[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LAILA BRENDEN PUŁAPKA Rozdział 1 - Zatem nie ma żadnych dowodów - podsumował lensman i cmoknął ustami. - To może utrudnić sprawę. Powinna była pani mnie zawiadomić natychmiast, gdy podjęliście pościg. Birgit spojrzała zdenerwowana na funkcjonariusza, który siedział naprzeciw niej. Czyżby rzeczywiście nie zamierzał wszcząć postępowania? - A czy to niewystarczający dowód, że psy doprowadziły nas prosto do domu Mii i że o tak wczesnej porze jej buty były zabrudzone świeżą ziemią? Musiała niedługo przedtem wychodzić, a co taka młoda kobieta mogła mieć do załatwienia w środku nocy? - Zapewne ma pani rację, pani Birgit, lecz jeśli teraz zjawię się u naczelnika poczty, niczego tam nie znajdę. Mia z pewnością zdążyła już umyć buty i zatrzeć inne ślady. Niczego nie będzie można jej zarzucić. Birgit westchnęła. Miał słuszność, jednak uważała, że ten duński funkcjonariusz robi błąd, skoro nie zamierza nawet złożyć Mii wizyty. Przypomniała sobie, że chłopi wiele razy narzekali na lensmana, i teraz była skłonna jak najbardziej się z nimi zgodzić. Przez cały czas biernie przyglądał się działaniom, które podejmowała razem z mieszkańcami majątku, i tylko z rzadka sam proponował, w jaki sposób można by ująć podpalacza. - Czy to znaczy, że nie chce pan nic w tej sprawie zrobić? - Birgit z niedowierzaniem patrzyła na mężczyznę przed sobą. Pognała konno prosto do niego po tym, jak Jebsen zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Nie wątpiła, że właśnie po raz ostatni rozmawiała grzecznie z rodziną naczelnika. Krewni Mii nawet nie kryli, że nie życzą sobie insynuacji, jakoby dziewczyna popełniła przestępstwo. Sama Mia miała czelność spytać Birgit wprost: „Czy jestem podejrzana o podkładanie ognia?". Wyzywający wzrok dawnej przyjaciółki mówił sam za siebie i Birgit wiedziała, że stoi przed podpalaczką. A Mia wiedziała, że Birgit wie. Ale to nie miało żadnego znaczenia, skoro lensman odmówił podjęcia jakichkolwiek kroków, żeby znaleźć winnego. - Owszem, pojadę do Mii i porozmawiam z nią, ale po tym, czego się od pani dowiedziałem, nie wierzę, że uda mi się coś wskórać. - Może powinien pan również porozmawiać z właścicielem konia? - Pewnie tak. Niezależnie od tego naszym kolejnym zadaniem będzie obserwowanie tej młodej kobiety, żeby znów nie zaatakowała. - Jeśli Mia się zorientuje, to przez jakiś czas będzie ostrożna, dopóki znów nie uśpi naszej czujności. To oznacza, że chłopi nadal muszą żyć w strachu przed nowymi pożarami i że Mia wcześniej czy później popełni kolejne przestępstwo. Nie można jej przecież obserwować całą wieczność. - Miejmy nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy nic głupiego. Birgit bębniła palcami o blat stołu. Dźwięk odbijał się echem w skromnie wyposażonym biurze lensmana. To takie mało kobiece, pomyślał funkcjonariusz. Do diabła, zaklęła Birgit w duchu, on jest do niczego. - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ta dziewczyna podpala gospodarstwa. Hm... jeżeli to rzeczywiście ona - dodał jakby przepraszająco. Ach, w ogóle nie ma za co przepraszać, pomyślała Birgit i wstała. Nie miała najmniejszej ochoty tłumaczyć temu mężczyźnie, że Mia prawdopodobnie jest pełna goryczy i nienawiści z powodu pewnego doświadczenia, które spotkało ją w młodości. Że straciła dziecko, a najlepsza przyjaciółka spodobała się niewiernemu kochankowi i ojcu dziecka. Bo co by ten tępawy lensman zrozumiał z takiej historii. - Gdyby się zastanowić, można by znaleźć wiele powodów podpaleń - odparła Birgit i wyciągnęła dłoń. - Niektórych ludzi przepełnia tyle zawiści, że aż nie wiedzą, jak mogą dać jej upust. - Uścisnęła rękę lensmana i poprosiła o wybaczenie, ale to była długa noc. - Pewnie pan także niewiele spał? - Ani chwili. Pomyślała, że kłamał, żeby nie okazać się gorszym niż właścicielka majątku. Wyglądał zbyt rześko i świeżo jak na kogoś, kto nie zmrużył oka. Pewnie opuścił miejsce pożaru, gdy tylko się zorientował, że inni zapanowali nad sytuacją. - Zostawiam sprawę w pana rękach, lensmanie. My w każdym razie znaleźliśmy winowajcę. Skinąwszy lekko głową, Birgit wyszła energicznie z pokoju i dosiadła konia. Lensman długo patrzył za jej sylwetką w spodniach. Nawet w męskim stroju ta kobieta poruszała się elegancko i z wyższością. Nie było po niej widać, że całą noc spędziła w siodle. Odruchowo pomyślał o swojej żonie. Anja w ostatnich latach bardzo przytyła, ale dobrze zajmowała się gromadką dzieci i smacznie gotowała. Nie miał nic przeciwko jej obfitym i krągłym kształtom. Przynajmniej nigdy, dzięki Bogu, nie przyjdzie jej do głowy próbować się wcisnąć w spodnie. Tak nosiły się tylko kobiety z Sørholm. Nieco później tego dnia Birgit kładła spać synka. Położyła się obok niego i choć była śmiertelnie zmęczona po nocnym pościgu, myśli nie chciały się uspokoić i nie pozwalały zasnąć. Leżała, wpatrując się w sufit. Co Mia chciała osiągnąć? I czy naprawdę wierzyła, że za to, co zrobiła, uda jej się uniknąć kary? Birgit stanął przed oczami wzrok córki naczelnika i niechętnie musiała przyznać, że Mii przypuszczalnie kolejny raz uda się wymknąć. Lecz spojrzenie dziewczyny mówiło, że jest winna, a nieznaczny uśmiech na jej ustach był niesmacznie irytujący, jakby się cieszyła z cudzego nieszczęścia. Tak, z pewnością czuła się bezpieczna i spokojna, ponieważ nie było przeciw niej żadnych dowodów. Birgit mogłaby się założyć, że widok bezsilności na jej twarzy sprawił przyjaciółce ogromną przyjemność. Uff! Gorąco było nie do wytrzymania, poza tym nie wypadało leżeć w łóżku o tej porze dnia. Birgit odkryła koc i drobnymi kroczkami przebiegła przez pokój, żeby otworzyć jeszcze jedno okno. Uderzyło ją ciepłe powietrze, pełne zapachów lata. Zarżał jakiś koń i ktoś przebiegł po żwirze pod oknem, lecz Birgit nie zadała sobie trudu, żeby zobaczyć, kto to. Pewnie jedna ze służących niosła pranie do rozwieszenia. Odgłosy potwierdziły tylko, że dzień już dawno wstał. Jednak Birgit uznała, że musi się teraz choć trochę przespać, ponieważ obiecała, że dziś wieczorem sprowadzi do Sørholm tkaczkę, Anję Ebbesen, która miała obejrzeć pomieszczenie we wschodnim skrzydle i zde- cydować, czy będzie mogła wykorzystać je na tkalnię. Stajenny już dostał polecenie przywiezienia Anji do majątku o piątej i Birgit chciała być wypoczęta, ponieważ cieszyła się na to spotkanie. Matka potrafiła pięknie tkać i nauczyła ją tej sztuki, jednak minęło sporo lat od czasu, kiedy po raz ostatni Birgit przesuwała czółenko pomiędzy nitkami osnowy. Dobrze by było, gdyby Anja chciała przenieść do Sørholm warsztat tkacki, pomyślała. Sama też chętnie by się zajęła tkaniem, ta praca tak bardzo przypominała jej o matce i Hemsedal. - Mamo - szepnęła Birgit i z powrotem wskoczyła do łóżka. Zostawiła kołdrę luźno zwiniętą w nogach. - Mamo, co robić? Jednak nie dostała odpowiedzi. Przypomniała sobie tylko słowa matki, kiedy ostatnio się jej ukazała: „Nie sądź zbyt surowo". Birgit prychnęła ze złością. Wyglądało na to, że w ogóle nie będzie żadnego sądu. Ciągle nie mogła zrozumieć, co Mia chciała osiągnąć. Pewnie wiedziała, że straty chłopów pośrednio dotkną również właścicieli majątku, i nie atakowała ich samych ani Sørholm. - Jeżeli to mnie chce ukarać, to wybrała nie najlepszy sposób. Kiedy Birgit starała się rozwikłać jakiś problem, wypowiadała myśli na głos. Uważała, że w ten sposób zarówno pytania, jak i odpowiedzi albo brak odpowiedzi stają się bardziej czytelne. - Może powinnam ją odwiedzić w Roskilde i powiedzieć, co myślę? Porozmawiać twarzą w twarz? Birgit zamknęła oczy i ciężko odetchnęła. Jasne włosy rozsypały się na poduszce niczym lekkie złote nitki, jednak przy skroniach i nad czołem kleiły się do skóry. Pot spływał również po karku i wkrótce poduszka była wilgotna. Jednak Birgit leżała nieruchomo. Ujrzała przed sobą twarz Mii. Od czasu, gdy przyjaciółka pojawiła się w majątku w dniu chrztu Johana, Birgit nie miała pewności, czy Mia jest szczera w swym dążeniu do odnowienia przyjaźni. A może to wszystko stanowiło tylko część większego planu? Jeśli tak, to czego jeszcze można się spodziewać? Aluzje biskupa, że kościół sąsiadujący z Sørholm przywłaszczył sobie środki z katedry w Roskilde, pewnie również wzięły się z plotek rozsiewanych przez Mię. Nietrudno się domyślić. Ale do czego to wszystko ma prowadzić? Birgit przekręciła się niespokojnie na bok. Radość z ponownego spotkania, kłamliwe plotki, pożary - to niepojęte. Niepojęte... Tuż przed piątą Birgit była gotowa, żeby przyjąć Anję. W końcu zapadła w sen i spala ciężko, bez marzeń sennych. Mimo to czuła się zmęczona, kiedy wstała, ale dziś wieczorem będzie mogła się wcześniej położyć, ponieważ nie miała nic ważnego do zrobienia. Zrezygnowała z pomysłu złożenia Mii wizyty, postanowiła zostawić resztę lensmanowi. Dopóki nikt nie zaatakuje majątku ani któregoś z jego mieszkańców, będzie musiała polegać na stróżu prawa. Pobawiła się chwilę z Johanem, a potem przekazała go opiekunce i zeszła na dół. Na jej ustach igrał uśmiech, a myśli krążyły wokół syna, kiedy usłyszała odgłos kół na dziedzińcu. Chłopiec lada chwila zacznie samodzielnie stawiać swoje pierwsze kroki, to tylko kwestia zebrania się na odwagę. Potrafił utrzymać równowagę i był wystarczająco silny. Birgit miała wielką nadzieję, że będzie przy nim, kiedy to się stanie, i zdecydowała, że w najbliższych dniach spędzi z Johanem więcej czasu. - Ma pani gościa, proszę pani. - Służąca skłoniła się i czekała. Birgit pozwoliła odpłynąć myślom o synu i skinęła głową. - Dziękuję. Zajmę się nim. Nie przygotowała poczęstunku, ponieważ mogłaby tym wprawić tkaczkę w zakłopotanie. I ściślej biorąc, chyba też nie powinna zapraszać jej do środka. Wystarczy, że posłała po nią wóz. Birgit rzuciła spojrzenie do dużego lustra w holu, po czym wolno podeszła do drzwi. Oby tylko Anja Ebbesen zgodziła się skorzystać z pomieszczenia we wschodnim skrzydle! - Dzień dobry. Czy podróż była przyjemna? - Birgit uśmiechnęła się życzliwie i poczuła, że ogarnia ją fala radości na widok barwnego szala, który Anja zarzuciła wokół ramion. Był utkany z cieniusieńkich nitek i z pewnością chronił przed zimnem. - Tak, bardzo dziękuję, proszę pani - Anja ukłoniła się głęboko i spuściła wzrok. - Ale to zbyt wiele kłopotu z mojego powodu. Nie mieszkam daleko. - To prawda, jednak marsz tam i z powrotem zabiera mnóstwo czasu, a ty na pewno masz w domu co robić. Możemy od razu obejrzeć pokój? Nie czekając na odpowiedź, Birgit przeszła przez dziedziniec w stronę wschodniego skrzydła - tego, które leżało najbliżej jeziora i miało najładniejszy widok, lecz również mało słońca w ciągu dnia. Byłoby dobrze, gdyby Lena dziś malowała, pomyślała, trzymając otwarte drzwi, wtedy obie kobiety mogłyby się poznać. Jednak z powodu pożaru na pewno nie malowanie pochłaniało teraz Lenę najbardziej. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |