[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LAILA BRENDEN
ŚMIERTELNY CIOS
Rozdział 1
Ole szybko zeskoczył z konia i z bijącym sercem pobiegł do drewutni. 2 budynku na
górskim pastwisku należącym do Rudningen wydobywały się kłęby białego dymu, ale gospodarz
ani nie słyszał trzasku płomieni, ani nie czuł swądu spalenizny, które świadczyłyby o pożarze.
Obok niedużej szopy roiło się od kaszlących ludzi. W pierwszej chwili Ole nie mógł nikogo
rozpoznać, zaraz jednak dostrzegł mężczyznę, który przewyższał wzrostem pozostałych. Ole
poczuł, że ogarnia go nieposkromiona złość. Miał ochotę rzucić się na Jørna, ale usłyszał znajomy
dziecięcy głos.
- Hannah-Kari! Co się stało? - Ole podniósł córkę wysoko i mocno przytulił, rozglądając się
jednocześnie po polanie w poszukiwaniu Åshild.
- To ja zalałam wodą ogień w piecu! - zawołała Hannah-Kari. - Ten pan chciał zabrać
mamę.
W tym samym momencie Ole dostrzegł Åshild i Sebjørg, a zaraz po chwili zza rogu
wyłonili się Jon i Knut. A więc sytuacja nie była tak groźna, jak się mogło wydawać na pierwszy
rzut oka, pomyślał. Wkrótce dym zniknął uniesiony wiatrem na południe.
- Pali się? - zapytał Ole.
- Nie, to tylko para - odparł Jon. - Nic złego się nie stało, właśnie byłem w środku i
sprawdziłem.
Ole odetchnął z ulgą i spojrzał na mężczyznę, który szedł przez polanę w kierunku konia
uwiązanego w rogu zagrody. Postawił Hannah-Kari na ziemi i spojrzał pytająco na Åshild.
- Zrobił ci krzywdę?
- Nie - Åshild przecząco potrząsnęła głową. - Groził mi tylko i straszył, co się może stać,
jeżeli się nie zrzeknę gospodarstwa ojca.
Ole zagryzł zęby i pobiegł za Jørnem. Nie pozwoli mu tak po prostu odjechać.
- Nie masz odwagi przywitać się z gospodarzem?
- Nie do niego tu przyjechałem - odparł Jørn, trzymając się za poparzoną rękę. Starał się nie
okazywać, że go boli.
- Cóż, nigdy nie grzeszyłeś dobrym wychowaniem -prychnął Ole i złapał konia za uprząż,
gdy Jørn zamierzał go dosiąść. - Czego chciałeś od Åshild?
- Nic ci do tego - burknął Jørn z dawnym uporem. Wyraźnie zbladł i postarzał się, pomyślał
Ole. Mimo to w jego wzroku nadal malowały się hardość i budzący grozę chłód, a sposób, w jaki
Jørn wykrzywiał usta, przyprawiał Olego o gęsią skórkę.
- Jeżeli próbujesz groźbą zmusić Åshild do rezygnacji ze spadku po ojcu, to nic nie
wskórasz. Åsmund dobrze wie, że to się nie uda.
- Twoja żona przyznała, że z jej ojcem sprawa ma się inaczej niż się powszechnie sądzi, i
wystarczy przeprowadzić nowy podział spadku, jak mi się zdaje.
Ole poczuł się trochę niepewnie; nie wiedział, co się wydarzyło pod jego nieobecność. Być
może Åshild rzeczywiście wyjawiła to, co wyznała jej matka na łożu śmierci, i Jørn mówił teraz
prawdę.
- Nie wiem, co Åshild powiedziała albo co musiała powiedzieć, kiedy mnie nie było -
odparł. - Jednak bez względu na wszystko nie powinieneś się do tego wtrącać. To godne
pożałowania, że nachodzisz kobietę przebywającą na pastwisku samą z dziećmi, grozisz jej i
straszysz maluchy.
- Odwiedzam, kogo chcę i kiedy chcę - odrzekł Jørn i postąpił krok naprzód. - I nie cofnę się
przed niczym, żeby pomóc bliskiemu przyjacielowi. Åsmund nie zasłużył na to, byście go tak źle
traktowali. - Jørn uśmiechnął się zjadliwie. - Ale wy potraficie deptać innych, za nic macie dane
obietnice albo czyjeś prawo do wypasu bydła.
Ole od razu się zorientował, o co Jørnowi chodziło. Dawny narzeczony Åshild pewnie do
dziś się nie pogodził, Że nie doszło do ślubu, i to można było zrozumieć, ale że bronił Åsmunda,
który próbował sobie przywłaszczyć cudzą ziemię, to naprawdę żałosne. Widocznie z wiekiem
wcale nie nabrał rozumu.
- A ja jestem panem mojej własności i jeśli tego do tej pory nie zrozumiałeś, to muszę ci
wszystko dokładnie wytłumaczyć. - Ole nie zamierzał być uprzejmy, liczyło się dla niego tylko to,
by Jørn nigdy więcej nie pojawił się w Rudningen. - Nie chcę cię widzieć ani w moim gospo-
darstwie, ani na naszych górskich pastwiskach. Jeżeli kiedykolwiek jeszcze raz postawisz stopę na
mojej ziemi, to postaram się, żebyś kulał na obie nogi. Rozumiesz? - zagroził Ole i niemal od razu
pożałował tych słów. Takie groźby mogą tylko podsycić myśli o zemście.
- Nigdy nie miałem kłopotów ze słuchem - uśmiechnął się Jørn krzywo. - Ale może się
zdarzyć, że niebawem będziesz musiał cofnąć swoje słowa.
- Jeżeli okażesz się na tyle głupi, że zlekceważysz moją przestrogę, będzie się musiał zająć
tobą lensman! - Ole miał nadzieję, że Jørn zapamięta raczej wzmiankę o lensmanie niż groźbę
przetrącenia nogi.
- Zadbaj, żeby Åsmund dostał akt własności Åsmundrud przed upływem roku, to nie będę
was więcej nachodził.
Jørn wspiął się na konia i trącił go lejcami. Ole puścił uzdę, przezwyciężając pokusę, by
porządnie klepnąć zwierzę po zadzie. Nie chciał, żeby złotnik spadł z konia, bo jeszcze musieliby
go pielęgnować u siebie w zagrodzie.
- Gospodarstwo należy do Åshild i jeśli Åsmund się z tym nie zgadza, musi pójść do
lensmana.
Potem odwrócił się na pięcie i podszedł do grupki osób stojących przed drewutnią. Słyszał,
jak odgłos końskich kopyt coraz bardziej się oddala. Starał się otrząsnąć z nieprzyjemnego
wrażenia, jakie pozostawiło w nim spotkanie z Jørnem. Dawno nie widział tego nikczemnika i
wcale się nie spodziewał, że jeszcze kiedyś go zobaczy. Czuł, że wraz z jego pojawieniem się w
Rudningen znów nadciągnęły ciemne chmury i strach, mimo to usiłował odzyskać radosny nastrój,
ponieważ wiedział, że wszyscy na niego czekają, a i on sam bardzo się stęsknił za rodziną. Jørn nie
powinien zakłócać radości tego spotkania.
- Nareszcie jestem. - Ole klasnął w ręce i otworzył ramiona przed Sebjørg i Knutem. -
Wszyscy wyglądaliście niemal jak puszyste chmurki, kiedy tak staliście w kłębach pary. Już
myślałem, że zabłądziłem.
Mocno uścisnął dzieci po kolei. Początkowo wydawały się trochę onieśmielone, ale szybko
się rozkręciły, kiedy ojciec śmiał się i żartował.
- Co porabiałyście na pastwisku tego lata? Byłyście grzeczne i pomagałyście mamie? - Ole
podszedł do Åshild i objął ją czule. - Kochana Åshild, jakże ja się za tobą stęskniłem - szepnął. -
Tak bardzo się cieszę, że wróciłem. -Pocałował ją w szyję i wypuścił z ramion.
- Powiązaliśmy nici i zwinęliśmy w motki - wyjaśnił Knut tonem dorosłego. - I zrobiliśmy
nowe sznury z wierzbowych witek.
- Wygląda na to, że mieliście sporo roboty. Wiedziałem, że wspólnie z Jonem sobie
poradzisz. - Ole klepnął syna po męsku po ramieniu, a potem przywitał się z parobkiem. -Może
pomoglibyście Jonowi rozsiodłać konia i wnieść torby, żebyśmy mogli z mamą zajrzeć do drewutni
i sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Dzieci nie dały się prosić, bo spodziewały się, że w pakunkach znajdą jakieś drobiazgi
przywiezione przez ojca z Danii. Zaciekawione pobiegły za Jonem, a Ole i Åshild uśmiechnęli się
do siebie porozumiewawczo.
- Opowiedz, co się stało - poprosił Ole, kiedy przekroczyli próg drewutni. Na podłodze
wokół pieca widniała ciemna, mokra plama, a pod podeszwami chlupotało, kiedy podeszli bliżej.
- Gdybym chciała opowiedzieć o wszystkim, zabrałoby to mnóstwo czasu - zaczęła Åshild. -
Myślę, że powinniśmy poczekać, aż dzieci położą się spać. Powiem ci tylko, że Åsmund, Jørn i ja
spotkaliśmy się u lensmana i wtedy lensman potwierdził, że gospodarstwo należy do mnie. - Åshild
odgarnęła z czoła kosmyk włosów. Powietrze w drewutni przesycał swąd spalenizny i wilgoci, ale
dym opadł i przy otwartych drzwiach można już było cokolwiek zobaczyć. -I nagle dzisiaj pojawił
się tu Jørn, żeby porozmawiać ze mną w imieniu Åsmunda. Groził, że jeżeli Åsmund w krótkim
czasie nie dostanie aktu własności Torset, to pożałuję.
Ole słuchał, starając się zapanować nad złością. Na samą myśl o złotniku krew burzyła mu
się w żyłach i musiał się bardzo starać, żeby nie wybuchnąć.
- Kiedy odpowiedziałam mu dość zuchwale, wpadł we wściekłość i złapał mnie za ramię -
mówiła dalej Åshild. -Nie zamierzał chyba zrobić mi nic złego, chciał tylko bardziej przestraszyć,
ale Hannah-Kari i Sebjørg, które widziały to wszystko, przelękły się. I zanim się zorientowałam,
Hannah-Kari chwyciła czerpak i zalała ogień wodą. -Åshild uśmiechnęła się na myśl o
przytomności umysłu córki. - Jørn uznał widocznie, że drewutnia się zapaliła, ponieważ krzyknął z
przerażenia. Wydaje mi się, że Hannah-Kari polała piec jeszcze raz, ponieważ znów syknęło i
pomieszczenie wypełniło się kłębami białego dymu, tak że nie można było zobaczyć nawet własnej
ręki.
- No cóż, nie widzę tu żadnych szkód, poza tym, że podłoga jest mokra i wszędzie leży
popiół - mruknął Ole i upewnił się, że ogień w piecu całkiem zgasł. - Muszę przyznać, że nieźle się
przestraszyłem, widząc wkoło tyle dymu. - Chwycił Åshild za ramiona, pochylił głowę i pocałował
żonę gorąco.
Åshild przytuliła się do niego, nie mogła się nasycić jego bliskością, pragnęła, by ta chwila
trwała i trwała...
- Nie mogę się doczekać, kiedy dotknę twojej nagiej skóry - szepnął Ole. - Nawet nie wiesz,
jaka jesteś piękna!
Åshild zaczerwieniła się i poczuła, że drży. Poszłaby z Olem w każdej chwili, ale musieli
poczekać do wieczora. Inni też pragnęli jego towarzystwa.
- Czy ten Jørn mieszka u twojego brata? - spytał Ole, kiedy wyszli na polanę.
- Tak mi się wydaje. I jestem przekonana, że Åsmund obiecał mu pieniądze albo część
gospodarstwa, jeśli zrzeknę się prawa własności.
- Nigdy nie pozwolę, żeby ten łajdak został naszym sąsiadem i zamieszkał w tej samej wsi -
rzekł Ole stanowczo. - On nie ma tu czego szukać.
- Pozostaje nam zaufać lensmanowi. - Åshild skinęła w stronę dzieci, które puściły konia
wolno i niosły razem siodło. Przyglądała się, jak z zapałem próbowały powiesić uprząż na ścianie
pod kalenicą i w końcu z pomocą Jona im się to udało. - Myślę, że powinnyście oprowadzić tatę i
pokazać, co ostatnio zrobiłyście - zaproponowała. - A ja przygotuję coś do jedzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zawrat.opx.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie można obronić się przed samym sobą.