[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sławoj Składkowski - Strzępy meldunków Felicjan kład i Przedmoiuą opatrzył Andrzej Garlicki Wydaumictmo Ministerstwa Obrony NarodotueJ Warszawa 1988 Strzępy meldunków Obwolutę, okładkę i stronę tytułową projektował MICHAŁ JĘDRCZAK Przvoisv i indeks osób onracował MICHAŁ CZAJKA Redaktor WANDA ZBYSZEWSKA Redaktor techniczny RENATA WOJCIECHOWSKA PRZEDMOWA Korektor ZOFIA BANASIAK "Nazywałem go - pisał w wydanej w 1941 roku Historii Polski Stanisław Cat-Mackiewicz - .Komendanta Piłsudskiego wachmistrzem So-roką'. Kto wie, może gdyby zacnego Sorokę zrobiono kanclerzem Rzeczypospolitej, także by zwariował. Jako pisarz, Składkowski pozostanie w literaturze polskiej - jego pyszna proza wojskowa przypomina jędr- nością i świetną polszczyzną styl Jana Chryzostoma na Gosławicach Paska. Składkowski miał rozmach, dynamiczność, ujawniał ją zwłaszcza w sprawach, do których dorósł, a więc przede wszystkim w sprawach klozetów i urządzeń sanitarnych. Jego reformy w tej dziedzinie były tak arbitralne i tak energicznie przeprowadzane w całej Polsce, że nazwałem go ,Piotrem Wielkim w klozetowej skali'. Za czasów jego premierostwa przywieziono do Polski zwłoki króla i wielkiego księcia Stanisława Augusta. Składkowski oświadczył, że nie może tego króla pochować na Wawelu, bo to był zły król, i w nocy po kryjomu kazał go zamurować w zakrystii w Wołczynie, b. rodzinnym majątku Poniatowskich na Podlasiu. Pisałem mu wtedy dość wyraźnie: ,zobaczymy jeszcze, na jaki pogrzeb pan zasłużysz'. Istotnie, gdy cała Europa budowała schrony, Składkowski wiercił dziury w płotach, domagając się, by cała Polska miała płoty z drutu lub żeby chłopi bielili swe chaty. Nawet w tragicznym odwrocie z Polski sam premier spisywał protokoły za niechlujnie utrzymane śmietniki. Tragizmem narodów słowiańskich są rządy państw oddane obłąkańcom; lejce rozbieganej czwórki czy kierownica samochodu w rękach obłąkańca nie są widokiem tak tragicznym jak obłąkane władztwo nad wielkim państwem i żywym narodem. Paweł I, obłąkany rycerz, wizjoner średniowiecza na tronie Rosji. Rasputin, u nas Składkowski. Był to zresztą dobry człowiek, dobry żołnierz, dobry Polak. Zwichnęli mu umysł, pozbawili poczucia uczciwości żołnierskiej ci, co zrobili go premierem, wyrządzając mu tym największą osobistą krzywdę" *. * Stanisław Mackiewicz (Cat): Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r., Londyn 1941, s. 278- 279. Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1988 LI-0 TKK A * ! Biblioteka WDiNP UW 1098004486 ISBN 83-11-07600-6 Cat miał powody, by nie lubić ostatniego premiera II Rzeczypospolitej, bo na jego to właśnie polecenie znalazł się, na krótko zresztą, w Berezie Kartuskiej. Pamiętajmy też, że cytowany fragment pisany byJ w kilkanaście miesięcy po klęsce wrześniowej. W miarę upływu czasu historiografia emigracyjna łagodniała w ocenach generała Felicjana Sławoja Składkowskiego. Władysław Pobóg-Ma-linowski stwierdzając, iż powołanie gabinetu Składkowskiego było rezultatem kompromisu pomiędzy Mościckim i Rydzem-Smigłym, wskazywał, że w tej sytuacji premier "musiał zrezygnować ze swoich konstytucyjnych praw i obowiązków", bowiem każdy z ministrów "miał swe oparcie albo u Prezydenta, albo u Śmigłego, i stąd zależność ich od premiera była umiarkowana i względna". W rezultacie "ograniczony w roli premiera, mógł Składkowski tym więcej czasu l energii poświęcić sprawom wewnętrznym, zrobił też bardzo dużo w zakresie usprawnienia administracji i podniesienia stanu sanitarnego kraju; ponadto - zarządzenia jego o odnowieniu domów, porządkowaniu dróg, burzeniu płotów, wprowadzaniu siatkowych ogrodzeń, zakładaniu trawników, sadzeniu drzew zmieniały wygląd przedmieść, dzielnic, ulic w całej niemal Polsce, dawały przy tym możność dorywczego zatrudnienia do 120 tyś. ludzi, a więc i ważnego odciążenia problemu bezrobocia" *. Adam Krzyżanowski, wybitny ekonomista i człowiek dobrze zorientowany w personaliach obozu sanacyjnego, pisał, że "Sławoj Składkowski był człowiekiem szczęśliwym. Zaciągnął się do Legionów. Czuł się stale żołnierzem, powołanym li tylko do wykonywania rozkazów, wydawanych przez przełożonych, którzy za niego myśleli i kierowali jego postępowaniem. Nfe żarła go ambicja wpływania na tok wypadków. Wystarczyło mu być posłusznym komendantowi Legionów, a po jego śmierci - następcy" **. Podobnie pisze o Sławoju Składkowskim Paweł Zaremba stwierdzając, że jego osoba i działalność "były i wówczas, i później ulubionym przedmiotem różnych anegdot i dykteryjek, po części prawdziwych, a po części tylko dowcipnych. Składkowski się wcale na nie nie oburzał, a będąc sam - jak wiemy chociażby z jego twórczości literackiej - człowiekiem bardzo dowcipnym, z dużym zapałem tę atmosferę wokół swojej osoby podsycał. Sprawiedliwość wymaga przyznania mu wielu zasług dzięki jego pracowitości i zapobiegliwości, lecz raczej jako ministra spraw wewnętrznych, a nie premiera rządu. Sam mówił o sobie z humorem, że jest premierem ,faute de mieux' - z braku kogoś lepszego, lub inaczej, że każdy inny premier komuś by przeszkadzał. Przyznawał też, że zawsze wykonywał rozkazy Piłsudskiego, jako wojskowy. W rzeczywistości był wojskowym lekarzem. Po śmierci Piłsudskiego obją! * Władysław Pobóg-Malinowski: Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945. Tom drugi, część pierwsza, Londyn 1953, s. 645-646. ** Adan Krzyżanowski: Dzieje Polski, Paryż 1973, s. 195-196. premierostwo, gdyż tego sobie życzył następca Piłsudskiego - to znaczy 3migły-Rydz jako najstarszy oficer" *. Historiografia krajowa nie zajmowała się dotychczas postacią Sławoja Składkowskiego. W syntezach dziejów II Rzeczypospolitej temu najdłużej urzędującemu premierowi poświęca się w najlepszym razie parę zdań **. W świadomości społecznej utrwalił się raczej stereotyp z Domku z kart Emila Zegadłowicza, gdzie Sławoj Składkowski przedstawiony jest w karykaturalnym uproszczeniu. Koresponduje z tym charakterystyka, którą daje Romeyko: "Sama już sylwetka tego ,męża stanu' wydawała mi się zawsze dziwna. Nie umiałem wyzbyć się wrażenia, że obserwuję takiego sobie pełnego żywotności ,pospolitaka' wciągniętego w mundur o numer za duży, wbitego w, komiśne' buty, któremu jeszcze przed łaźnią i fryzjerem przyczepiano ostrogi, akselbanty i ordery. Wulgarny w zachowaniu się i w mowie, wiecznie się spieszył; ruchy jego były szorstkie, nieopanowane, wzrok rozbiegany, którego nie potrafił zatrzymać na jednym miejscu czy osobie. Widział i słyszał jedynie to, co uprzednio zamierzał zobaczyć czy usłyszeć; zachłystywał się * Paweł Zaremba: Historia dwudziestolecia (1918-1939). Tom II Do druku przygotował Marek Łatyński, Paryż 1981, s. 231. ** W obszernym, czteroczęściowym, tomie IV Historii Polski przygotowanym przez Instytut Historii PAN o Sławoju Składkowskim czytamy: "Nowy premier, lekarz, generał, poprzednio parokrotny minister, oddany całkowicie Piłsudskiemu, uzdolniony publicysta i błyskotliwy mówca był przede wszystkim wykonawcą i powolnym narzędziem w rękach Rydza--Śmigłego, nie posiadał wystarczających kwalifikacji na ten wysoki urząd, jako polityk był indywidualnością mniej niż przeciętną" (s. 225-226). Henryk Zieliński pisze o Składkowskim, że "nie miał on poważniejszych aspiracji politycznych, był typem wykonawcy o raczej ograniczonych horyzontach myślowych, służbiście posłusznego zarówno prezydentowi, jak i generalnemu inspektorowi" (Historia Polski 1914-1939, Wrocław 1983, s. 247). "Składkowski - stwierdza Andrzej Ajnenkiel - zasłynął swymi nagłymi, przeprowadzanymi w różnych porach dnia i nocy, inspekcjami. Chciał w ten sposób usprawnić administrację. Ośmieszano jego usiłowania podniesienia stanu sanitarnego kraju, owo ,malowanie płotów' i .sławojki". Stał się też głośny jako inicjator brutalnych posunięć pacyfikacyjnych, autor pamiętnych słów ,policja strzelała i strzelać będzie', zwolennik głośnego ,i owszem', dającego placet postulowanemu przez prawicę ekonomicznemu bojkotowi Żydów. On też przyczynił się znacznie do ponownego zapełnienia 'Więźniami Berezy. Jako premier ograniczał się przede wszystkim do kierowania resortem spraw wewnętrznych. Próby koordynowania działalności innych ministerstw napotykały przeszkody z tego przede wszystkim powodu, że każdy z ministrów miał oparcie bądź u prezydenta, bądź u Rydza i z tej przyczyny w niewielkim stopniu liczył się z nominalnym szefem rządu" (Polska po przewrocie majowym. Zarys dziejów -politycznych Polski 1926- 1939. Warszawa 1980, s. 518). Piotr Stawecki, świetny znawca problematyki wojskowej II RP, unika oceny Sławoja Składkowskiego (Następcy Komendanta. Wojsko a polityka wewnętrzna Drugiej Rzeczypospolitej to latach 193S-1939, Warszawa 1969. s. 39). od szybkiege mówienia. Umysł jego nie podlegał woli skupienia, zastanowienia się, przemyślenia. Wyniosły, zarozumiały, arbitralny i arogancki w stosunku do podwładnych i mniej znanych - obcych, ,brat łata' w stosunku do ,braci legionowej'..." *. Pamiętać jednak należy, że Romeyko pisze, iż nie może myśleć o Sławoju bez odrazy. W każdym razie ten stereotyp tępego zupaka, maniaka "sławojęk" i radosnego "byczo jest" powszechnie funkcjonuje. Na pewno nie był Sławoj intelektualistą, na pewno zostając premierem znacznie przekroczył próg niekompetencji, ale mimo wszystko i ocena Cata-Mackiewicza, i charakterystyka Romeyki wydają się krzywdzące. Czas już chyba napisać naukową biografię i tej postaci. A materiału, i to różnorodnego, jest bardzo wiele. Póki co należy przedstawić w encyklopedycznym skrócie koleje życia autora Strzępów meldunków. Urodził się 9 czerwca 1835 r w zaborze rosyjskim, w Gąbinie, w powiecie gostyńskim. Jego ojciec, Wincenty, był sędzią. Gimnazjum ukończył Sławoj w Kielcach, do których przenieśli się rodzice, i w 1904 roku zapisał się na Wydział Lekarski Uniwersytetu Warszawskiego. Studiował zaledwie kilka tygodni, gdy za udział w manifestacji na placu Grzybowskim, w dniu 13 listopada, został aresztowany i osadzony na Pawiaku. Był wówczas członkiem "Spójni", organizacji znajdującej się pod wpływem Polskiej Partii Socjalistycznej. Stąd prowadzała już prosta droga do PPS. Po krótkim pobycie na Pawiaku Składkowski odesłany został pod nadzór policyjny do Kielc. Tu w gorących miesiącach rewolucji działa w PPS, często, jak wspomina, wyjeżdżając do pobliskiego Zagłębia. Studia medyczne ukończył w 1911 roku w Uniwersytecie Jagiellońskim i tamże został asystentem u znanego anatoma, profesora Kazimierza Kostaneckiego. Może by i został Sławoj zwykłym lekarzem, gdyby nie wielka wojna. W sierpniu 1914 roku wstępuje do Legionów i służy jako lekarz najpierw w V batalionie, a później w l, 7 i 5 pułku piechoty. Opisał to w dwutomowych wspomnieniach zatytułowanych Moja slużba w Brygadzie. W lipcu 1917 roku, po kryzysie przysięgowym, jako poddany rosyjski osadzony został w obozie oficerskim w Beniaminowie. Wspomnienia z tego okresu ukazały się w tomie zatytułowanym Beniaminów. Gdy wybuchła niepodległość, objął komendę tworzącego się w Zagłębiu Wojska Polskiego. Wówczas to właśnie złożył pierwszy w Niepodległej meldunek Komendantowi. "Broń, odebrana Austriakom i Niemcom - pisze w Strzępach meldunków - dostała się częściowo w ręce ludności cywilnej. Skorzystali z tego komuniści i stworzyli oddziały czerwonej gwardii, zaopatrzone w karabiny ręczne i maszynowe, ćwiczące się na licznych punktach zbornych i wartowniach. Żołnierz, który miał stawić czoło tej lokalnej czerwonej gwardii, był młody, ideowy, ale niedosta- * Marian Romeyko: Przed i po maju, t. 2. Warszawa 1976, s. 274. tecznie wyszkolony, a w wielu wypadkach spokrewniony z komunistami. Trudno było żądać, by strzelaj z zimną krwią do swych krewnych spod czerwonego sztandaru". Od pierwszych dni niepodległości miał więc Sławoj do czynienia z zadaniami raczej policyjnymi niż wojskowymi. Przez kilka miesięcy, do kwietnia 1919 roku był oficerem politycznym w Dowództwie Okręgu Wojskowego w Będzinie. Szybko awansował. Pierwszy meldunek składał u Piłsudskiego jeszcze jako kapitan. Nominację na pułkownika otrzymał ze starszeństwem od l czerwca 1919 roku. Był kolejno szefem sanitarnym dywizji, grupy operacyjnej, armii. W latach 1921-1923 był inspektorem Oddziałów Sanitarnych WP. W 1924 roku skierowany został na kurs w Ecole Superieure de Guerre we Francji. W opinii o nim pisał płk Trousson, dyrektor wyszkolenia Francuskiej Misji Wojskowej: "jego umysł był przyzwyczajony do rozstrzygnięć bezwzględnych i nie podlegających dyskusji. Jego szorstki i niewątpliwie despotyczny charakter zdawał się mięknąć i naginać do naszych rozumowań... Pod szorstką skorupą ukrywa się u niego wielka uczciwość" *. Przewrót majowy zastał Składkowskiego, już jako generała brygady, na stanowisku szefa Departamentu Sanitarnego Ministerstwa Spraw Wojskowych. Nie miał oczywiście żadnych wątpliwości, po której opowiedzieć się stronie. Był piłsudczykiem, choć jak pisał po latach, nie odgrywał wśród piłsudczyków wybitnej roli. W drugim dniu przewrotu, 13 maja 1926 roku, generał Dreszer mianował Składkowskiego komisarzem rządu na m. st. Warszawę, co odpowiadało stanowisku wojewody. Miał za zadanie utrzymać porządek ł spokój w Warszawie oraz zapewnić ludności wyżywienie po normalnych cenach. "Kiedy tylko umilkły strzały uliczne - wspomina Feliks Młynarski - zaraz zgłosił się do Banku Polskiego gen. Felicjan Sławoj Składkowski, mianowany komisarzem na miasto Warszawę. Buńczucznie zakomunikował, że Piłsudski nakazuje utrzymanie stabilizacji złotego. Zapytałem go, czy i ile milionów dolarów przynosi, aby zrealizować taki .rozkaz', ponieważ chyba orientuje się, że stabilizacja będzie wymagać obfitych środków dewizowych. Zdetonowany wycofał się z .nakazu', a tylko prosił o doraźne przeciwdziałanie panice giełdowej, gdyby się zrodziła **. Ale mimo wszystko dawał sobie Sławoj Składkowski nieźle radę na nowym stanowisku. Gdy więc jesienią 1926 roku nastąpiło pierwsze po przewrocie majowym przesilenie gabinetowe i generał Kazimierz Mło-dzianowski opuścić musiał Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Piłsudski wezwał Składkowskiego do Belwederu i oświadczył mu: "No więc zostaniecie ministrem spraw wewnętrznych, bo Młodzianowski nie chce już' dłużej pracować z tym... Sejmem", a gdy zaskoczony Sławoj powiedział, * Centralne Archiwum Wojskowe, sygn. 2150. Dziękuję doc. dr. hab. Piotrowi Staweckiemu za udostępnienie mi tej opinii. ** Feliks Młynarski: Wspomnienia, Warszawa 1971, s. 281. że nigdy z polityką nie miał do czynienia, Piłsudski zakończył audiencję: "Niepotrzebna tu polityka. Wszyscy krzyczą, że jesteście administrator, więc dlatego będziecie ministrem. Zameldujecie się u pana Bartla. No do widzenia!" Te trzy kropki przed słowem Sejm oznaczają słowo nieparlamentarne. Piłsudski często słów takich używał, a autor Strzępów meldunków zastępował je kropkami, co czasami powoduje, że wypowiedzi Piłsudskiego są niezbyt zrozumiałe. Niezwykła to była forma ministerialnej nominacji. Zacytujmy ko mentarz, jakim opatrzył ten fragment Wacław Jędrzejewicz: "Trzeba tu wyjaśnić specyficzny stosunek Piłsudskiego do Sławoja Składkowskiego, którego dobrze znał z Legionów i bardzo lubił. Nie traktował go jednak jako partnera do rozmów, lecz jako oddanego mu człowieka, gotowego ,posłusznie' wykonać wszelkie polecenia, ściśle według otrzymanych in strukcji. Stąd zwykle suchy ton Piłsudskiego i krótkie polecenia. (...) Na tomiast - stwierdza dalej W. Jędrzejewicz - nie należy z notatek Składkowskiego wyciągać zbyt daleko idących wniosków odnośnie charak terystyki samego Piłsudskiego. Miał on wiele postaci i oblicz i potrafił w rozmowach być bardzo różnym. Jeżeli chodzi o omawiane przesilenie gabinetowe, to można sobie wyobrazić, że zaproszenie do rządu takich osobistości, jak Aleksander Meysztowicz lub Karol Niezabytowski, było zupełnie inne. Piłsudski potrafił być w podobnych rozmowach nie słychanie finezyjnym w doborze argumentów, uważnym w wypowiadaniu swoich myśli, a także w użyciu osobistego czaru w stosunku do ludzi, co wielu współczesnych podkreślało" *. * Sławojowi Składkowskiemu, jak wynika ze Strzępów meldunków i innych jego wspomnień, nigdy nie było dane owej finezji doświadczyć. Jego stosunek do Komendanta był bezkrytycznie bałwochwalczy, co - jak się wydaje - czasami Piłsudskiego denerwowało. Sam Sławoj Skład-kowski "zwykł mawiać, że jest koniem ujeżdżanym przez Marszałka Piłsudskiego i gdy na życzenie Marszałka ustępował z jakiegokolwiek stanowiska, twierdził, że ,jak dobry ogier, z lekka popierdując odchodzi do stajni" **. Ministrem spraw wewnętrznych był ponad trzy lata, bo od 2 października 1926 do 7 grudnia 1929 roku. Następnie powrócił na siedem miesięcy do wojska, jako zastępca szefa administracji armii, by 3 czerwca 1930 roku ponownie objąć resort spraw wewnętrznych. On to właśnie przeprowadził aresztowania przywódców Centrolewu. Do wojska powrócił w czerwcu 1931 roku na stanowisko II wiceministra spraw wojskowych i szefa administracji armii. Jak już wspomnieliśmy, 15 maja 1936 roku, * Wacław Jędrzejewicz: Kronika życia Józefa Pilsudskiego 1857-1935. Tom drugi. Londyn 1977, s. 250. ** Henryk Gruber: Wspomnienia i uwagi. Londyn b.r.w., s. 302. 10 awansowany dwa miesiące wcześniej na generała dywizji, został szefem rządu. Po klęsce wrześniowej został internowany w Rumunii. W czerwcu 1940 roku, wyposażony przez ambasadę polską w Bukareszcie w fałszywy paszport, wyjechał przez Bułgarię do Turcji. Po półrocznym pobycie w Turcji, w styczniu 1941 roku przetransportowany został do Palestyny. Tu przyjęto go do armii, powierzając "inspekcję jednostek i instytucji Armii Polskiej na terenie Palestyny pod względem sanitarnym". Już jednak po czterech miesiącach przeniesiony został do tzw. II grupy, czyli stal się oficerem bez przydziału. W 1947 roku przeniósł się do Wielkiej Brytanii i zamieszkał w Londynie, gdzie zmarł 31 sierpnia 1962 roku. Na emigracji sporo pisał. Między innymi opublikował obszerną relację o pracach i czynnościach rządu polskiego we wrześniu 1939 roku. Rozproszone po różnych emigracyjnych pismach teksty zebrane zostały w dwóch książkach *. Sławoj Składkowski miał zwyczaj codziennego notowania swych czynności w specjalnych zeszytach. "Przez długie trzynaście lat pracy w rządzie od 1926-1939 roku - wspominał - nazbierało się jedenaście tych zeszytów, bogatych w treść i tajemnice państwowe. Na szczęście zapełniane były one mym mało czytelnym pismem, tak że niełatwe do szybkiego odczytania, ale na pewno dość przejrzyste przy powolnym odcyfrowywaniu i przy użyciu szkła powiększającego. Postanowiłem zabrać tę walizkę ze sobą do Bukaresztu, a w razie ucieczki stamtąd, albo ulokować ją u zaufanych ludzi, albo raczej zniszczyć jej zawartość, by nie wpadła w ręce niemieckie lub bolszewickie" **. Niestety zeszyty te zniszczył. Cztery razem z Jakubem Krzemieńskim utopili w jeziorze, pozostałe pracowicie moczył w hotelowej umywalce, by zamazał się kopiowy ołówek, którym były pisane, i następnie wyrzucał. W ten sposób jedno z ciekawszych źródeł do pomajowych dziejów II Rzeczypospolitej zostało unicestwione. Zeszyty te niewątpliwie wykorzystał przy pisaniu Strzępów meldunków. Pierwsze wydanie ukazało się z datą 1936 ,roku, ale egzemplarze gotowe były już w końcu 1935, a więc w kilka zaledwie miesięcy po śmierci Piłsudskiego. Pojawienie się tej książki było sensacją polityczną. Ukazywała ona bowiem Piłsudskiego nie znanego szerszej opinii, ukazywała sposób podejmowania decyzji politycznych, ujawniała wiele spraw dotychczas otoczonych tajemnicą. I była to książka - oczywiście wbrew zamierzeniom autora - demaskatorska. Mieczysław Niedziałkowski, wybitny działacz socjalistyczny, pisał: "Ciekawe są podane w książce fakty. Ciekawa - niesłychanie mentalność autora, który pisząc z niewątpliwą szczerością, nie * Kwiatuszki administracyjne i inne. Londyn 1959; Nie ostatnie słowo oskarżonego. Wspomnienia i artykuły. Londyn 1964. ** Nie ostatnie słowo oskarżonego..., s. 384, 399-400. 11 zdaje sobie sprawy, że kreśląc wizerunek lat ubiegłych zbudował, jeśli mowa o postaci marszałka Piłsudskiego - krzywe zwierciadło; - gdy idzie o tzw. otoczenie marszałka Piłsudskiego zv/ierciadło najdokładniejsze. Ja osobiście, gdym przeczytał Strzępy meldunków, powiedziałem sobie: a jednak nie przypuszczałem, że to było... aż tak... z tym otoczeniem" *. Piłsudczycy rzeczywiście znaleźli się w delikatnej sytuacji. Tym bardziej że Strzępy meldunków ukazały się w okresie - jak nazwał to Bogusław Miedziński - dekompozycji obozu rządzącego. Po śmierci Komendanta rozpoczęła się bowiem ostra walka na szczytach obozu sanacyjnego. Była to walka o koncepcję sprawowania władzy, a tym samym o wpływ na podejmowane decyzje. Nie wnikając w szczegóły stwierdzić można, iż śmierć Piłsudskiego spowodowała destabilizację w piisudczy-kowskiej elicie władzy. Objęcie Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych przez odsuniętego do tej pory od działalności politycznej Rydza-Smig-łego oznaczało istotną zmianę w utrwalanej od końca lat dwudziestych hierarchii grupy kierowniczej. Równocześnie uaktywniło się również dotychczas odsunięte od decyzji politycznych środowisko związane z prezydentem Mościckim. Klęska polityczna obozu sanacyjnego w wyborach jesienią 1935 roku stanowiła dodatkowy cios dla dotychczasowej grupy kierującej obozem. Nic więc dziwnego, że Strzępy meldunków przyjęte zostały przez piłsudczyków z dość wyraźnym zakłopotaniem. Ślad tego można znaleźć w posłowiu autora do wydania emigracyjnego i w zmianach, których dokonał w tym wydaniu **. Publiczne wypowiedzi były jednak nader pozytywne. .Juliusz Kaden-Bandrowski pisał w "Gazecie Polskiej", że chciałby posprzeczać się z kolegą Składkowskim o skromność tytułu: "Tak, tak z kolegą! Bo jeśli na myśl o takim koleżeństwie jeżą się na mundurze generała świetliste pioruny generalskie, a gwiazdy kołnierza ze swych orbit wyskakują, to jednak muszę Składkowskiego poczytywać za kolegę i za jakiego kolegę? Ależ to pisarz wyborny i rasowy pamiętnikarz każdą scenę pamiętający * "Prosto z mostu" 1936, nr 6. ** "...podczas gdy jedni przy czytaniu książki płakali, inni, nie obejmując całości, wyśmiewali zawarte w niej szczegóły lub oburzali się z powodu ich ujawnienia, czasem niektórzy może nawet ze względów subiektywnych". I dalej pisząc, że w powojennej Polsce książki jego są zakazane, dodaje: "Tak się jednak dziwnie składa, że i tu, na wygnaniu, co za dziwna zbieżność, są jednostki chcące przemilczeć moją działalność, nawet pisarską, ł nie uznają tego, że od lat 28, gdzie tylko mogę i jak tylko umiem najlepiej, podnoszę znaczenie dla dziejów Polski postaci Marszałka Piłsudskiego. Niestety np. w broszurze ,W ćwierćwiecze zgonu' nie ma ani słowa o moich kilku książkach, licznych broszurach i artykułach o Komendancie. Co skłoniło członków Sekcji Wydawniczej Komitetu do tego wiele mówiącego przemilczenia - nie wiem". Sławoj Składkowski: Strzępy meldunków. Londyn 1965,-s. 181-182. Obecne wydanie zostało oparte na edycji Strzępów meldunków z 1936 roku, III nakład, i nie uwzględnia zmian dokonanych na emigracji. 12 żywo, umiejący każde zdarzenie najprostszymi słowami poprowadzić, a szczegółami nie zaciemnić, a uwagami nie przytłoczyć, a zapamiętać najdrobniejsze okoliczności, rzeczy tylko potrzebne uwzględnić. (...) Dla nas zwykłych czytelników, zwykłych obywateli państwa nie są to strzępy, lecz •wprowadzenie do najwspanialszej pracowni, w której razem z wodzami, wodzów za uczniów mając pracował i tworzył nasze dzieje jeden z najmocniejszych i najświatlejszych ludzi epoki" *. "Stosunek autora do Marszałka Piłsudskiego - pisał inny recenzent - przypomina, a raczej pokrywa się całkowicie z kultem żołnierzy napoleońskich dla Wielkiego Cesarza. Bezwzględne, bezgraniczne posłuszeństwo, najszczersze przywiązanie i oddanie, nie tkliwa, lecz przesiąknięta całą istotą żarliwa miłość, gotowość do największych oliar i poświęceń, każdy najbardziej nawet bezwzględny rozkaz zostanie wykonany, każde życzenie zostanie spełnione bezzwłocznie, bez najsłabszego odruchu sprzeciwu, bez zastanowienia się, bez szukania odpowiedzi na pytanie - po co czy na co? Umrzeć, jeśli tego zażąda Komendant, przyjąć tekę ministra lub zejść nagle w dół na stanowisko niższe i tam z takim samym oddaniem, z taką samą żarliwością i zaciętością realizować myśl, która brzemieniem rozkazu spadła na duszę. Uwielbiam i nie staram się rozumieć - oto w kilku słowach ujęta podstawa tego stosunku" **. Od pierwszego wydania Strzępów meldunków minęło ponad pół wieku. Żyjemy w państwie o innym systemie politycznym, innych granicach, innej strukturze narodowościowej i społecznej. Ta książka jest książką czasu minionego, świadectwem epoki, którą zamknął rok 1939. Ale właśnie dlatego warto ją przeczytać. By lepiej zrozumieć ów czas miniony. ANDRZEJ GARLICKI * "Gazeta Polska" 1935, nr 356. ** Władysław Pobóg-Malinowski w: "Nowa Książka" 1936, z. 7, s. 378. Kazimiera Iłłakowiczówna, która w 1939 r. opublikuje hagiograficzną Ścieżkę obok drogi, opisującą jej kontakty z Piłsudskim, zgłosiła Strzępy meldunków do nagrody literackiej "Wiadomości Literackich". W głosowaniu czytelników otrzymały 48 głosów (na ogólną liczbę 1013 głosów). Ręcz ciekawa, że "Wiadomości Literackie" nie zamieściły recenzji ze Strzępów meldunków. "STRZĘPY" - TYLKO MELDUNKÓW Dużo rzeczy mówionych przez Komendanta oddać nie potrafię, mimo że zapisywałem je dosłownie w czasie meldowania się. Dużo rzeczy pisać jeszcze nie wolno - stanowią tajemnicą Państwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |