[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skoro jesteś taki mądry, to sam mogłeś to napisać …
…czyli różne sposoby użycia argumentu „ad hominem” w dyskusji.
Sylwia Ryznar
Erystyka to sztuka polegająca na przeprowadzeniu dyskusji tak, by wygrać, bez względu na to, czy mamy rację, czy nie. Nazwa sztuki pochodzi z starożytnej Grecji, od imienia tamtejszej bogini Eris, patronującej niezgodzie, chaosowi i nieporządkowi, najbardziej znanej z mitu opowiadającego o sporze, który zapoczątkował wojnę trojańską. Do nauki nowożytnej termin ten wprowadził Arthur Schopenhauer, publikując książkę w Polsce znaną pod tytułem Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów. W swoim dziele Schopenhauer wprowadza rozróżnienie na logikę i dialektykę. Dialektyka według niego jest sztuką dyskutowania, rozważania, które ma zachować pozory racji, niezależnie od środków. Terminem podstawowym jest dialektyka erystyczna, wywodząca się z filozofii Arystotelesa. Najczęściej używanie chwytów erystycznych jest potrzebne nie po to, by przekonać do swoich racji naszego przeciwnika, ale w celu pozyskania sobie publiki przysłuchującej się dyskusji. Uczestnikom debat zależy na przekonaniu do siebie widzów, zdobyciu ich sympatii, co pozwala na wywieranie na nich wpływu, tudzież zmniejszenia aprobaty udzielanej przeciwnikowi. Dlatego w debacie nie chodzi o przekonanie rozmówcy, a o pokonanie go. Walka toczy się o wysoką stawkę, w związku z tym wszystkie chwyty – nawet te nie do końca uczciwe – będą dozwolone. W swojej pracy Schopenhauer podaje „wybiegi i chwyty do zastosowania bez względu na obiektywną prawdę”. Choć zapewne nie było to celem filozofa, jego dzieło stało się podręcznikiem dla wielu osób, a wymienione chwyty doczekały się niezliczonych aktualizacji, dokonanych przez filozofów, etyków, a nawet amatorów sztuki dyskusji. Nowo odkrywane metody erystyczne opisywane są na blogach i forach internetowych, a czasem - wzorem prekursora - otrzymują łacińskie (lub łacińskopodobne) nazwy. Interesującym przykładem będzie rozszerzenie wymienionego przez Schopenhauera pod numerem 16 argumentu „ad hominem”: „sposób odwołujący się do człowieka”. Podczas dyskusji należy znaleźć sprzeczność w tym co przeciwnik powiedział, albo niezgodność jego postępowania ze szkolą, którą aprobuje, ewentualnie w jego sposobie prowadzenia się. Przykładowo jeśli nasz przeciwnik jest zwolennikiem eutanazji, odpowiadamy mu: „to dlaczego sam się jej nie poddasz?”. W rozmowie można też wykorzystać wartości, którym hołduje nasz rozmówca przeciwko niemu, by nie mógł się z nami nie zgodzić, np. gdy jest on chrześcijaninem możemy zacytować Biblię. Charakterystyczne dla tej metody jest to, iż argumenty dostosowujemy wyłącznie do wybranego przeciwnika, nikogo więcej. Argument odwołujący się do człowieka nie cechuje się siłą merytoryczną. „Zdarza się jednak, że związek między osobą a głoszonymi przez nią twierdzeniami czy jej argumentami jest na tyle ważny, że nie da się go pominąć przy racjonalnym rozpatrywaniu problemu. Pomiędzy tymi biegunami można znaleźć wiele przypadków pośrednich – w wielu z nich trudno jest poddać związek między przedmiotem argumentacji, a osobą argumentującą obiektywnej i jednoznacznej ocenie”. Klasycznym wręcz przykładem argumentu dostosowanego do człowieka będzie chwyt „ty też” (po łacinie „tu quoque”) jakże często używany w wszelakich dyskusjach. Nie jest to zbyt wyszukany sposób, ale użyty w odpowiednim momencie może wywrzeć duże wrażenie. Zdanie to jest odpowiedzią na zarzut skierowany przez przeciwnika. Sens argumentu sprowadza się do stwierdzenia: ”Nie masz prawa mnie krytykować, bo sam zachowujesz się podobnie”. A: Uważam, że powinieneś bardziej przykładać się do nauki. Ostatnimi czasy popularny wśród młodzieży stał się niewyszukany chwyt „chyba ty”, który jest jeszcze słabszą formą „ty też”. Najczęściej jest używany jako odpowiedź na wszelakie inwektywy, czy przykre uwagi. Jego celem jest głównie odwrócenie uwagi i zirytowanie przeciwnika. A: Jesteś strasznym idiotą… Zbliżonym również do „ty też” jest argument „zrób to sam”. Jego użycie ogranicza się do dyskusji o dokonaniach, bardziej lub mniej udanych, które przeciwnik raczy krytykować. Jego zasadę można streścić w zdaniu: „Skoro jesteś taki mądry, zamiast krytykować sam mógłbyś to zrobić”. Jest to argument bardzo uniwersalny, ponieważ można go użyć w przypadku niemal każdej krytyki. Jest także „łatwiejszy” w użytku niż „ty też”, dlatego, że w tym wypadku nie musimy znać wad naszego partnera w dyskusji. Jednakże nie jest to zbyt mocny chwyt w dyspucie, choć jeśli naszym celem jest przypomnienie interlokutorowi, że trudno jest coś zrobić idealnie będzie bardzo przydatny. A: Nie uważasz, że ten obraz wisi krzywo? Chyba nie użyłeś do jego wieszania poziomicy. Kolejnym podtypem ad hominem jest niewątpliwie ad feminam. Jest to sposób argumentowania zastosowany, by odpowiedzieć na argument kobiety, przez odwołanie się do seksizmu. Używany też do werbalnych ataków na kobiety jako kobiety spowodowanych tym, że są kobietami. W obecnych czasach siła tego argumentu jest bardzo niska, jednakże jest on często stosowany. A: Coś mi szwankuje w komputerze. Szczególnym przypadkiem argumentu dostosowanego do człowieka jest „zatruwanie studni”. Stosuje się go w wypadku, gdy chcemy przekonać do czegoś szersze grono odbiorców. Polega on na prezentowaniu niekorzystnych informacji na temat przeciwnika, by zdyskredytować jego cele i argumenty. Można też wskazać odbiorcom, że przeciwnik ma interes, aby twierdzić właśnie tak, a nie inaczej. Na podstawie tych informacji odbiorcy powinni się domyślić, że nasz przeciwnik jest nieuczciwy, wiec nie można mu ufać. Podane informacje mogą być prawdziwe lub fałszywe, istotne bądź nieistotne, ważne, żeby zasiały one wątpliwość co do dobrych intencji naszego przeciwnika. A: Posłowie, którzy chcą zakazać handlu w niedzielę są leniami! Nie chce im się robić i próbują to usprawiedliwić, zmuszając innych do nicnierobienia! Ich lenistwo i głupota muszą być publicznie napiętnowane. A propozycje wyśmiane. Można również zastosować ten sposób, gdy chce się wpłynąć na odpowiedź naszego partnera. W takim wypadku dzielimy się najpierw swoją opinią na dany temat, a następnie prosimy o wyrażenie swojego stanowiska naszego towarzysza. A: Ta sukienka jest prześliczna, nadawałaby się na wiele imprez, zarówno oficjalnych jak i prywatnych, nie to co tamta, którą widzieliśmy w poprzednim sklepie. A Ty którą byś wybrał? To, że wydarzenia historyczne miały także wpływ na tworzenie nowych sposobów argumentowania potwierdza chwyt nazwą nawiązujący żartobliwie do języka łacińskiego – ad hitlerum, lub reductio ad hitlerum. Jego odkrywcą jest pisarz Mike Godwin, uważny obserwator internetowych sporów. Efektem jego pracy jest tzw. prawo Godwina, mówiące, że „wraz z trwaniem dyskusji w Internecie, prawdopodobieństwo przyrównania czegoś lub kogoś do nazizmu bądź Hitlera dąży do 1”. W tradycji użytkowników wielu grup internetowych wątek, w którym w jednej z wypowiedzi pojawia się porównanie do nazizmu lub Hitlera, uważany jest za skończony; także uznaje się, że osoba, która użyła tego porównania, „przegrała” dyskusję. Obecnie reguła ta rozciąga się na wszelkie inne sposoby komunikacji internetowej. Jednak w pozainternetowych dyskusjach argument ten jednak żyje sobie całkiem dobrze. Polska historia pozwoliła na stworzenie rodzimej odmiany tego chwytu nazwanej na blogu poświęconemu erystyce (prowadzonym przez dra Krzysztofa Wieczorka, pracującemu na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach ), „ad komuchum”. Polska wersja polegać będzie na przyrównaniu poglądów lub zachowania przeciwnika do czegoś lub kogoś związanego z „minioną epoką” – np. Jaruzelskiego, stanu wojennego, czy ZOMO. Stosowanie tego typu argumentacji, mimo jej wątpliwej skuteczności jest w polskiej polityce niezwykle popularne. A: Żałuję, że w III RP, mimo jej ułomności, lewica zatoczyła wielkie koło i wraca do retoryki Kiszczaka i Jaruzelskiego. Jak widać, rzecznik SLD zatęsknił do tego, co mówił Urban (...) Mimo swoich ułomności III Rzeczpospolita nie jest PRL. Ale - jak się okazuje - SLD tęskni do PZPR (...) to właśnie PZPR nie chciała pluralizmu i konkurencji politycznej, a swoich przeciwników wsadzała do więzień, w skrajnych przypadkach strzelając do swoich obywateli. B: Ale jeśli ktoś mówi o delegalizacji jedynej w gruncie rzeczy partii opozycyjnej w Polsce, z tego powodu, że stało się coś, co władzy się nie podoba, to znaczy, że mentalność typu PRL-owskiego trwa. C: A co do rzekomo kontrowersyjnych Grobów Pańskich, rzekomo politycznych to ja takie same zarzuty słyszałem wobec duchownych i Kościoła w PRL, a zwłaszcza w stanie wojennym. Wtedy była bardzo podobna, jeśli nie identyczna próba cenzurowania niektórych księży i negowania związku między Kościołem a Narodem. Dziś mam to same wrażenie. No i podobna propaganda w mediach ... Żenada. I przykra powtórka z historii. W związku z używaniem różnych typów argumentu ad hominem można dopatrzeć się dwóch rodzajów nadużyć, które występują najczęściej. Pierwsze to z nich to przywoływanie nieistotnych, z punktu widzenia badanego problemu, cech osoby, której słowa się atakuje, np. A: Teoria względności Einsteina jest fałszywa, ponieważ Einstein to Żyd. A: Też tak myślałem w twoim wieku! Drugim najczęstszym rodzajem nadużycia chwytu jest atak odwołujący się do człowieka, gdy twierdzenie da się ocenić niezależnie od jakichkolwiek założeń co do charakteru prezentującego go polemisty, np. gdy wniosek jest logicznie, jasno wyprowadzony z warunków stwierdzających dobrze znane fakty. Zasadniczo argumentowanie ad hominem nie powinno służyć w dyskusji między dwoma specjalistami w danej dziedzinie. „Fachowiec powinien odpierać argumenty oponenta wskazując przekłamania, potknięcia i luki w jego wywodzie, a nie wytykając mu nieznajomość rzeczy, złą wolę, osobiste zaangażowanie, uprzedzenia”
Bibliografia: Kochan Marek, Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach, Znak, Kraków 2005. Szymanek Krzysztof, Sztuka argumentacji. Słownik terminologiczny, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005. Schopenhauer Artur, Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, Verso, Kraków 2010. http://www.ahdictionary.com/word/search.html?q=ad+feminam, dostęp 15.06.2013. http://erystyka.blox.pl/2011/04/Ad-hitlerum-ad-komunum.html, dostęp 15.06.2013. http://erystyka.blox.pl/2011/04/Argumentum-ad-komuchum.html, dostęp 15.06.2013. http://erystyka.blox.pl/2011/05/Zrob-to-sam.html, dostęp 15.06.2013. http://www.philosophicalsociety.com/Logical%20Fallacies.htm#poisoning%20the%20wells, dostęp 15.06.2013. https://groups.google.com/forum/?fromgroups=#!topic/rec.arts.sf-lovers/3MIJt-cpOHM[76-100-false], dostęp: 15.062013. http://www.wired.com/wired/archive/2.10/godwin.if.html, dostęp 15.06.2013.
7
A. Schopenhauer, Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, Kraków 2009. M. Kochan, Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach, Kraków 2005, s. 16. A. Schopenhauer, tamże. Tamże. K. Szymanek, Sztuka argumentacji. Słownik terminologiczny, Warszawa 2005, s. 52. Tamże, s.55. http://erystyka.blox.pl/2011/05/Zrob-to-sam.html, dostęp 15.06.2013. http://www.ahdictionary.com/word/search.html?q=ad+feminam, dostęp 15.06.2013. http://www.philosophicalsociety.com/Logical%20Fallacies.htm#poisoning%20the%20wells, dostęp 15.06.2013. http://erystyka.blox.pl/2011/04/Ad-hitlerum-ad-komunum.html , dostęp 15.06.2013. http://www.wired.com/wired/archive/2.10/godwin.if.html, dostęp 15.06.2013. https://groups.google.com/forum/?fromgroups=#!topic/rec.arts.sf-lovers/3MIJt-cpOHM[76-100-false], dostęp: 15.062013. http://erystyka.blox.pl/2011/04/Argumentum-ad-komuchum.html, dostęp 15.06.2013. Tamże. K. Szymanek, tamże, s. 56. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |