedzenie mi o takich tajnikachdepilacji woskiem, o których chyba nawet nie chciałam wiedzieć…Bardzo serdecznie dziękuję mojemu niezrównanemu zespołowiStreet Team. Dziękuję za to, że pokochaliście moje książki irozpowiadacie o nich dosłownie wszystkim — bezdomnym ipanienkom spod latarni też!Na koniec chciałabym złożyć najserdeczniejsze podziękowaniawszystkim blogerom, którzy recenzowali, polecali i docenili mojeksiążki. Wasze wpisy na Facebooku i na blogach, wasze tweety iwszystko, co robicie, jest po prostu niesamowite. Z głębi serca dziękujęza to, co dla mnie zrobiliście.1. Popsułaś mi interes!Świeczki — są.Kwiaty — są.Dezodorant…Cholera. Nie zapomniałem o dezodorancie?Uniosłem rękę nad głową, zaciągnąłem się i uznałem, żewszystko w porządku. Nie pozostało nic innego, tylko czekać, aż Jennywróci do domu po imprezie z dziewczętami. Od narodzin naszego syna,Billy’ego — czyli już dobre trzy miesiące — raz na kilka tygodniClaire i Liz dosłownie zmuszały Jenny do wyjścia z domu i pójścia znimi na kilka drinków. Kocham żonę na zabój, ale łatwiej byłobyzrobić drut z mojego fiuta, niż wyciągnąć ją z domu i skłonić, żebychoć na parę godzin zostawiła nasze dzieciaki.No dobra, może to nie jest najlepsze porównanie, bo ciągnięciedruta to prawdziwa sztuka. Rządzą nią twarde reguły. (Twarde! Samatak mówiła!) Tak twarde, że… ech, wyobraź sobie coś odpowiedniociągliwego i twardego.Krówka ciągutka? Czy krówkę trudno się ciągnie? Albo toffi?Totoffi fifa rifa, twe toffi fifa rifa… Ten tekst ma zadatki na dobry refren!Jenny była o krok od zrezygnowania z dzisiejszego wyjścia — ado tego absolutnie nie mogłem dopuścić. Miałem dla niejniespodziankę, ale żeby się udała, Jenny musiała opuścić naszegniazdko możliwie daleko na co najmniej kilka godzin.Dobrą godzinę zajęło mi przebłagiwanie i przekonywanie jej,żeby wyszła i trochę się zabawiła. Przez kolejne pół godziny Jennysiedziała zamknięta w swoim pokoju z płaczem, że po prostu mam jejdość i chcę się jej pozbyć, co po raz bodaj setny skłoniło mnie dozastanowienia: gdzie do cholery podziała się moja imprezowa,towarzyska, zbzikowana na punkcie seksu małżonka?Dawno minęły czasy, gdy po drodze do domu z restauracjizatrzymywaliśmy się gdzieś na poboczu, żeby pieprzyć się na tylnymsiedzeniu. W mrokach niepamięci przepadły noce, gdy z instrumentemmocno nasmarowanym analnym lubrykantem próbowałem dojść… Alenie mogłem. I w tej substancji chyba było coś mocno znieczulającego,bo przez bite osiem godzin Jenny nie czuła potem ust i języka. Ludzie,nie idźcie tą drogą. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |