[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LAILA BRENDEN PLOTKI Rozdział 1 Åshild nerwowo mięła rąbek spódnicy. Nie była w stanie skupić się na tym, o czym mówili lensman i Ole, bo jej myśli nieustannie krążyły wokół Hannah-Kari. Knut co prawda zapewnił, że jego siostra śpi i nie dzieje się jej krzywda, ale Åshild nie mogła się uspokoić. Przecież Åsmund nie był przy zdrowych zmysłach! Drętwiała ze strachu na myśl o tym, że mógłby zrobić jej córeczce coś złego. - Kończmy już - rzuciła cicho, patrząc na lensmana prosząco. - Czy nie możemy po prostu podpisać darowizny i przystawić stempel? - Ale twój brat zmusza cię do czegoś, co nie jest zgodne z prawem - odparł lensman poważnym tonem. - Zaraz możemy wystawić inny dokument, całkiem bezwartościowy. Gdy Åsmund wypuści Hannah-Kari, schwytamy go i zamkniemy. Obiecuję, że zniknie z naszej wsi na dobre. Lensman był wyraźnie zadowolony ze swojej propozycji. Często myślał o tym, że powinien pozbyć się Åsmunda, ale zwlekał z podjęciem decyzji. Nie tak łatwo było wysiedlić człowieka, a on wolał unikać awantur. Teraz jednak nie miał już wyboru. - Ale on się zorientuje, że to fałszywy dokument -sprzeciwiła się Åshild głosem drżącym z napięcia. -A wtedy nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Ole podrapał się zafrasowany po brodzie. Może Åshild ma rację? On sam nie wiedział, co będzie najbezpieczniejsze dla córki. Czy Åsmund zostanie, czy wyjedzie, nie miało teraz znaczenia. Jedyne, co się liczyło, to wydostanie córki z jego rąk. - Uważam w każdym razie, że powinniśmy wymóc zwrot pieniędzy, które Åshild dała mu przy rozliczeniu spadku - rzucił w końcu. - Wykupiła ojcowiznę w uczciwy sposób i on powinien to wziąć pod uwagę. Jeśli da radę, gospodarstwo przejdzie na niego. - A jeśli nie? - Lensman zastukał nerwowo palcami w blat stołu, nieco zawiedziony, że Ole nie przystał od razu na jego propozycję. - Wtedy bierzemy gospodarstwo z powrotem, a wyrzucenie Åsmunda z wioski stanie się waszym obowiązkiem. W dokumencie musi być wyraźnie zaznaczony termin spłaty. - Skończcie z tym gadaniem! - Åshild wstała gwałtownie i popatrzyła na mężczyzn gniewnie. - Hannah-Kari, nasza córka, siedzi tam zamknięta z szaleńcem, a my gadamy o pieniądzach! Ona jest zbyt cenna, by stać się przedmiotem handlu! Nie obchodzi mnie gospo- darstwo ani nic innego, chcę tylko odzyskać córkę! Po raz pierwszy od dnia ślubu Ole dostrzegł w oczach żony ślad szaleństwa. Przez głowę przemknęło mu wspomnienie czasów, gdy Åshild przesiadywała w zamkniętej od środka alkowie, w milczeniu kiwając się na łóżku. Zrozumiał, że musi szybko podjąć decyzję. Sam też był zde- nerwowany, choć głos wewnętrzny mówił mu, że córka jest co prawda przestraszona, ale nie dzieje jej się nic złego. To jednak nie pocieszyłoby Åshild. - Masz rację - odezwał się uspokajająco, ściskając dłoń żony. - Przepiszmy gospodarstwo na Åsmunda, zaznaczając, że musi zwrócić sumę, za którą kiedyś je wykupiłaś. Lensman ze zdumieniem spojrzał na gospodarza Rudningen. Był zaskoczony, że Ole przystał na takie rozwiązanie, ale jednocześnie pojmował, że Åshild nie da się inaczej uspokoić i że poza tym to przecież jej ojcowizna. Nie sprzeciwiając się już, wydobył arkusz papieru oraz atrament i zaczął dopisywać aneks o spłacie. Åshild i Ole w milczeniu patrzyli na jego dłonie. Zdenerwowana Åshild wprost nie mogła usiedzieć na miejscu. Czemu lensman potrzebuje aż tyle czasu na dopisanie tych kilku zdań? Czyżby zapomniał o Hannah-Kari więzionej przez wuja? Byle tylko Åsmund jej nie skrzywdził! Åshild wiedziała, że dziewczynka potrafi sprzeciwić się wujowi, a wtedy on może ją uderzyć. - Jon i Knut są tuż przy Torset i obserwują gospodarstwo - uspokajał żonę Ole. - Skoro Knut nie podnosi alarmu, najpewniej Hannah-Kari daje sobie radę. Nie sądzę, by Åsmund odważył się zrobić jej coś złego. - To nieważne - ucięła Åshild. - Nie chcę, by przebywała z nim pod jednym dachem dłużej niż to konieczne. - Dobrze, teraz wasze podpisy i stempel. - Lensman przesunął dokument w stronę Olego i Åshild, po czym wyciągnął pieczęć. - Skoro tylko przekażecie mu darowiznę, odzyskacie Hannah- Kari. - Spojrzał na Åshild, która zatrzymała dłoń z piórem nad kartką. - Ustaliłem termin spłaty na jeden rok, czyli do jesieni tysiąc osiemset pięćdziesiątego pierwszego roku. - Czy lensman mógłby jeszcze dodać, że dwór od tej chwili nazywać się będzie Åsmundrud? Ole i lensman popatrzyli na Åshild z zaskoczeniem. Co też ona wymyśliła? Ole sądził, że żona pragnie, by jej nazwisko rodowe było pamiętane we wsi. No i była to pamiątka po jej matce. - Åsmund zmarnuje to gospodarstwo - wytłumaczyła Åshild szybko. - Dlatego lepiej, by jego niedbalstwo nie kojarzyło się z imionami moich rodziców. Nie będę się wstydziła za każdym razem, gdy ktoś wymieni nazwę Torset. Żaden z mężczyzn nie zaprotestował i gdy lensman dodał to zastrzeżenie, małżonkowie podpisali dokument i koperta została zapieczętowana. - Moim obowiązkiem jest czuwanie nad przebiegiem zdarzeń, więc pojadę z wami. - Lensman poluzował kołnierzyk. - Będę się trzymał na dystans, tak by Åsmund mnie nie zauważył, ale potem sobie z nim pogadam... - Obiecaliśmy trzymać was z dala od tego - odparł Ole, idąc w stronę koni. - Tak, wiem. Ale moja obecność była niezbędna do spisania aktu darowizny. Åsmund o tym wie. Młody lensman potrafił podejmować mądre decyzje i choć wolał unikać sytuacji, które mogły doprowadzić do awantur, nie wahał się, gdy nie było innej drogi. Po kilku latach doświadczenia będzie całkiem dobrym lensmanem, pomyślał Ole. - Róbcie, jak uważacie za stosowne - rzucił Ole i pomógł Åshild wsiąść na konia, zanim sam zajął miejsce za nią. Skręcili na drogę i przyspieszyli. Ole i Åshild jechali pierwsi, lensman za nimi. Tętent końskich kopyt niósł się daleko po dolinie. - A jeśli on odmówi zapłaty? - spytała Åshild, odwracając głowę do męża. - Teraz może żądać, czego chce. - Na pewno się zgodzi - odparł Ole prosto w jej ucho. - Ale nie wiadomo, czy uda mu się kiedykolwiek zebrać tyle pieniędzy. Myślę, że straciliśmy to gospodarstwo na dobre. - Nie dbam o to. Muszę odzyskać Hannah-Kari! - Hannah-Kari już niedługo będzie z nami, bądź pewna. - Ole ciaśniej objął żonę w pasie i skręcił na mostek. Zadudniło głucho na drewnianych belkach. Konie galopowały już drogą prowadzącą do Torset, a właściwie już Åsmundrud. Ole czuł na przemian to gniew graniczący z nienawiścią, to paniczny lęk na myśl, że coś złego może spotkać córkę. Gdy umarła Margit, niemal nie starczyło mu sił, by przejść przez żałobę. Wobec Åshild i dzieci udawał silnego i opanowanego, ale Bóg jeden wie, jak bardzo cierpiał. Serce rozrywał mu ból, że nie udało mu się zapobiec nieszczęściu. Nie wiedział, czy jeszcze raz zdołałby przeżyć przez coś takiego. - Czy lensman się zatrzymał? - spytała Åshild, oglądając się za siebie. Byli już niedaleko gospodarstwa i lensman powinien gdzieś tu uwiązać konia. - Na pewno to zrobił. Ole pomyślał, że lensman skręcił do lasu, by objechać dwór i zbliżyć się do zabudowań od tyłu. Zwolnił tempo. Wreszcie wjechali w podwórze. Gdy pomagał Åshild zeskoczyć z końskiego grzbietu, kątem oka dostrzegł Jona i Knuta skulonych za węgłem domu, daleko od schodów. Jon spokojnie skinął głową, przekazując, że nic się nie zmieniło. - Idź do Knuta i Jona - wyszeptał Ole. Bał się, że Åsmund może sięgnąć po broń. Co prawda Jon siedział z przygotowaną strzelbą, ale Åsmund mógł go uprzedzić. Åshild niechętnie przeszła wzdłuż ściany domu i zatrzymała się tuż za Knutem. Åsmund nie mógł ich dostrzec bez wychylania się z okna, więc na razie byli bezpieczni. Wszyscy troje z zapartym tchem patrzyli na Olego, który doszedł do schodów i zawołał: - Åsmund, wyjdź do mnie! Odpowiedziało mu milczenie i Ole zawołał ponownie. Strach ścisnął gardło Åshild. A może jej brat skończył ze sobą i z jej córką? Zapadał mrok, jesienny wieczór zaczynał kąsać zimnem. Zadrżała i położyła dłonie na ramionach syna. - Hannah-Kari nic nie jest - powiedział cicho Knut, który poczuł strach matki niczym ukłucie ciernia. - Dziś w nocy będzie spała w domu. Słowa syna ogrzały Åshild. Pochyliła się, by go uściskać. Czy on wiedział, jak bardzo potrzebowała jego pociechy? - Tak, wszystko będzie dobrze - wyszeptała. Hannah-Kari, zdrętwiała ze strachu, z szeroko otwartymi oczami, siedziała tuż za drzwiami. Słyszała, że wuj porusza się ostrożnie przy oknie w drugim pomieszczeniu, ale na próżno starała się coś zobaczyć. W solidnie zbitych drzwiach nie było szpar, zresztą wszędzie panowała ciemność. Straciła już poczucie czasu. Zasnęła zaraz po tym, jak tata prosił Åsmunda, by ją wypuścił. Potem zapadła cisza, a ona poczuła się tak wyczerpana, że położyła się na baranicy, naciągnęła na siebie koc i zasnęła. Teraz obudził ją głos ojca. Przycisnęła ucho do drzwi i starała się sobie wyobrazić, co robi wuj. Nie chodził po pokoju, ale słyszała szelest jego ubrania. Na zewnątrz panowała cisza. Czyżby tata sobie poszedł? - Tato! - powiedziała cicho, gładząc deski. - Tato! - Zamknij się! - Tuż przy drzwiach rozległ się pełen złości głos Åsmunda. - Czy nie mówiłem, że masz być cicho? Jeszcze jedno słowo, a strzelę do twojego ojca, jak tylko się pojawi! Hannah-Kari przeraziła się i zakryła dłonią usta. Wuj wciąż był zły; może nawet bardziej niż wcześniej. A przecież ona kradła dla niego jedzenie i uciekała od pracy przy strumieniu! On jest okropny! Jej dziecięcy gniew szybko jednak ustąpił, gdy usłyszała znajomy głos dobiegający z zewnątrz. - Tata! To tatuś - wyszeptała. Uklękła i nasłuchiwała w takim napięciu, że aż drżała na całym ciele. Ojciec kilka razy wołał do wuja, by ten wyszedł, ale on nie odpowiadał. Hannah-Kari nie mogła pojąć, dlaczego Åsmund milczy. - Åsmund, przywożę podpisaną darowiznę, tak jak chciałeś. Musisz tylko wyjść i ją wziąć. Dziewczynka usłyszała, że wuj majstruje przy oknie. Wreszcie otworzył je na tyle, by wykrzyknąć: [ Pobierz całość w formacie PDF ] |