[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Barbara SkargaTO�SAMO�� I RӯNICAEseje METAFIZYCZNEWYDAWNICTWO ZNAK KRAK�W 1997Opracowanie graficzne MAREK PAW�OWSKIKsi��ka dotowana przez Komitet Bada� Naukowych� Copyright by Wydawnictwo Znak, Krak�w 1997 ISBN 83-7006-527-9PRZEDMOWAKsi��ka, kt�r� prezentuj� Czytelnikom, zrodzi�a si� z przekory. Wymaga si� na og� od uczonego i filozofa, by reagowa� �ywo na problemy tera�niejszo�ci, by nie by� wobec nich oboj�tny. Tymczasem to, co dzi� dzieje si� w filozofii, razi mnie i nu�y. Obca mi jest tak zwana filozofia analityczna, drobiazgowa, dziel�ca ten przys�owiowy w�os na czworo. Dziwnie jest ona ja�owa. Zmusza co prawda do precyzji, ale nie do my�lenia. Inne filozoficzne nurty ulegaj� socjologiza-cji, a nawet wprost polityce. Chodzi w nich o komunikacj�, o komunikacyjne dzia�anie, o normatywne podstawy teorii spo�ecznych itp. Nurty te podejmuj� �ywo problem to�samo�ci i r�nicy, zawsze jednak w jego spo�eczno-kulturowych uwik�aniach. Chodzi wi�c o to�samo�� cywilizacji europejskiej, narodu, danych grup itp. Konferencje na ten temat nast�puj� jedna po drugiej. Jednak�e debaty nad owymi poj�ciami z punktu widzenia ich aktualno�ci kulturowej i spo�ecznej gubi� w�a�ciwy im sens, a mo�e nawet �wiadomie od niego abstrahuj�. Tymczasem s� to poj�cia metafizyczne i od analizy metafizycznej nale�a�oby rozpocz�� dyskusje nad nimi. Metafizyka dzi� jest niemodna. Na przek�r wi�c, troch� o to�samo�ci w perspektywie ontologicznej i metafizycznej chcia�abym powiedzie�.Post�puj� te� przeciwko innej filozoficznej modzie, tej og�oszonej w 1968 roku. Nie podzielam tezy o �mierci cz�owieka, ani niech�ci do humanizmu w rozmaitych jego wymiarach, jak gdyby istnia� tylko w jednej formie nadanej mu przez Sartre'a. Odrzucam stwierdzenia, wed�ug kt�rych cz�owiek nie jest �r�d�em ani do�wiadcze�, ani my�li, aniTo�samo�� i r�nica. Eseje metafizyczneautorem tych lub innych wydarze�. Nie s�dz�, by wszelkie filozofie, kt�re co� m�wi� o cz�owieku, nale�a�o uzna� za b��dne, ulegaj�ce iluzjom, a wszelkie takie poj�cia, jak to�samo�� siebie, podmiot takich lub innych operacji, obecny w tym, co m�wi, za puste. Dla tego nurtu filozofii nie ma podmiotu, nie ma autora. Nie ma wi�c tak�e indywidualnego cz�owieka, cz�owieka konkretnego, kt�ry �yje, my�li, cierpi. Staje si� on abstrakcj�, a mo�e nawet niczym. Ta filozofia wydaje si� wr�cz niebezpieczna. Jak ostrzega� Levinas: �Koniec humanizmu, metafizyki, �mier� cz�owieka, �mier� Boga czy Bogu - to idee apokaliptyczne lub slogany wysokich warstw intelektualnych. Jak wszystkie oznaki paryskiego smaku lub niesmaku, te s�owa narzucaj� si� tyrani� ostatniego krzyku mody, lecz jednocze�nie staj�c si� dost�pne dla wszystkich kieszeni, trac� warto��" '.Niech Czytelnik nie spodziewa si�, �e w tej ksi��ce wyst�pi� z polemik� wobec postmodernizmu. Bynajmniej, nie mam takiego zamiaru. Pomijam g�oszone przez niego idee, poruszam si� od pocz�tku w �wiecie spraw, kt�rych postmodernizm nie uznaje. Ksi��ka moja jest bowiem pr�b� dotkni�cia problemu to�samo�ci, zaledwie dotkni�cia, a nie jakim� wyczerpuj�cym studium systematycznie uj�tym. Nie ma ona akademickich ambicji przedstawienia ca�o�ci problematyki. Dotyka jej zaledwie w jednym lub drugim punkcie, zarysowuj�c zagadnienie i nie usi�uj�c znale�� dla niego jednoznacznego rozwi�zania. To ksi��ka pyta�, nie odpowiedzi i tez, ale w�a�nie pytania maj� dla mnie najwy�szy walor filozoficzny.W ca�ym moim studium dwaj bohaterzy s� stale obecni: Heidegger i Levinas. Nie ma tu analizy ich my�li, �adnego na ten temat wyk�adu. Nieustannie si� natomiast do ich my�li odnosz�, bo jej pomin�� dzi� nie mo�na, bo jest taka, �e zniewala b�d� do sprzeciwu, b�d� do zgody, i mam wobec niej d�ug. Jest wi�c w tej ksi��ce obecna moja prywatna, nader skromna dyskusja z tymi najwybitniejszymi w naszym wieku my�licielami.Ksi��ka dzieli si� na dwie cz�ci. Pierwsza zawiera eseje pisane w r�nym czasie a dotycz�ce kwestii to�samo�ci1 E. Levinas, Humanisme de l'autre l'homme, Paris 1972, s. 95.Przedmowaujmowanej w r�nych aspektach przez Heideggera i Levinasa. Poprzedza je kr�tki esej o interpretacji Parmenidesa Plato�skiego przez Damaskiosa, bo u Parmenidesa zacz�o si� wszystko to, co zwi�zane z ide� to�samo�ci. Cz�� druga jest zwart� ca�o�ci�, kt�ra m�wi o to�samo�ci Ja. Mo�na mi zatem zarzuci� niesp�jno�� kompozycji. I zarzut ten przyjmuj�. Nie sta� mnie jednak w tej chwili na opracowanie systematyczne cz�ci pierwszej. Zreszt� s�dz�, �e ten uk�ad ksi��ki daje si� obroni�, �e mimo wszystko stanowi ona pewn� ca�o�� nie tylko tematyczn�. Wszelkie bowiem problemy analizowane w esejach stanowi� og�lniejsze metafizyczne t�o dla cz�ci drugiej. Ta gra bycia i my�li, bycia i nico�ci, bycia i czasu, wreszcie bycia i dobra, o kt�rych m�wi� z r�nej perspektywy, analizuj�c pogl�dy Heideggera i Levinasa, toczy si� tak�e w ka�dym indywidualnym Ja, a by� mo�e jest wr�cz jej przejawem. W ka�dym te� Ja obecna jest dialektyka to�samo�ci i r�nicy. Obie wi�c cz�ci ksi��ki mog� si� w pewnym cho� niedoskona�ym stopniu uzupe�nia�.Do podj�cia tematu to�samo�ci Ja natchn�� mnie kiedy� Ricoeur sw� ksi��k� Soi meme comme un autre i zdenerwowa� swym analitycznym uj�ciem rzutuj�cym, mimo zastrze�e� autora, na hermeneutyk�. Z pewnych jego sugestii korzysta�am, starannie pokazuj�c to w tek�cie. Moje jednak uj�cie jest inne, przede wszystkim bardziej skr�towe, podczas gdy ksi��ka Ricoeura mo�e by� uznana za Bibli� problemu. Mam jednak nadziej�, �e i w tak skromnej formie problemy przedstawione w mojej pracy zainteresuj� Czytelnika.TO�SAMO�� POJ�CIACZY TO�SAMO�� BYCIA.Z LEKTURY DAMASKIOSAGdy czytam wsp�czesne teksty nie tylko filozoficzne, lecz tak�e literackie b�d� socjologiczne i polityczne, uderza mnie, jak niezmiernie istotne sta�y si� dla nich kategorie identyczno�ci i r�nicy. W niekt�rych tekstach kategorie te odgrywaj� rol� has�a, przewodniej idei w �wiatopogl�dowych manifestach. Warto zatem przyjrze� si� im bli�ej, tym bardziej, i� s� to kategorie niezmiernie stare i zwi�zane z najbardziej podstawowymi kwestiami logiki, metafizyki, teorii wiedzy, aksjologii, etyki, kultury i polityki. Zawsze by�y �ywo dyskutowane i, jak wiemy, identyczno�� zosta�a podniesiona do rangi logicznej zasady. Leibniz pisa�, �e jest ona czym� znacznie wi�cej, zasad� wrodzon� ludzkiemu umys�owi, bez kt�rej ludzka wiedza nie by�aby mo�liwa. Wiedza bowiem musi identyfikowa� swoje przedmioty, by mie� pewno��, �e m�wi o tym, a nie o czym� innym, i musi identyfikowa� znaczenie u�ywanych s��w. Wiedza zreszt� nie mo�e istnie� bez poj��, a czym�e jest poj�cie, jak nie �identyczno�ci� zamanifestowan�" wedle Heglowskiego okre�lenia; poj�cie abstrahuje od tego, co zr�nicowane, indywidualne, osobliwe, przypadkowe. �Byt i istota s� momentami stawania si� poj�cia; ono jest ich pod�o�em i prawd� jako identyczno��" '. Szukamy identyczno�ci wsz�dzie, w rzeczach, relacjach, wydarzeniach, by na jej podstawie ustali� og�lne i identyczne dla wszelkiego miejsca i czasu prawa naukowe. Jest to naturalny proceder, do kt�rego zmusza nas niejako ten zdumiewaj�cy fakt, �e mimo wielkiej r�norodno�ci otaczaj�cego nas �wiataG. Hegel. Nauka logiki, przet. A. Landman. 1. 2, Warszawa 1968, s. 347.12Cz�� ITo�samo�� poj�cia czy to�samo�� bycia13i up�ywu czasu, woda dzi� jak tysi�c lat temu wrze w stu stopniach Celsjusza, d�wi�k biegnie z identyczn� szybko�ci�, ziarno zawsze potrzebuje wody, by nabrzmie� i pu�ci� p�dy, zwierz� rodzi si� i umiera. Jak�e �atwo wyci�gn�� st�d wniosek, �e to, co osobliwe, indywidualne, nie posiada sensu. Czemu si� te� dziwi�, �e determinizm staje si� teori� niemal nie do obalenia? Wydaje si�, �e brak identyczno�ci postawi�by nas wobec �wiata chaosu, pojawiaj�cych si� bezsensownych rzeczy i wydarze�, zmienno�ci absolutnej, w kt�rej my sami rozp�yn�liby�my si� od wewn�trz w potoku nieuporz�dkowanych wra�e�, bez punktu oparcia, niby nurt zmieniaj�cy nieustannie swe koryto i sw�j kierunek, rozlany, coraz p�ytszy, wsysany w piasek otaczaj�cej nas rzeczywisto�ci. To ju� nie Ja, lecz bezwolno��, chwilowa reakcja, nie maj�ca si�y ani pobudzi�, ani skierowa� prze�y�, zachwiana egzystencja, bez g��bi. C� w niej by istnie� mog�o poza biologicznym l�kiem �mierci, �lepym pragnieniem samozachowania, przywi�zaniem do w�asnego cia�a jako jedynej zasady trwa�o�ci? To egzystencja skierowana na teraz, na moment chwili, bez przesz�o�ci i bez przysz�o�ci, rozsypana w wielo�ci wydarze� nie powi�zanych ze sob�. Brak w�asnej to�samo�ci to przeistoczenie si� w przedmiot dla innych, �atwy w manipulacji, nie stawiaj�cy oporu i nieraz poddaj�cy si� innej silnej r�ce, gdy tylko ta r�ka nadaje mu jaki� kszta�t bycia. We w�adczej r�ce innego rysuje si� mo�liwo�� odnalezienia w�asnego Ja, czy jest to r�ka mistrza czy tyrana. Istnieje bowiem w nas l�k przed utrat� to�samo�ci, l�k naturalny i obecny nie tylko w jednostkach, lecz tak�e w grupach spo�ecznych. St�d rodzi si� wielki problem to�samo�ci osoby, a tak�e narod�w i kultury. I tak oto kategoria identyczno�ci staje si� czym� wi�cej ni� logiczn� zasad� my�lenia, jest ona te� zasad� porz�dku �wiata, naszego w�asnego istnienia, ci�g�o�ci istnienia naszej kultury. Nic tedy dziwnego, �e zaczynamy j� traktowa� jako warto��.Mo�na jednak popatrze� na ni� od innej strony. Czy� nie jest bowiem przera�aj�ca my�l, �e �wiat zosta� uporz�dkowany raz na zawsze, �e nawet to, co w nim ewoluuje, podleg�e jest sta�ym regu�om owej ewolucji, �e nic si� nie dzieje istotnego, co by wykracza�o przeciwko prawom, �ewszelkie zaburzenia na granicach obserwowanych fenomen�w maj� tylko marginalne znaczenie, �e zatem ci, kt�rzy by chcieli ruszy� z posad ow� bry�� �wiata, powoduj� tylko tumult, nic wi�cej? Czy� nie brzmi przera�aj�co s�d, �e �ad �wiata jest jeden i b�dzie trwa� wiecznie, �e �natura - jak to powiedzia� Palingeniusz - nie jest niczym innym, jak prawem narzuconym przez wszechmog�cego Ojca, w�adc� wszystkiego. Narzuci� je od pocz�tku �wiata i musi trwa� nienaruszone a� do wype... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |