[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skazany na miłość Przekład Ewa Błaszczyk & 1 Londyn, Anglia Wczesna wiosna 1817 roku D zień był chłodny, mglisty i pochmurny, jednak pogoda najwy raźniej nie odstraszyła londyńczyków, bo zatłoczone ulice tętniły życiem. Mdły zapach błota i koni, stukot kół eleganckich dyli żansów, turkot wozów handlarzy i widok niezmierzonego tłumu rozmaicie ubranych przechodniów - wysokich i niskich, grubych i chudych - budziły ciekawość. Obraz ten był czymś nowym dla młodej kobiety, która w innych okolicznościach wychylałaby się z powozu, aby podziwiać tajemni czy, nieznany świat. Ale nie dziś. Wzdychając z rezygnacją, Claire Truscott Barrington, lady Fairhurst, odwróciła głowę od okna i zamknęła oczy, żeby odciąć się od widoku zatłoczonych ulic Londynu. Gdyby równie łatwo mogła zapomnieć o dręczącym ją poczuciu winy, złagodzić rozczarowanie sobą samą z powodu tchórzliwego czynu, jaki niebawem miała popełnić... Obietnicy należy dotrzymywać. To proste stwierdzenie nie dawa ło jej spokoju i pobrzmiewało w głowie przez dwa długie dni drogi, od chwili, gdy została zmuszona zgodzić się na tę podróż. Omal nie zaczęła powtarzać go na głos. Zastanawiała się gorączkowo, czy przestanie ją nękać, gdy będzie miała już za sobą nikczemny postę pek, jednak podejrzewała, że wrażliwe sumienie nie da jej spokoju. 7 Przyczyna całej udręki siedziała w tej chwili naprzeciwko niej, chrapiąc donośnie. Starsza dama w przekrzywionym czarnym ka peluszu, z delikatnie drżącym podwójnym podbródkiem i niepo słusznym kosmykiem siwych włosów, opadającym na pomarszczo ny policzek, wyglądała na bezbronną i kruchą, jednak Claire znała ją doskonale. Cioteczna babka Agnes słynęła wśród swoich bliskich z poszano wania więzów rodzinnych i niezłomnej siły woli, które cechowały ją niemal od urodzenia. Na nieszczęście Claire wiek nie ostudził temperamentu Agnes ani nie zmienił jej wścibskiej natury. Przez przypadek babka postanowiła po drodze do Londynu zro bić nieplanowany przystanek w Wiltshire, by odwiedzić rodzinę. Uparcie twierdziła, że koniecznie musi pogratulować swojej cio tecznej wnuczce zamążpójścia, choć Claire podejrzewała, że był to jedynie pretekst. Babka Agnes chciała osobiście ocenić walory pana młodego, by orzec, czy jest w stanie sprostać jej wysokim wymaga niom. A kiedy okazało się, że nie może poznać męża Claire, bo nie ma go w Wiltshire, nie dała za wygraną; postanowiła złożyć wizytę lor dowi Fairhurstowi w Londynie. - Kiedy ostatnim razem jechałam do Londynu, przeżyłam kosz mar - odezwała się babka Agnes, postukując rytmicznie laską o pod łogę powozu. -Wiem, że mój woźnica starał się, jak mógł, jednak powóz tak podskakiwał i zarzucał, że czułam wszystkie kamienie i wyboje na tej drodze. Ulżyło mi, gdy utknęliśmy w błocie, bo moje stare kości mogły chwilę odpocząć. Cieszy mnie niezmiernie, że tym razem drogi są o wiele lepsze. Przestraszona Claire podniosła wzrok. Była tak zmartwiona i po grążona w rozmyślaniach, że nie zauważyła, że babka nie śpi. - Mam nadzieję, że woźnica babci bez trudu trafi pod właściwy adres - powiedziała, marząc skrycie, by nie odnaleźli miejsca prze znaczenia i musieli całą noc błąkać się po ulicach Londynu. Albo jeszcze lepiej, żeby złamali coś w koleinie, utknęli w błocie i musieli zrezygnować z dalszej podróży. Na zawsze. - Rodzina lorda Fairhursta mieszka przy jednej z najbardziej znanych ulic w mieście - odrzekła babka i prychnęła, niechętnie 8 T okazując uznanie. - Mój woźnica doskonale zna tę część Londynu, więc odnajdziemy dom bez trudu. - Cieszę się niezmiernie. - Claire uśmiechnęła się blado i otuliła płaszczem, chociaż wiedziała, że skostniałe ręce i dreszcze na ciele nie mają nic wspólnego z panującą temperaturą. - Z przyjemnością poznam wreszcie lorda Fairhursta - oznajmiła z uśmiechem babka. Claire się skrzywiła. Instynkt podpowiedział jej, że wchodząc do domu męża, będzie musiała szybko myśleć, szybko mówić i jeszcze szybciej działać. A z babką u boku to prawie niemożliwe. - Nie musi babcia ze względu na mnie odkładać powrotu do domu - powiedziała nerwowo. - Powóz dowiezie mnie pod same schody rezydencji lorda Fairhursta. Doskonale poradzę sobie sama. - Nonsens - odparła babka Agnes. - Żadna szanująca się kobieta nie powinna chodzić nigdzie sama, nawet jeśli jest mężatką. - Przecież jadę do domu mojego męża. Babka zmrużyła oczy. - Tym bardziej powinnaś mieć odpowiednie towarzystwo. Wprawdzie nie mamy wielkich tytułów, ale pochodzimy z szano wanego rodu i możemy chlubić się tym, że nasza rodzina od po koleń zaszczytnie służy koronie. Jesteś w Londynie, więc powinnaś pokazać się z jak najlepszej strony, zwłaszcza mając do czynienia z rodziną lorda Fairhursta. Claire zamrugała nerwowo. Nie, nie dopuści do tego. - Babciu Agnes, oczywiście może babcia towarzyszyć mi dziś wieczorem - zaczęła ostrożnie. -Jednak wydaje mi się, że byłoby lepiej, gdyby babcia poczekała do jutra, by poznać mojego męża. Na pewno chciałaby babcia należycie odpocząć i odświeżyć się po długiej podróży. Zmierzyła krytycznym spojrzeniem nieco pognieciony strój po dróżny babki, po czym skrzywiła się, jakby poczuła nieprzyjemny zapach. Babka Agnes w jednej chwili poczerwieniała. Claire nie bez wyrzutów sumienia wykorzystała do swoich celów największą sła bość babki -jej nadmierną próżność, choć, szczerze mówiąc, star sza pani wyglądała bez zarzutu. 9 Clare osiągnęła to, co zamierzała. Oczy babki Agnes otworzyły się szeroko, kiedy zrozumiała aluzję. - Cóż, sądzę, że możemy zrobić wyjątek - odpowiedziała, z roz targnieniem przesuwając dłonią w rękawiczce po niewidocznych zagnieceniach na spódnicy. - Może lepiej, bym poznała wszystkich jutro. Powinniśmy ułożyć dzień tak, byśmy mogli spędzić razem popołudnie. Tylko we troje: ty, ja i lord Fairhurst. Claire nie wiedziała, jak odpowiedzieć na tak dziwną propozycję, skinęła więc lekko głową. „Dane słowo jest ponad wszystko". Znowu zadrżała. Zawsze z dumą trzymała się tej zasady. W ciągu dwudziestu trzech lat życia spotkała wielu osobników, którzyją lekceważyli. Świadomie od nich stroniła; brakło im charakteru. A teraz miała zasilić ich szeregi. Być może spotkała ją kara za to, że była tak nieprzejednana i nie rozumiała, iż czasami okoliczności popychają człowieka do czynów, o które nigdy by się nie podejrzewał. Rozmyślania przyprawiły ją o ostry ból w piersiach, jednak w tej chwili powóz skręcił i zaczął zwalniać - zdała sobie sprawę, że to nieodpowiedni czas na życiowe przemyślenia. Dotarli na miejsce. Wyprostowała się, nie dotykając plecami oparcia, z rękami ściśnię tymi na podołku i czekała, aż pojazd się zatrzyma. Jej serce i umysł szalały ze strachu. Przez chwilę, pod wpływem impulsu, miała ochotę wykrzyczeć babce całą prawdę i wyjaśnić, dlaczego nie po winna wchodzić do tego domu. Powstrzymała jednak ten odruch tchórzostwa. Choć w głębi du szy za niezręczną sytuację chciała winić babkę, doskonale wiedziała, kto naprawdę ponosi odpowiedzialność - ona i tylko ona. Powoli stąpała po malutkich stopniach powozu. Zapadł już zmierzch i okna w wielu rezydencjach rozświetlał blask świec, któ ry ostro kontrastował z ponurym nastrojem Claire. Obawiała się, że nie uda jej się zachować zimnej krwi, pożegnała więc babkę pośpiesznie i ruszyła naprzód. Lokaj wyciągnął z po wozu jej bagaż i po chwili stanął obok niej przed imponującymi wejściowymi drzwiami. Claire zabrakło tchu. - Dziękuję za pomoc, Doddson. Możesz wrócić do powozu. 10 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |