[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Autor: Marian Skutnik

Tytul: KSIĘGOWY I PRESTIDIGITATORZY

 

Z "NF" 9/95

 

 

 

 

   I  Maciej Nowak, alias Rufus, Franciszek Jabłoński, alias

Anzelm i Ireneusz Bąk, alias Fogobaldo zdecydowali się

stworzyć zespół, gdyż z osobna wiodło się im nieszczególnie.

Rufus został liderem grupy z racji wieku i osiągnięć

artystycznych. Jego popisowe numery budziły zachwyt

publiczności zarówno chłopskiej, jak wielkomiejskiej.

Specjalizował się w jasnowidztwie, wróżeniu z fusów i

transmitowaniu jaźni. Szczytowym osiągnięciem, które

wypracował wraz z Anzelmem i Fogobaldo w prestidigitatorskim

trio, było dublowanie samego siebie. Anzelm i Fogobaldo

odgrywali w zespole role drugoplanowe, mimo iż każdy z nich

był bez wątpienia sceniczną osobowością. Anzelm, mistrz

sztuk karcianych, tasował karty posługując się nie tylko

fantastycznie precyzyjnymi dłońmi, ale ustami, podbródkiem i

nosem. Wyciągał tylko takie karty, jakie wprawiały w

zdumienie oczarowanych widzów. Fogobaldo natomiast wyciągał

na świat białe myszki, gołębie, kurczęta i oczywiście

króliki. Najwięcej znajdował ich w lśniących od magii

czarnych cylindrach, ale także w rękawach, kieszeniach,

torbach, butelkach, wreszcie - w tajemnych schowkach

przestrzeni.

 

  II  - Życie to mistyfikacja, jedynie liczby są realne.

Wie o tym każdy księgowy. Kontrole skarbowe nie mają czasu

zajmować się życiem. Co może obchodzić urzędnika skarbowego,

że wydaje pan tygodniowo dziesięć milionów złotych na

utrzymanie dwóch kochanek? Dla niego istotne jest, że

pańska firma ma straty i że wobec tego pan nie ma żadnych

dochodów. Jeśli nie ma pan dochodów, to nie ma pan też

środków do życia. A zatem jeśli przez dłuższy czas w swoich

zeznaniach podatkowych wykazuje pan straty, to oczywiście

wszystko będzie w porządku pod warunkiem, że pan umrze.

Trudno przecież żyć zbyt długo będąc pozbawionym środków do

tego życia niezbędnych. Zgodzi się pan ze mną? Niektórzy

chcieliby całymi latami ponosić straty, a później się

dziwią, że nagle trzeba umierać. Liczby nie kłamią. Liczby

są realne. Jesteś na plusie - żyjesz. Jesteś na minusie -

umierasz.

 

   III  Moment powołania do życia Magicznego Tria RAF -

Rufus-Anzelm-Bąk - był również początkiem działalności

gospodarczej trzyosobowej spółki prawa cywilnego o tej samej

nazwie. A spółce potrzebny był księgowy. Ponieważ żaden z

prestidigitatorów nie miał pojęcia o rachunkowości,

konieczne stało się zatrudnienie profesjonalisty. Wspólnicy

długo szukali właściwego człowieka, aż trafili na magistra

Twardowskiego.

   Właściwie trafił na niego Rufus. Na przyjęciu urodzinowym

u zaklinacza węży spotkał dystyngowanego pana w średnim

wieku, który żywo rozprawiał o liczbach, kontach, księgach

rachunkowych, podatkach i urzędnikach skarbowych. Z

opowieści mężczyzny wynikało, że jest doświadczonym

księgowym. Rufus zapytał go, czy nie podjąłby się pracy w

zespole magików, na co księgowy odpowiedział warunkową

akceptacją. Warunki dotyczyły spraw finansowych. Rufus nie

mógł obiecywać zbyt wiele, ale po negocjacjach mężczyźni

doszli do satysfakcjonujących obie strony uzgodnień.

Magister Twardowski, tak się nazywał pozyskany przez Rufusa

księgowy, rozpoczął następnego dnia pracę dla Magicznego

Tria RAF.

 

   IV  - Każdy się boi kontroli, nie pan jeden. Największą

niedogodnością kontroli jest to, że nie może być

bezwynikowa. Urzędnik, który nie potrafi stwierdzić w

papierach firmy przynajmniej tuzina nieprawidłowości, albo

został przekupiony, albo skąpo wyposażony przez naturę w

komórki mózgowe. W obu wypadkach nie ma prawa pracować w

urzędzie skarbowym. (Nawiasem mówiąc, istnieje tylko drugi

przypadek, a dlaczego, niech się pan domyśli). Gdy już więc

do nas przyszli i nas kontrolują, wiadomo, że będzie kara. 

Podstawowym zadaniem księgowego jest wiedzieć, za co będzie

ukarany. A zatem pewne błędy należy popełniać z rozmysłem i

premedytacją i starać się, by dość szybko rzuciły się w oczy

kontrolerowi. Określenie "dość szybko" jest mało precyzyjne,

ale niestety trzeba się zdać na wyczucie. Jeśli bowiem błędy

będą tak ewidentne, że porażą kontrolujących od razu po

otwarciu ksiąg, wówczas grozi nam masakra. Urzędnicy

skarbowi mogą dojść do przekonania, że robimy sobie z nich

jaja, a tego oni nie lubią. Jeśli zaś błędy zostaną

zakonspirowane i kontrolerzy w ogóle nie będą w stanie ich

odnaleźć, wtedy również grozi nam masakra, bowiem znajdą

błędy, których nie znamy, o których nic nie wiemy, a więc

nie będziemy umieli wytłumaczyć ich istnienia. Księgowi,

którym się wydaje, że potrafią prowadzić księgowość

bezbłędnie, są dyletantami albo młokosami. Już samo

założenie firmy zgodnie ze wszystkimi przepisami jest

niemożliwe. I każdą firmę, która istnieje, można ukarać za

błędy popełnione w czasie jej zawiązywania. Jedynie firma,

która nie powstała, nie może zostać ukarana za błędy

popełnione w czasie jej zawiązywania. Przy czym firma, która

nie istnieje, powinna zostać ukarana za sam fakt

nieistnienia i to karą najcięższą z możliwych, a mianowicie

zakazem prowadzenia działalności. Dla firmy, która

działalności nie prowadzi, zakaz prowadzenia działalności

jest szczególnie dotkliwy. Lepiej już firmę założyć,

popełniając przy tym konieczne błędy i rozpocząć

działalność. Łatwiej bowiem, jak wiadomo, przerwać

działalność, którą się prowadzi, niż taką, której się nie

prowadzi. Ale chyba niepotrzebnie wdałem się w szczegóły. 

 

   V  Niedługo potem nastąpiło wydarzenie, które zaważyło na

przebiegu kariery zespołu RAF. Przeglądając notatki dziadka,

znanego iluzjonisty, Fogobaldo natrafił na opis przedziwnego

numeru, który, jak wynikało z zapisków, nigdy publicznie nie

został przedstawiony, mimo iż był wnikliwie i do końca

opracowany. Fogobaldo pokazywał rękopis dziadka przyjaciołom

drżąc z podenerwowania. Wyglądało, że mają w ręku skarb,

który może zapewnić im powodzenie i bogactwo.

   Gdy Rufus przeczytał po raz pierwszy mocno wyblakły,

kreślony w wielkim pośpiechu tekst, odniósł wrażenie, że ma

przed sobą świadectwo nieprawdopodobnej szarlatanerii.

Później we trzech zaczęli zagłębiać się w poszczególne

zdania, sformułowania, pojedyncze wyrazy, a ciarki przejęcia

i zdumienia chodziły im po plecach.

 

   VI  - Firma, która płaci podatki, ma kłopoty. Proszę się

nie śmiać! Proszę przyjrzeć się liczbom. Z kogo państwo

wyciska najwięcej pieniędzy? Z emerytów oczywiście. Każdy z

nich płaci podatki! Wyobraża pan sobie?! Każdy! Nie ma

emeryta, który by nie płacił! A co pan powie o kondycji

finansowej emerytów? No właśnie. Więc cóż można powiedzieć o

firmie, która zachowuje się podobnie jak emeryt i płaci? 

Agdy ma jeszcze na etacie księgowego, prawnika, menedżera i

- mimo to płaci? Emeryt płaci, bo na księgowego i doradcę

podatkowego go nie stać. Ale bogata, dobrze prosperująca

firma, która płaci podatki, to zupełne nieporozumienie.

Płacą tylko notoryczni outsiderzy, nieuki, ofiary powodzi i

temu podobny element.  Nikt, kto choć trochę się szanuje,

nie płaci podatków. 

 

   VII  Dziadek Fogobalda pisał niedbale i przez to

niektórych słów musieli się domyślać, kierując się logiką

kontekstu. Nie było to łatwe. Fragmenty opisu uporządkowane

według norm przyczynowo-skutkowych wymieszane były z

przypadkowymi wtrętami, z na gorąco poczynionymi

spostrzeżeniami i zagadkowymi dygresjami. 

   Numer opatrzony tytułem "Dublowanie samego siebie"

pomyślany był dla dwóch prestidigitatorów. Jeden miał

odgrywać rolę główną, czyli miał się dublować, zaś drugi

jedynie pomocniczą. Istrukcja dziadka Fogobalda pełna była

szczegółowych wskazań odnośnie usytuowania na scenie

iluzjonistów i ich sprzętu. Z największą pieczołowitością

potraktowana została tak zwana budka dublera, czyli

wyodrębnione i zamknięte pomieszczenie, w którym miał

zjawiać się i spotykać z jednym z widzów niejako "drugi

egzemplarz"  magika. Spotkanie powinno się dokonywać tylko i

wyłącznie w cztery oczy, a każda próba naruszenie tej zasady

mogła zagrażać życiu sztukmistrza. 

 

   VIII  - Jak pan myśli, ile takich kont musi prowadzić

księgowy przeciętnej firmy? Więcej, więcej, dużo więcej.

Osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt, sto! Oto właśnie liczby. I

powiem panu coś w zaufaniu: każde konto ma dwie strony. Żeby

panu nie mieszać w głowie, nazwę je lewą i prawą. Proszę mi

wierzyć, że codziennie księgowy wpisuje różne liczby zarówno

na lewe strony, jak i na prawe. Czuje pan to? Sto

dwadzieścia kont, a każde konto to dwie strony, czyli razem

dwieście czterdzieści stron! To jest tak, jakby pisać

książkę, która ma mieć dwieście czterdzieści stron,

rozpoczynając od wszystkich stron jednocześnie! Jedno zdanie

na pierwszej stronie, jedno na piątej, jedno na dwunastej i

tak dalej. A później dopisujemy drugie zdanie, trzecie i

czasami jest tak, że na stronie piątej jest zdanie trzecie,

a na dwieście piętnastej już siódme, podczas gdy na

sześćdziesiątej ósmej nie ma żadnego. Ogarnia pan? A teraz

niech się pan trzyma, powiem coś, co wprawi pana w

zdumienie. Otóż w jakimkolwiek momencie wypełniania kont

zechciałby pan pododawać do siebie wszystkie lewe strony

osobno i wszystkie prawe osobno, to wie pan, co się okaże?

Suma stron lewych będzie równa sumie stron prawych! Zawsze!

Niezwykłe, prawda? Sam pan widzi, że pańskie sztuczki są w

porównaniu z tą sztuczką dość liche... Nie chcę niczego panu

ujmować, ale niech sam pan przyzna. Sto osiemdziesiąt stron

lewych i sto osiemdziesiąt prawych i zawsze równowaga! Oto

doskonała rzeczywistość! Jak to możliwe? Cóż, mógłbym się

zasłonić tajemnicą zawodową. Chce jednak być z panem

szczery. I powiem panu, że do końca to i ja tego nie

rozumiem. Jestem księgowym od dwudziestu lat i stale

wypełniam strony lewe i prawe, napisałem już więc

kilkadziesiąt grubych powieści i zawsze lewa równała się

prawej, a ja wciąż nie wiem dlaczego. Otóż i - tajemnica

bytu.

 

   IX  Numer zaczynał się od skrępowania iluzjonisty na

środku sceny. Opis zdublowania formułował precyzyjną

procedurę przywiązywania go do drewnianego krzesła z

oparciem i podpórkami pod łokcie i unieruchamiania w

pozycji siedzącej. Należało bezwzględnie przestrzegać każdej

z czynności. Później pozostawało wybrać losowo spośród

widowni dwie osoby, które gotowe by były publicznie

stwierdzić, że mają do siebie pełne zaufanie. Jedna z tych

osób miała w trakcie trwania numeru pilnować pozbawionego

możliwości ruchu prestidigitatora, druga - wybrać się na

skonfrontowanie z jego wierną kopią w budce dublera. Na

wcześniej przygotowanej kartce jeden z widzów wybranych do

współuczestniczenia w numerze miał napisać dowolne zdanie,

zapoznać z treścią tego zdania swoją osobę towarzyszącą i

przekazać złożoną kartkę iluzjoniście stojącemu przy

związanym koledze. Ten z kolei powinien schować kartkę w

kieszonce marynarki kolegi. Później następowały rzeczy

najbardziej niezwykle i równocześnie niezmiernie tajemnicze.

Oto biorący udział w eksperymencie człowiek z widowni

przechodził do wspomnianej już wcześniej budki dublera i tam

odbierał od magika, który w tej samej chwili wciąż tkwił

sztywno na środku sceny, zapisaną przez siebie kartkę.

Następnie wracał na scenę i zdawał relację z odbytego przez

chwilą spotkania z kopią związanego sztukmistrza. Na dowód

spotkania pokazywał kartkę, której autentyczność mógł

potwierdzić jego współpracownik. Ów współpracownik wraz z

całą widownią zaświadczał, że związany iluzjonista nie

wykonywał przez czas trwania numeru żadnych ruchów ani tym

bardziej nie ruszał się z miejsca.  Jednocześnie

prestidigitator nie poddawany zabiegowi dublowania

demonstrował pustą kieszeń marynarki swego kolegi, z której

owa kartka od widza zniknęła. 

 

   X  W księgowości obowiązuje ścisłe planowanie. Przed

rozpoczęciem kolejnego miesiąca trzeba wiedzieć, jakie

zamierzamy ponieść koszty i jakie zrealizować obroty. Myślę

tu o realnych kosztach i realnych obrotach, a więc tych,

które wpisuje się do ksiąg. W życu czasami coś się może

poknocić, w papierach nigdy! Księgowy, który zaczynając

miesiąc nie wie, ile na koniec miesiąca będzie miał zysków

bądź strat, jest ignorantem. Skąd księgowy ma to wiedzieć?

Od swojego zleceniodawcy, oczywiście. Przy czym, proszę

wybaczyć szczerość, znakomita większość zleceniodawców,

czyli właścicieli firm, prezesów, dyrektorów nic nie wie o

realnym świecie, a zatem nie jest w stanie sformułować

właściwych dezyderatów. Współpracując z takim biznesmenem-

przedszkolakiem ograniczam się zwykle do naprowadzenia go na

pożądany trop i pytam: "Podatków nie płacimy?" Na takie

dictum prawie każdy potrafi odpowiedzieć bezbłędnie. Resztę

biorę na siebie.

 

   XI  Wyjaśnienia dziadka Fogobalda były jasne i

zrozumiałe. To znaczy jasne i zrozumiałe było, jak

przetransportować zapisaną przez widza kartkę z jednego

miejsca sceny w drugie. Z takim zadaniem każdy iluzjonista

by sobie poradził. Ale jak miało się dokonać przeniesienie

całego człowieka i to bez poruszania go z miejsca nawet o

milimetr, tego pojąć było nie sposób. Instrukcja nie

pozostawiała jednak wątpliwości: zastosowanie się do niej

miało przynieść spodziewane efekty.

 

   XII  W kontaktach z urzędem skarbowym należy zachować jak

najdalej posuniętą indyferencję. Urzędnicy skarbowi wiele

czasu poświęcają na wyszukiwanie ofiar, a następnie na ich

finansowe masakrowanie. Gdy urzędnik zorientuje się, że coś

może z nas wyciągnąć, to zapewniam pana, że nie popuści, aż

nie wyciągnie wszystkiego. Jak mówiłem wcześniej, każdy

przedsiębiorca jest przestępcą podatkowym. Bo poprzez

swojego księgowego prowadzi księgi rachunkowe, w których

zawsze są błędy, a każdy błąd to usiłowanie oszukania

budżetu państwa, czyli przestępstwo. Każdy przedsiębiorca

zatem z definicji winny jest państwu pieniądze tytułem

rekompensaty za nieustannie popełniane przestąpstwa.

Urzędnicy skarbowi doskonale o tym wiedzą i bez przerwy

rozsyłają do podległych sobie firm (bo, de facto, wszystkie

firmy podlegają urzędom skarbowym) wezwania o zapłatę.

Mniejsza o to, z jakiego tytułu. Tytuł zawsze się znajdzie.

Urzędnik wysyła więc wezwanie i czeka. Najlepszą reakcją w

takich przypadkach jest całkowity brak reakcji. Pierwsze

wezwanie zawsze należy zignorować. Bo być może wysłane

zostało przez pomyłkę, a pomyłki w urzędzie skarbowym

zdarzają się częściej niż w Instytucie Meteorologii. Jeśli

się na takie wezwanie zgłosimy (nie mówię, z pieniędzmi,

mówię, że jeśli w ogóle się zgłosimy), od razu będzie to

sygnał, że mamy nieczyste sumienie. Niby nie było powodu, a

człowiek przyszedł. A jak już przyszedł, to myśli pan, że

ktoś mu powie "Przepraszamy, zaszła pomyłka"? Jak długo mam

do czynienia z urzędnikami skarbowymi, tak długo nie

słyszałem, żeby urzędnik przepraszał petenta. Takie rzeczy

się nie zdarzają. Skoro pan już jest, znajdzie się powód,

żeby panu dokopać! A więc przychodzić do urzędu nie trzeba.

Pierwsze wezwanie prosto do kosza. Jeśli przyjdzie następne,

to bierzemy je i czytamy. W dziewięciu przypadkach na

dziesięć są tam bzdury, które nas nie dotyczą. A wtedy - do

kosza z papierem. Ale może się zdarzyć i tak, że urzędnik

coś przypadkowo wywęszył i chce nas skubnąć. Przyjmujemy

wtedy postawą obronną. Piszemy odpowiedź, w której nazywamy

całą sprawę piramidalnym nieporozumieniem, podajemy

dziesiątki argumentów, że urząd źle trafił z roszczeniami. W

ogóle staramy się maksymalnie zaciemnić obraz sytuacji.

 

   XIII  Trio RAF postanowiło wypróbować recepturę na

najbardziej zdumiewający numer w historii sztuk tajemnych. 

Rufus, jako gwiazda zespołu, musiał wziąć na siebie

obowiązek samorozmnożenia się. Mimo iż był starym, w dodatku

bezdzietnym kawalerem, daleki był od entuzjazmu

debiutujących tatusiów. Krew z jego krwi i kość z jego kości

zaistnieć miały bowiem w sposób zanadto dosłowny, zanadto

diabelski, aby można się było niezdrowo podniecać. 

Przepełniał go lęk. Im bliższy był moment rozpoczęcia

pierwszej próby "dublowania", tym bardziej się bał. Nie

uzewnętrzniał wszak strachu, bo zależało mu na opinii

wyrachowanego profesjonalisty i odważnego człowieka. A że

robił w portki, to jego wewnętrzne zmartwienie. 

   Próbę zaaranżowano w wynajętej sali widowiskowej, z

wielką starannością przestrzegając wskazówek zawarte w

instrukcji dziadka Fogobalda. Zgodnie z wcześniejszymi

ustaleniami Rufus przeznaczony został do roli zdublowania

samego siebie, Anzelm miał być jego asystentem, zaś

Fogobaldo wcielił się w postać przypadkowego widza. Do

udziału w próbie zaproszono również brata Fogobalda, od

którego, jako od laika i technokraty, oczekiwano trzeźwego i

krytycznego spojrzenia na przebieg wydarzeń. 

  Rufus ulokował się wygodnie na krześle z podpórkami pod

łokcie, zaś Anzelm przymocował go do tegoż krzesła za pomocą

grubego sznura, obwiązując mu nadgarstki, łydki i klatkę

piersiową, a następnie skręcając węzeł na wysokości bioder. 

Fogobaldo napisał na kartce papieru formatu zeszytowego

"Zdublować się jest pięknie i higienicznie", zapoznał z

treścią tego zdania swojego brata i przekazał kartkę

Anzelmowi. Anzelm wcisnął kartkę do kieszeni marynarki

Rufusa. Teraz zaczynało się najciekawsze. Fogobaldo miał

pójść do budki dublera na spotkanie ze skrępowanym na

krześle Rufusem i odebrać od niego schowaną w jego marynarce

kartkę. Odległość między budką dublera a krzesłem wynosiła

dokładnie szesnaście metrów i pięćdziesiąt centymetrów.

Fogobaldo przeszedł ten dystans odprowadzany skupionymi

spojrzeniami brata i Anzelma. Zgodnie z instrukcją dziadka

Fogobalda Rufus oczy miał zamknięte. 

   Gdy Fogobaldo zniknął z pola widzenia współpracowników,

salę zaległa głęboka cisza. Bzyczenie fruwającej pod stropem

muchy stało się nagle tak rodzierająco wyraźne, że spłoszona

biedaczka dostała zawału serca i spadła z łomotem na

posadzkę. Teraz nie było słychać już absolutnie niczego poza

monotonnym szmerem wirującej wokół własnej osi Ziemi.

   Po upływie kilkudziesięciu pełnych paraliżującego

napięcia sekund Fogobaldo pojawił się na scenie. W ręku

trzymał zapisaną wcześniej przez siebie kartkę. "On tam był"

- wykrztusił drżącym ze wzruszenia głosem. Cała trójka

zaczęła bić brawo. Rufus odetchnął z ulgą, a na jego twarzy

rozlał się pogodny uśmiech. Anzelm uwolnił kolegę z więzów,

po czym rzucił się w jego ramiona nie hamując radości.

Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Numer był gotowy, aby

włączyć go do programu Magicznego Tria RAF. Iluzjoniści

spodziewali się, że będzie to ich szlagier. 

 

   XIV   - Żaden urzędnik nie zada sobie trudu, by

przeczytać nasze wyjaśnienia. Znajdą się one w koszu na

śmieci. Do nas dotrze kolejne ponaglenie, z podkreślonymi

czerwonym flamastrem dolegliwościami, jakie nas spotkają,

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zawrat.opx.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie można obronić się przed samym sobą.