[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Paweł Skrobanek Morfirion Ukochanej żonie i córkom, dla których ta historia powstała Z lekcji fizyki... Istnieje kilka podstawowych rodzajów oddziaływań. Znacie grawitację, elektromagnetyzm. Będziecie się uczyć o oddziaływaniach silnych i słabych. Istnieją też różne teorie opisujące nasz wszechświat. Jedną z nich jest teoria strun, która mówi, że nasz wszechświat budują drgające struny. We wszechświecie takim jak nasz niektóre wymiary i oddziaływania mogą nie występować. Mogą jednak istnieć takie wszechświaty, gdzie wymiarów jest więcej i działają jeszcze inne siły. Czy takimi oddziaływaniami można by powstrzymać grawitację, zatrzymać reakcję jądrową, sprawić by prąd przestał płynąć? Na to pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć. Z lekcji astrofizyki... Inna teoria wieloświatów pokazuje nam wszechświaty jako swego rodzaju puste całości leżące blisko siebie. Jeśli się „dotkną" powstaje ogromna kosmiczna katastrofa, podobna do wielkiego wybuchu, który stworzył materię w naszym wszechświecie. Jeśli tak było, to miało to miejsce ponad 13 miliardów lat temu. Z legend wymarłego ludu... I przybyli ludzie z gwiazd. Osiedli na Ziemi, uciekając przed wielkim złem. Nie mówili skąd przybyli. Potrafili tworzyć rzeczy z niczego, leczyć chorych, rozmawiać w myślach. Mówili, że to tylko nauka, ale wierzcie mi - to byli czarownicy. Rozdział I Katastrofalny zbieg okoliczności Misja dobiegała końca. Komputer zasygnalizował początek procedury wyjścia z nadprzestrzeni. Somya obserwując migające kontrolki, przeciągała się w fotelu pilota. Jeśli ktoś mógłby teraz przyjrzeć się pilotowi, to zobaczyłby młodą, całkiem zgrabną nastolatkę w skafandrze kosmicznym, dość wysoką jak na swój wiek, której ciemnokasztanowe włosy opadały swobodnie sięgając ramion. Biologicznie Somya miała szesnaście lat i była w tej chwili bardzo zmęczoną nastolatką. Zmęczoną, ponieważ misję rozpoczęła dzień wcześniej, późnym popołudniem i ponieważ wiele zaskakujących zdarzeń i zwrotów akcji nie pozwoliło jej nawet na maleńki odpoczynek... aż do teraz. „Wytrzymaj jeszcze trochę! Już niedługo to się skończy" - pocieszała się w myślach, starając się jednocześnie przyjąć w miarę wygodną pozycję w fotelu najnowocześniejszego statku szpie- gowskiego klasy „gamma". Niestety, całe ciało bolało potwornie. Próbując rozmasować ścierpnięty kark, obserwowała wyjście statku z nadprzestrzeni. Pomieszczenie tonęło w półmroku, a cichy pomruk urządzeń wywoływał bardzo senną atmosferę. Somya musiała bardzo się starać, żeby nie zasnąć. Spojrzała poprzez iluminator na wyostrzający się obraz planety, za którą powinien znajdować się niewielki księżyc - cel jej misji. Księżyc obiegał jedną z dwóch bliźniaczych planet, które z kolei krążyły wokół jasnej gwiazdy widocznej teraz na granicy horyzontu. Gwiazda była kilka razy większa i jaśniejsza od słońca - jak podawał raport, ale odległość planet była na tyle duża, że pozwalała na przeprowadzenie kolonizacji, którą rozpoczęto budową bazy technicznej właśnie na wspomnianym księżycu. Detektory pokładowe milczały - w przestrzeni kosmicznej panował niczym nie zmącony spokój i nic nie wskazywało na to, by cokolwiek mogło zakłócić harmonię tego zakątka wszechświata. „Ciekawe, czy mogłoby na takich planetach samoistnie powstać życie?" - pomyślała, ale zaraz skoncentrowała się na tym, co będzie musiała zrobić. Zgodnie z raportem, a te rzadko się myliły, było wysoce prawdopodobne, że agenci wroga dowiedzieli się o kolonistach na kilka godzin przed nią. Jeśli tak było, to mimo iż posiadała jeden z najszybszych i najnowocześniejszych statków Sojuszu, mogli pojawić się lada moment. Sama kolonia nic dla nich nie znaczyła, ale miała jedną wartościową rzecz - centralny komputer z bezcennymi dla nich bankami danych. Raport z Orbitium (stacji kosmicznej, gdzie spotkała kuriera) podawał: „za wszelką cenę nie dopuścić do przejęcia". „Za wszelką cenę" oznaczało również „poświęcając kolonistów", a Somya wolałaby tego uniknąć. Myślała o alternatywnym rozwiązaniu - nawiązaniu kontaktu i nakazaniu zniszczenia newralgicznych danych. Wszystkie główne komputery posiadały zabezpieczenie z ładunkiem dezintegrującym banki danych. Taki ładunek automatycznie detonował systemy obronne po wykryciu wrogich jednostek w przestrzeni kosmicznej. Problemem był ich brak - nie zostały jeszcze ukończone, a bez nich, wróg mógł się teleportować na planetę i przejąć banki danych zanim ktokolwiek zdążyłby zareagować, a wówczas zagrożone byłoby bezpieczeństwo Sojuszu. Jedynym [ Pobierz całość w formacie PDF ] |