[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy Erin opuszczała Wade’a, poprzysięgła sobie, że nigdy do niego nie wróci. To on zrujnował jej życie, karierę... i przez niego straciła dziecko, którego oczekiwała. Jeszcze niedawno była znaną modelką, ubierającą się w jedwabie i koronki a teraz z trudem składała na powrót kawałki, na które rozpadło się jej życie. A teraz Ty chciał, aby wróciła. Jak zdołała stanąć twarzą w twarz z mężczyzną, którego nienawidzi najbardziej na świecie, z mężczyzną ze zlodowaciałym sercem...?
ROZDZIAŁ 1
Szpitalna sala przyjęć była pełna, ale mężczyzna, który właśnie wszedł nie zauważył ani nudzących się dzieci ani dorosłych wypełniających poczekalnię. Jego koszula zapiętą była tylko do połowy, wyglądało też, że nie miał też czasu żeby się ogolić i uczesać. Stanął przed biurkiem, obok wejścia, a sam jego wygląd przyciągnął natychmiast uwagę pielęgniarki. — W czym mogę pomóc? — zapytała uprzejmie. — Zadzwonili do mnie z policji i powiedzieli, że przywieźli tu mojego brata. Nazywa się Bruce Wade — odpowiedział ostrym głosem, nie mogąc opanować niecierpliwości. — Zabrali go na chirurgię — odpowiedziała pielęgniarka zaglądając do komputera— Tego pacjenta przyjmował doktor Lawson. Chwileczkę, proszę poczekać. Pielęgniarka podniosła słuchawkę, nacisnęła jakiś przycisk i wymamrotała coś do telefonu, podczas gdy Tyson Wade przebiegał wzrokiem korytarz. Skórzana kurtka powodowała, że wydawał się jeszcze wyższy niż w rzeczywistości, a kapelusz z szerokim rondem, w jasnym kolorze, stanowił żywy kontrast z jego twarzą, która wyglądała jakby zrobioną ją z niewyprawionej skóry i kamienia. Wszystko było takie zwyczajne tego dnia... Pracował nad księgami rachunkowymi, sprawdzając możliwość sprzedaży niektórych sztuk ze swojego stada czystej krwi Santa Gertrudis, kiedy niespodziewanie zadzwonił telefon. To pewnie Bruce, pomyślał. Zbyt wiele się wydarzyło, żeby mógł pogodzić się ze swoim młodszym bratem, ale był pewien, że ma jeszcze czas. Musi mu to powiedzieć. Mężczyzna ubrany na zielono wszedł do sali i ściągając maskę i czepek, zbliżał się do Ty. — Pan Wade? — zapytał. Ty zrobił krok w jego stronę. — Co z moim bratem? Doktor zaczął mówić, ale przerwał, żeby zaprowadzić Ty do małego, pustego pokoju. — Przykro mi — powiedział delikatnie — Miał zbyt wiele obrażeń, straciliśmy go. Ty nie wykonał żadnego gestu. Miał wieloletnią praktykę w ukrywaniu bólu, trzymaniu uczuć zawsze pod kontrolą. Mężczyzna z takim wyglądem, jak on, nie mógł sobie pozwolić na luksus ich okazywania. Tak, więc siedział, nieporuszony, przyglądając się twarzy lekarza, próbując jednocześnie oswoić się z myślą, że nigdy nie zobaczy już swojego brata, że od tej chwili został sam, zupełnie sam. — Czy to stało się szybko? —zapytał tylko. Lekarz skinął głową. — Był nieprzytomny, kiedy go przywieźli i nie odzyskał już przytomności. — Powiedzieli mi, że było drugie auto poszkodowane w tym wypadku, jest jeszcze ktoś ranny? — Nie. Drugie auto to jedna z tych ogromnych ciężarówek, zaledwie kilka wgnieceń. Pański brat próbował go wyprzedzić, i zrobił nagle zwrot, baz żadnego wytłumaczalnego powodu. Ty próbował rozmawiać z Brucem o niebezpieczeństwie, jakie stanowiło jego auto, ale bez powodzenia. Jakakolwiek rada, której chciał udzielić starszy brat, była natychmiast odrzucana. Była to jedna z konsekwencji rozwodu ich rodziców. Bruce był wychowywany przez matkę, a Ty przez ojca; różnice w ich wychowaniu były miażdżące, nawet z punktu widzenia osób postronnych. Lekarz wyciągnął w jego stronę torbę z rzeczami osobistymi Bruce: zniszczone ubranie, chusteczka z drobnymi monetami, jakieś klucze, i zwitek kilkuset dolarów. Ty patrzył na to, nie próbując wziąć, więc lekarz z powrotem po kolej włożył rzeczy do torby. — Miał tylko 25 lat — powiedział cicho. — Przykro mi, że nie mogliśmy go uratować — powtórzy szczerze doktor Lawson. Ty skinął, zatopiony w swych własnych wspomnieniach. — Nie chciał sobie pomóc, szybkie samochody, łatwe kobiety, alkohol,... Powiedzieli mi, że nie był pijany — dodał, zwracając swoje szare oczy na lekarza. Doktor Lawson skinął głową. — Miał zwyczaj pić za dużo — kontynuował, spojrzał na torbę — Próbowałem wybić mu pomysł tego auta z głowy, mówiłem mu chyba z milion razy. — Jeśli jest pan wierzący, panie Wade, a ja mogę powiedzieć, że wierzę w dzieła boskie, to jest to właśnie jedno z nich. Ty poszukał oczu lekarza, i po chwili skinął głową.
Kiedy wyszedł, w dalszym ciągu padało. Jak na listopad w Teksasie było zimno, ale Ty nie zwrócił na to uwagi. Cały ten pośpiech, i po co? Zjawił się za późno. Na wszystko, co miało związek z Brucem, było już zbyt późno. Nie mógł przestać myśleć o swoim bracie i o tym, czego dowiedział się na temat jego śmierci. Obaj byli podobni fizycznie. Obaj mieli ciemne włosy i jasne oczy, ale oczy brata były bardziej niebieskie niż szare. Był sześć lat młodszy od Ty, niższy, bardziej rozpieszczony i niespokojny. Dla Bruce wszystko było łatwe, i zawsze mógł liczyć na to, że matka przymknie oczy na jego wybryki. Ty wychowywany był przez swojego ojca, człowieka praktycznego i zimnego; mężczyznę, który uważał, że uczucie do kobiety jest słabością i to właśnie wbił synowi do głowy. Jak na ironię, to właśnie Erin była tą osobą, która odciągnęła Bruca od rancza i od niego samego. Erin. Ty zamknął momentalnie oczy, wyobrażając ją sobie z uśmiechem na ustach, jak biegnie do niego, z czarnymi włosami, gładko spływającymi po plecach, twarzą promieniejącą radością, zielonymi, błyszczącymi oczami, i nie zdołał powstrzymać jęku. Oparł się o samochód, żeby zapalić papierosa. Płomień z zapalniczki podkreślił zbyt duże kości policzkowe, orli nos i wydatną szczękę. Nie było nic w jego twarzy, co mogłoby przyciągać uwagę kobiet, a o czym doskonale wiedział, i co być może spowodowało, że od pierwszej chwili tak zaciekle atakował Erin. Była modelką. Bruce poznał ją w San Antonio i przywiózł na weekend na ranczo. Ty był wtedy w korytarzu, patrzył na nią, nie poruszając się, dopóki radość okazana przez dziewczynę podczas powitania nie przemieniła się w niepewność, a w końcu w rozczarowanie. Była taka piękna... jak spełnione marzenie. Wszystkie skryte pragnienia Ty urzeczywistniły się w tym doskonałym ciele i perfekcyjnie ukształtowanej twarzy. Wtedy to właśnie Bruce otoczył ją ramionami, spoglądając oczarowanymi oczami, a Ty poczuł jak cały w środku drętwieje. Erin należała do Bruce, wiedział to od pierwszej chwili, a brata nie ucieszyłoby nic tak bardzo jak przytarcie nosa Ty, chwaląc się nowo poznaną dziewczyną. Ty westchnął głęboko. Ile czasu minęło już od tamtych dni! Pierwsze spotkanie i następujące po nich długie weekendy, kiedy Erin przyjeżdżała na ranczo i nocowała w pokoju gościnnym, zachowując pozory. Conchita, jego gospodyni, polubiła Erin od pierwszej chwili, i traktowała ją, jak kwoka swoje małe, co zachwyciło Erin. Jej ojciec zmarł a matka była nieustająco w podróżach pomiędzy Europą i Ameryką. Wielokrotnie Ty myślał, że życie dziewczyny było tak pozbawione miłości, jak jego własne. Zaciągnął się ponownie papierosem, wydmuchnął gęstą chmurę dymu, niewidzącymi oczyma wpatrywał się przed siebie, wracając do wspomnień. Przeciwstawiał się Erin od samego początku, dokuczał jej, robił wszystko, co możliwe, żeby uprzykrzyć jej pobyt na ranczo, a ona dawała zwodzić się pozorom, aż do tej zimnej i ciemnej nocy, gdy Bruce musiał wyjechać na jakieś pilne spotkanie. Zostali sami w domu, a Ty jak zwykle znów zaczął jej dokuczać. Pamiętał z zadziwiającą jasnością jej zielone oczy, gdy po tym jak go spoliczkowała, gwałtownie wziął ją w ramiona i całował, aż do utraty tchu. Ale największą niespodzianką okazała się Erin, która opasała ramionami jego kark i oplotła go, szukając ponownie jego ust. Wszystko to wydawało się snem. Jej usta tak delikatne, pełne i świeże, jej gibkie ciało przy nim, poduszki przed kominkiem, jego głęboki oddech, i milczenie, kiedy rozbierał ją, pieszcząc jej piersi... Nie zrobiła nic, aby go powstrzymać. Ty pamiętał tembr jej głosu, szepczącego słodkie słowa, podczas gdy rękoma pieścił jej plecy. Zazgrzytał zębami. Nie wiedział, skąd miał sobie wyobrazić, że była dziewicą. Nigdy nie zapomni udręki w jej głosie, strachu, który zobaczył w jej oczach, patrząc na nią z zaskoczeniem. Chciał się wycofać, chociaż w nieopanowaniu przestał w ogóle myśleć, ale ona mu nie pozwoliła. "Nie”, wyszeptała. Było za późno, żeby się cofnąć. Zło się stało i jedyne, co mógł zrobić, to starć się ze wszystkich sił nie zrobić jej krzywdy, ale nie mógł już dać jej przyjemności. Zanim miał szansę spróbować jeszcze raz, okazując jej całą swoją czułość, usłyszeli podjeżdżający pod dom samochód Bruca. I wówczas, z całą wyrazistością wróciły wszystkie wątpliwości, wszystkie skrywane obawy, więc zaczął się śmiać, dręcząc ją, w sposób, który zwrócił ją przeciwko niemu. "Idź sobie”, powiedział, "jeśli nie chcesz żebym wszystko opowiedział Brucowi”. Zebrała swoje rzeczy, drżąc i mieniąc się na twarzy. Ty zobaczył jak wychodzi z pokoju ze łzami ściekającymi po policzkach, i jak w sennym koszmarze, ból wydawał się rozsadzać mu serce, ale był zbyt dumny żeby ją zawrócić i prosić o wybaczenie, wyjaśnić to, co czuł i przedstawić jej swoje zamiary. Następnego ranka, bardzo wcześnie, Erin wyjechała. Bruce nigdy mu nie wybaczył. Domyślił się, co zaszło podczas jego nieobecności, i zmusił Erin do wyznania prawdy. Następnego dnia, również on opuścił ranczo i zamieszkał z przyjacielem w a San Antonio. Erin przeniosła się do Nowego Jorku żeby kontynuować karierę, a jej twarzy prześladowała Ty z błyszczących okładek gazet. Wspomnienie tamtej nocy również zaczęło go prześladować. Trzymając ją w ramionach, był w raju, ale tym samym dawał jej okazję do zobaczenia, jak łatwo można było go zranić. Była taka piękna... Zbyt piękna żeby zwrócić uwagę na mężczyznę tak nieokrzesanego i tak niedoświadczonego. Rady jego ojca rozbrzmiewały z mściwością w jego głowie. Ta kobieta była Bruce, nie twoja. Nigdy nie będziesz jej miał, będzie lepiej, jeśli pozwolisz jej odejść. Ale zanim Bruce opuścił ranczo, odpłacił mu się z nawiązką oświadczając, że Erin go nienawidzi, za to, co zrobił, i jego "nieudolność w łóżku", i ogólnie budzi w niej wstręt. Ty poczuł się tak poniżony, że zaczął pić tequilę, i pogrążył się w głębokim letargu na dwa kolejne dni. Erin wróciła na ranczo dwa miesiące później, z zamiarem rozmowy. W chwili kiedy wyprowadzał klacz ze stajni, zobaczył ją w małym sportowym aucie, bardzo podobnym do tego, w jakim Bruce miał umrzeć 6 miesięcy później...
Muszę z tobą porozmawiać — powiedziała czystym i jasnym głosem. — O czy moglibyśmy porozmawiać ty i ja? — Jeśli tylko zechciałbyś mnie wysłuchać... — kontynuowała, patrząc z dziwną prośbą w zielonych oczach. Wbrew sobie, Ty czuł jak go przyciąga. Przyglądał się Erin, ubranej w zielony, obcisły kostium, który kusząco uwydatniający wszystkie krągłości, podczas gdy wiatr pieścił włosami jej ramiona. — Nie jesteś zjawą, prawda? — zapytał drwiącym tonem, w tym czasie jego oczy ślizgały się po niej — Z iloma facetami spałaś od kiedy stąd wyjechałaś? —Z żadnym... —odpowiedziała drżącym głosem, jakby nie spodziewała się tego ataku, — Nie było żadnego, poza tobą. Ty wybuchnął śmiechem, ale jego oczy pozostały tak zimne jak stal. — Jeśli szukasz dobrego kochanka idź do Bruce’a. Być może sprawy wymknęły mi się trochę spod kontroli, ale nie muszę żenić się z tobą. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Uliczna dziwka to święta w porównaniu z twoją matką a twój ojciec nie był nikim innym jak oszustem, który umarł na raka. Pochorowałbym się ze wstydu, gdybym musiał przedstawić cię przyjaciołom. Erin zbladła, a jej oczy straciły swoją delikatność. — Nie mogę zmienić sobie rodziców, ale ty musisz mnie wysłuchać. Tamtej nocy... — Co się stało? — zapytał, udając znudzonego — Planowałem uwieść cię żeby później móc powiedzieć o tym Brucowi, ale wyjechałaś i nie było takiej potrzeby, — dopiekł jaj, kończąc krótko całą sprawę i zapalając papierosa, żeby na nią nie patrzeć. — Nie byłaś niczym innym jak przygodą na jedną nocy, kochanie. To wszystko. Oczy dziewczyny wypełniły się łzami, a on poczuł jak nóż wbija mu się w serce. Jak by nie było, w końcu wszystko opowiedziała Brucowi, czyż nie? — Jakie to musiało być poświęcenie z twojej strony — skomentowała niskim i smutnym głosem — Przypuszczam, że to było wielkie rozczarowanie. — Zgadzam się z tobą. To była totalna klapa. Dlaczego wróciłaś? Bruca tu nie ma i tylko mi nie mów, że o tym nie wiedziałaś. — Nie szukam Bruce — wybuchła — Oh, Ty! Nie spotkałam się z nim odkąd stąd wyjechałam. To ciebie szukałam. Muszę ci coś powiedzieć... — Muszę zająć się zwierzętami — przerwał jej — Idź sobie. Zielone oczy straciły cały swój blask, i Erin przez chwilę popatrzyła na niego, ale w końcu odwróciła się na pięcie, i odeszła. — Chwileczkę! — krzyknął. Obejrzała się z nadzieją. — Tak? Ty zaśmiał się drwiąco, robiąc ostatni wysiłek, żeby się nie poddać. — Jeśli chciałaś mnie zobaczyć, żeby jeszcze raz potarzać się w sianie, klacz może jeszcze trochę poczekać. Być może będziesz lepsza niż ostatnim razem. Erin zamknęła oczy. — Jak możesz tak do mnie mówić, Tyson? — wyszeptała, i kiedy otworzyła oczy zobaczył tak bezbrzeżny smutek, że musiał odwrócić wzrok — Jak możesz być tak okrutny? Och, Boże, nie wiesz tego, co ja...! Ty był o krok od tego, żeby zapomnieć o swojej przeklętej dumie i biec za nią. Ruszył w jej stronę, ale Erin szybko odwróciła się na pięcie, pobiegła do swojego samochodu, przekręciła kluczyk i ruszyła z piskiem. Śledził auto, dopóki nie stracił go z oczu. Potem została już tylko pustka, zimno i samotność.
To był ostatni raz, kiedy Ty widział Erin Scott. A teraz Bruce nie żył. Czy widywali się? Bruce nie powiedział na ten temat ani słowa. Cóż, prawda wyglądała tak, że praktycznie nie rozmawiali ze sobą od tego czasu. To również bolało. Ostatecznie, wydawało się, że wszystko sprawia ból. Zgasił papierosa. Musiał przygotować pogrzeb. Nie wiedział, czy przyjaciel, z którym mieszkał Bruce, wiedział, co się wydarzyło, wsiadł więc w samochód i pojechał do niego. Dobrze byłoby porozmawiać z kimś, kto znał jego brata, kto mógł powiedzieć, czy Bruce mu wybaczył? To była właściwie jedyna sposobność rozgrzeszenia, ale Tyson Wade nigdy by się do tego nie przyznał, nawet sam przed sobą.
ROZDZIAŁ 2
Przyjaciel, z którym mieszkał Bruce, Sam Harris, był nieśmiałym ekonomistą, mężczyzną uprzejmym, tak zresztą jak go opisywał Bruce. Pił drinka, kiedy Ty wszedł do apartamentu. — Bardzo mi przykro — powiedział szczerze — Właśnie dowiedziałem się z telewizji. Boże, jak mi przykro. Bruce był cudownym człowiekiem. — Tak — odpowiedział Ty i trzymając ręce w kieszeniach, rozejrzał się po małym apartamencie. Nie było w nim nic szczególnego, co wskazywałoby, że tu mieszkał Bruce, z wyjątkiem małej fotografii przedstawiającej Erin siedzącą na ławeczce w kostiumie kąpielowym. — Biedny facet — skomentował Sam, siadając na sofie z kieliszkiem w dłoni — Uwielbiał ją, ale bez wzajemności — i kiwając głową w stronę łóżka dodał — Tam, w pudełku jest plik listów, które mu odesłała. Ty poczuł chłód w sercu. — Listy? — Tak — odpowiedział Sam, podnosząc pudełko. Było ich dwanaście, wszystkie, które Bruce wysłał do Erin. Żaden nie był odpieczętowany. Był również list od niej do Bruca. Wyglądał na nowszy i był otwarty. — Oszalał, kiedy to przeczytał — wyjaśnił Sam — Ja nie miałem odwagi tego zrobić. Po tym wszystkim, wydawało mi się, że się zmienił. Przeklinał i złorzeczył przez cały czas. No i zmienił swój testament... Chciałem do ciebie zadzwonić, ale pomyślałem sobie, że to w końcu nie moja sprawa. Poza tym wiesz, jaki potrafił być Bruce, kiedy uwierzył, że ktoś go zdradził. Jak by nie było, był moim przyjacielem. Ty spojrzał na listy i żołądek podszedł mu do gardła. — Są jeszcze inne rzeczy w pudełku — wskazał Sam, i usiadł ponownie — Nie mogę pogodzić się z tym, że nie żyje — zamruczał, nieobecny — Mam wrażenie, że w każdym momencie może pojawić się w drzwiach. — Jeśli miałbyś czas, byłbym ci wdzięczny, za spakowanie jego rzeczy — poprosił Ty cicho— Spakuj je i odeślij. — Zajmę się tym, nie musisz się martwić. Chciałbym przyjść na pogrzeb. ... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |