[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Skrzywdzona

 

Wizyta
Nie zauważyła nawet, że nie jest sama. Jak dyby nigdy nic popijała kolejny łyk wina.
Gość stał w drzwiach i patrzył na nią. A miał na co patrzeć. Dziewczyna miała na sobie dość skąpy komplecik <klik>.
Poczuła na sobie czyjś wzrok. Choć wydawało się to niemożliwe, była pewna, że ktoś na nią patrzy. Tak nie lubiła tego uczucia. Odwróciła się i zobaczyła Uckera. Z całej piątki to jego najmniej się mogła spodziewać. Prawie wcale ze sobą nie gadali, a jak rozmawiali to kłócili się. Jak się tu do cholery dostał?- pomyślała
-Twoja mama mnie wpuściła. Wiem, że się mnie nie spodziewałaś. – Roberta tylko pokiwała głową.
-Przyszedłem, bo chciałem cię zaprosić do mnie na imprezę, moje urodziny.- jakby uprzedzał jej pytania.
-Dzienki, ale nie przyjde. Mogłeś zadzwonić.
-Niby tak, ale nie mam twojego numeru. To ja już pójdę.- Wyszedł z pokoju. Dziewczyna nalała następny kieliszek i usiadła z w fotelu zakładając znowu słuchawki. Oddała się swoim rytuałom. Miała ochotę zapalić. Odrzucała pokuse. Papierosy dawały jej chwilowy spokój, ale postanowiła, że je rzuci. Jak na razie wytrzymywała w postanowieniu. Nie myślała nawet o swoim gościu. Poco zaprzątać sobie nim glowę. Co prawda nie był jednym z tych, którzy bez przerwy klepali ją po tyłku składając mase propozycji, tak bardzo ich nie nawiedziła. Ale jego też nie lubiła. Traktował ją jak idiotke, ciągle miał jakieś ale. Dla niego była inna, albo po prostu głupia. Przynajmniej jej się tak wydawało. Poco on tu przylazł wykrzyczała w myślach. Wypiła kolejny łyk na uspokojenie. Any mówiła jej o tych urodzinach, ale Dul nie zawracała sobie tym głowy. O dniu jej urodzin nikt nie pamiętał, nie dostała nawet jednego sms-a. Czemu ona miała pamiętać o innych. .Sięgnęła do szuflady po paczke papierosów. Jej uwagą zwróciło kilka zdjęć. Pudełko położyła na stole, a fotografie trzymała w dłoniach.
Gładziła perfekcyjnie pomalowanymi na czerwono paznokciami po osobach. Sesja na życzenie Annie. Pamiętała, jak nie miała na nią ochoty. Koleżanka jednak uparła się, że musi mieć wszystkich swoich przyjaciół w albumie i niebyło wyjścia. Dostała odbitki. Choć wszystkie wyszły znakomicie czerwonowłosa ni mogła na siebie patrzeć. Nie lubiła fotografii i luster. Unikała ich jak mogła. Szczególną przykrość sprawiło jej zdjęcie z Uckerem. W tedy nie było jej stać na uśmiech, a teraz w oczach pojawiły się łzy. Gdzieś w głowie pojawiły się jego słowa z tamtego dnia: „Jesteś tylko głupią dziewczyną, nawet nie kobietą.” Coś się w niej przełamało. Nawet nie wiesz jak się mylisz. Niedługo zobaczysz we mnie kobiete, ale tych słów nigdy ci nie zapomne –pomyślała. Tak bardzo ją wtedy zranił. Ale właściwie nie on. Zraniły ją wydarzenia z tamtego okresu.
Taki sprawiało to wtedy ból, a teraz wspomnienia rozdrapywały rane. Pamiętała doskonale tamten dzień, kiedy…


Skrzywdzona
Pamiętała doskonale tamten dzień, kiedy to nieszczęsne auto zatrzymało się tuż obok niej. W uszach miała pisk opon. Przed oczami stanęła jej błyszcząca czerń. Taki właśnie kolor miał ten samochód. Miała takiego pecha. Wracała od Anahi, wtedy po raz ostatni wyszła z domu w weekend. Szła spokojnie, zupełnie nieświadoma. Z samochodu wysiał chłopak. Był młody, miał jakieś 18 lat. A ona? Wtedy była zwykłą 14, która pragnęła poczuć życie. No,kotku, pokarz na co cie stać! Te słowa były gdzieś w jej głowie, czuła mocne ręce, które wpychają ją do auta, zdzierają z niej ubranie. Tak bardzo płakała. Zaraz, milutka, a ile ty masz lat?- te słowa były jakby wybawieniem. Wtedy ledwo powiedziała tą liczbę. O, jesteś bardzo kobieca jak na swój wiek, ale to nie dla mnie. Powiedzmy, że twoja kobiecość cię ratuje, mała.- Wszystko wracało, było tak wyraźna, oczywiste, jakby przechodziła przez to jeszcze raz. Ni rozumiała tych słów, tego nie dało się zrozumieć. Zatopiła ból w kolejnym łyku wina.
Nikt nie powie, że nie jestem kobieca, nikt.- wykrzyczała to przez łzy. Była pewna tylko tego. Tyle razy zastanawiała się, dlaczego ten chłopak ją wypuścił. Każde wspomnienie zadawało wielką rana, która pozostawała gdzieś w niej. Od tamtego czasu tak bardzo się zmieniła. Zamknęła się w sobie, żyła dzięki łzą, muzyce i alkoholu. Bo to pomagało jej zapomnieć. Los wyrządził jej wielką krzywdę. Nikt nie udzielił jej pomocy, a ona tonęła jeszcze bardziej. Wraz z tym wróciło jeszcze jedno wspomnienie, które było skutkiem tego zdarzenia. Wróciła do domu. Teraz widziała jak wchodzi do pokoju. Widziała siebie, kieruje się do łazienki. Już wtedy zrzucała sukienka. Usiadła na brzegu wanny. Wyjęła żyletkę. Poczuła zimno przedmiotu. Czuła, jak powoli wbija się w nadgarstek, czuła smugę krwi płynącą po niej. Złapała się za rękę. Jak mogła wtedy być taka głupia. Ledwo z tego wyszła. A może i nie wyszła. Jej dusza pozostała na krawędzi, na której znalazła się 3 lata temu. W myślach wołała pomocy. Znalazła ja w kolejnym kieliszku. Butelka stawała się pusta. Zdawało się, że za chwilę wypełnią ją łzy. Łzy bólu, rozpaczy, łzy wspomnień. Ja już nie mogę. Nie mogła zmyć z przed oczu obrazu żyletki w nadgarstku. Nie potrafiła zapomnieć. To wszystko ją niszczyło. Staczała się na dno. Gdyby nie Any, dzięki której jakoś trzyma się w szkole nie wiadomo co by się działo. Nie radziła sobie sama z sobą. Nie nawiedziła samej siebie. Czemu właśnie ja? W jej głowie było to pytanie. Wróciła o łóżka. Chciała zasnąć i oderwać się od rzeczywistości. Ale rzadko jej się to udawało. W snach tez to wszystko wracało, wracało i sprawiało ból. A tym razem pojawił się i…


Sama
A tym razem pojawił się i on, wysoki szatyn o czekoladowych oczach. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego? – Wykrzyczała przez łzy wstając z łóżka. Wreszcie nadeszła jej ulubiona pora. Ciemność pokryła wszystko, a za oknem widać było tylko gwiazdy. Właściwie powinna pojechać już do szkoły, ale wolała być Tm dopiero rano. Teraz mogła zająć swoje ulubione miejsce na parapecie i całkiem oddać się swoim myślom. Zawsze wracał to samo, jej twarz z rozmazanym od łez makijażem, zadrapaniem na policzku. Nieczuła, że to wszystko się skończyło, choć fizycznie już dawno się od tego uwolniła. Całkiem odcięła się od świata, przenosząc się znów w przeszłość. Nie zauważyła nawet kiedy znalazła się w szkole. Ledwo docierały do niej pochwały Any: Ślicznie wyglądasz. Popatrzyła na swój strój jakby nie wiedziała co ma na sobie, bo tak naprawdę nie wiedziała. Ubierała się bez przekonania, myślami obecna nadal we własnym świecie. Teraz zobaczyła po raz pierwszy swój strój <klik> . Od rozmowy z przyjaciółką uratował ją dzwonek. Starała się słuchać nauczyciela, ale cos w jej głowie przeszkadzało w tym. Zadawała sobie to pytanie : Po co ja w ogóle tu siedzę? Dostała właśnie emaila od Any.
Żyjesz Dul?! O której idziemy do Ucka? An. Szybko odpisała. Ja nie idę i koniec. Bez dyskusji. D. Anahi wiedziała, że gdy koleżanka tak stawia sprawę nie warto nawet negocjować.
Po lekcjach wszyscy udali się do swoich pokoi. Tak, pokoi, nie domów. Bo przez 4 noce spali właśnie tu. Do siebie jechali dopiero w piątek. Współlokatorki Dulce, Any i May szykowały się na imprezę. Christopher załatwił wszystkim pozwolenia i mogli wyjść do klubu. Dul wolała zostać w szkole. Była zadowolona, gdy koleżanki wyszły i została sama. Lubiła cieszę, lubiła gdy nie musi słuchać… Wolała słuchać tego co rodzi się w jej umyśle choć do sprawiało ból. Dziś w jej głowie zrodził się nowy pomysł, pomysł na…

 

Obsesja
Dziś w jej głowie pojawił się nowy pomysł, pomysł na piosenkę. Kochała muzykę, bo w niej mogła wyrazić to co czuje, pokazać smutek, ból, cierpienie. Nic tak jej nie uspokajało jak śpiew. Dźwięczne nuty chociaż na chwilę zmniejszały ranę w jej sercu. Usiadła na oknie z gitarą w ręce, a jej palce same zaczęły grać rytmy. I powstała piosenka, piosenka przepełniona jej bólem, piosenka prosto z serca. Jeszcze raz ją zagrała <klik>. Nieosiągalne tak jak szczęście pomyślała. Pragnęła choć raz poczuć się bezpiecznie, ale nie potrafiła. Nic nie dawało jej tego oderwania od strachu. Była krucha, jakby łatwopalna. A takich ludzi najłatwiej skrzywdzić, najprościej zadać ból. Cierpienie. Jestem stworzona by cierpieć- myślała, codziennie wbijała sobie to do głowy, powtarzała tak długo, aż w to uwierzyła. I tylko czasami gdzieś w ukryciu marzyła, marzyła o miłości. Sama karciła się za to. To nie dla mnie. – ciągle sobie powtarzała. I tym razem tak uważała. Poszła do łazienki. Wzięła kolejną dziś kąpiel. Kąpała się obsesyjnie. Bardzo dużo czasu spędzała w wodzie, to jej pomagało. Jakby zmywało z niej ból. To piętno, którym została obdarzona. Woda była jej drugim żywiołem, na chwile wydawało się jej, że to koniec jej bólu. A gdy tylko wyszła z wanny i wytarła się szorstkim ręcznikiem wróciły myśli zadające okrutny ból. Nie nawiedziła swojego ciała, swojego umysłu, nienawidziła siebie. Najchętniej nie patrzyła by na siebie. Czas wracać na ziemie pomyślała zapalając papierosa. Czasem pokusa była silniejsza od postanowienia. Tu nie wolno pić, wiec zostały jej tylko papierosy wypalane ukradkiem. Nawet Annie o tym nie wiedziała, tak jak nie wiedziała o winie. Jak nie wiedziała o przyczynie bólu Dul. Właściwie nic o niej nie wiedziała. Nic dziwnego, że Dulce czuła się samotna, jeśli nawet przyjaciółce nie mogła się zwierzyć. Często się nad tym zastanawiała, zaciągając się tez myślała o tym. Zamyśliła się i…

 

Podmuch
Zamyśliła się i zaciągnęła dymem. To, co przed chwilą ją uspakajało, teraz budziło w niej agresje. Siedziała na parapecie i myślała o swoim życiu, swoim bezsensownym życiu-bo właśnie tak uważała Dul. Wszystko jej przeszkadzało. Chciała się uwolnić, poczuć coś więcej niż strach i łzy. Powoli otworzyła okno. Jeszcze nie wiedziała, co chce zrobić. Poczuła lekki podmuch chłodnego wiatru. Wyciągnęła dłoń. Powoli rozluźniała palce, a w dół wypadł jeszcze nie do końca wypalony papieros. Spojrzała z nim. Jej wzrok wędrował coraz bardziej w dół. Bez zastanowienia wyciągnęła drugą rękę przed siebie. Chciała poczuć się wolna. Wiatr, który szeleścił w jej włosach dawał jakieś dziwne znaki. Jakby zachęcał. Wydawało się jej, że coś ją tam ciągnie. Była to jakaś paranormalna chęć. Zapomnieć o wszystkim, czuć tylko podmuch. Móc poczuć lekkość, własna lekkość. Uwolnić się od kłopotów, zmartwień łez. Łzy. To od nich chciała uciec. Łzy, ból, samotność. To wszystko przez to. Spojrzała na swoje ramiona. Dla niej wydawały się być jakieś niesymetryczne, jak cała ona. I choć były idealne, nigdy nie dopuściła do siebie takiej myśli. Coś w niej w końcu musiało odpowiadać, za to wszystko, co przeżywała. Obarczyła winą ciało, a cierpiała dusza. Jej umysł przyswajał tylko ból, okrutne piętno samotności. Moje życie nie ma sensu – pomyślała i wychyliła się jeszcze bardziej. Coś zaczęło samoczynnie ciągnąć ją w dół, tak jak chciała. Od wypadnięcia dzieliły ją milimetry. I stało się. Przesunęła się. A w tedy…

 

Odbudowa
A wtedy poczuła jak silne ręce obejmują ją w pasie i wciągają do środka. Zobaczyła Uckera. Nic nie powiedziała, on też nie. Przytulił ja tylko. Stali tak w ciszy. Było jej dobrze, dziwnie dobrze. Od dawna się tak nie czuła. W jej oku pojawiła się łza. Łza żalu, ale i jednocześnie szczęścia. Wydawało się jej, że jest tak bezpiecznie. Zupełnie, jak by była znowu dzieckiem bez problemów. W jego ramionach czuła się dobrze, na chwile odzyskała upragniony sposób. Zastanawiała się tylko skąd się tu wziął. Czuła jego ciepło, w końcu był tak blisko. Już dawno nikomu nie dała się tak do siebie zbliżyć, zawsze trzymała dystans. Pry nim zupełnie się uspokoiła. Choć na te moment zapomniała o wszystkim. Ten uścisk na nowo cos w niej odbudował. Niestety było cos bardzo małego. Za małego, by Dulce mogła znów poczuć szczęście. Nie zauważyła nawet jak znalazła się we własnym łóżku. Christopher dopiero teraz udał się w stronę drzwi. Nie mów nikomu, proszę.- to były jej jedyne słowa tego wieczoru. Brzmiały tak cicho. Dobrze, jak sobie życzysz. Powiedział i wyszedł. Została sama. O dziwo nie myślała. Szybko usnęła. Spała spokojnie. Nic ją nie męczyło. Od dawna nie czuła się rano tak wypoczęta jak teraz. Wstała zadowolona. Na lekcje nie wchodziła smętna taka ponura jak zwykle. Starała się skupić na gadce nauczyciel, ale nadal wydawała się być taka zamyślona. Od tego dnia na Cześć za strony Uckera reagowała tylko lekkim uśmiechem. Była przy tym taka niewinna, a zarazem pociągająca. Była po prostu słodka. Żaden face by się nie ugiął i Christopher też coraz częściej oczekiwał na ten uśmiech. Tak mu się to podobało. Ale ona o tym nie wiedziała, nie chciała wiedzieć. I choć nadal płakała nocami, coraz częściej rozmawiała szczerze z Any. Nadszedł weekend. Nareszcie mogła wrócić do domu, zamknąć się w pokoju. Wiedziała, ze czeka tam butelka, księżyc i wspomnienia. I choć wspomnienia sprawiały ból, wmówiła sobie, że dzięki temu okrutnemu uczuci żyje. Strach. Ciągle jej towarzyszył. Ale łudziła się, że musi się bać teraz, by to kiedyś przeszło. Przeszło jak najszybciej. Niestety to nie skutkowało. Myśląc o gorącej kąpieli, papierosie i kieliszku przekroczyła próg szkoły. Wyszła przed budynek, a wtedy…

 

Przypadek?
Wyszła przed budynek, a wtedy zobaczyła samochód jadący prosto na nią. Nic nie zrobiła, nawet się nie poruszyła. Stała wpatrzona w zbliżający się coraz bardziej pojazd. Gdy od zderzenia dzielił ją już centymetry poczuła jakaś siłę, która przesuwa ja w bok. Był to znowu Ucker. Dul, co ty wyprawiasz? Nie odpowiedziała. Poszła w stronę domu. Spieszyła się. Po drodze myślała o tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło? Czy chciała się zabić? Umrzeć?
Śmierć? Nie, samobójstwo. Nie, Nie. Obiecała sobie, że to się więcej nie powtórzy. Dopadła drzwi swojego pokoju. Zamknęła się od środka. Rzuciła torbę na podłogę a sama weszła do łazienki. Nalała wody do wanny i zanurzyła się w niej. Chciał, żeby pomogło. I pomogło, ale tylko na chwile. Woda była już zimna, a ona siedziała w niej dalej. Widziała ten samochód dokładnie. Ale skąd się tam wziął? Przecież to plac szkolny? Czy ktoś chciał jej zrobić krzywdę? Nie, to przypadek. Biła się z myślami. I Ucker. Znowu ja uratował. Był jak dobry anioł. Anioł stróż. Ucker. Jakoś nie mogła o nim myśleć bez uśmiechu. On jedyny wywoływał na jej twarzy blask. Ni chciała o tym teraz myśleć. Nie rozumiała tego. Wyszła z wody i wytarła się szorstkim ręcznikiem. Nawet się nie ubrała. Naga położyła się na łóżku. Nie wiedziała kiedy usnęła. Spała tak słodko. Ale…

 

Strach
Wyszła przed budynek, a wtedy zobaczyła samochód jadący prosto na nią. Nic nie zrobiła, nawet się nie poruszyła. Stała wpatrzona w zbliżający się coraz bardziej pojazd. Gdy od zderzenia dzielił ją już centymetry poczuła jakaś siłę, która przesuwa ja w bok. Był to znowu Ucker. Dul, co ty wyprawiasz? Nie odpowiedziała. Poszła w stronę domu. Spieszyła się. Po drodze myślała o tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło? Czy chciała się zabić? Umrzeć?
Śmierć? Nie, samobójstwo. Nie, Nie. Obiecała sobie, że to się więcej nie powtórzy. Dopadła drzwi swojego pokoju. Zamknęła się od środka. Rzuciła torbę na podłogę a sama weszła do łazienki. Nalała wody do wanny i zanurzyła się w niej. Chciał, żeby pomogło. I pomogło, ale tylko na chwile. Woda była już zimna, a ona siedziała w niej dalej. Widziała ten samochód dokładnie. Ale skąd się tam wziął? Przecież to plac szkolny? Czy ktoś chciał jej zrobić krzywdę? Nie, to przypadek. Biła się z myślami. I Ucker. Znowu ja uratował. Był jak dobry anioł. Anioł stróż. Ucker. Jakoś nie mogła o nim myśleć bez uśmiechu. On jedyny wywoływał na jej twarzy blask. Ni chciała o tym teraz myśleć. Nie rozumiała tego. Wyszła z wody i wytarła się szorstkim ręcznikiem. Nawet się nie ubrała. Naga położyła się na łóżku. Nie wiedziała kiedy usnęła. Spała tak słodko. Ale…

 

Przełom
Po pół godzinie wyszła niepewnym krokiem. Wyglądała ślicznie <klik> . Zresztą zawsze tak było. Choć nie przywiązywała wagi do tego jak wygląda, ani w co się ubiera zawsze dobrze wyglądała. Bo ona po prostu był piękna. Naprawdę piękna. Dzisiaj jeszcze podkręciła włosy, by jak najdłużej odciągnąć moment wyjścia. W końcu stwierdziła, że musi to zrobić. Wiedziała, że Ucker nie odpuści. Powoli otworzyła drzwi, i wyłoniła się z za nich. A on? Popatrzył się na nią z podziwem. Nic nie powiedział. Pociągnął ją za rękę i wyszli z domu. Była taka przestraszona. Panowała cisza. Okrutna cisza. Chłopak ukradkiem wpatrywał się w nią. Wpatrywał i podziwiał jej piękno. A ona tylko stawiała niepewne kroki. Walczyła ze sobą w środku. Toczyła wewnętrzną wojnę. Nie patrzyła gdzie idą. Nie bardzo ją to interesowało. Za bardzo się bała. Strach. Dziś był jeszcze większy niż za zwyczaj. Choć wydawało się to już nie możliwe. A jednak. Jej oczy, ruchy były przepełnione strachem. Jej całe ciało, ona sama była strachem. To była jakaś paranoja. Nie wiedziała skąd bierze się ten lęk. Nie wiedziała czego on dotyczy. Wiedziała tylko co wywołuje. Wywołuje paraliż. Paraliż umysłu i duszy. Tak bardzo się bała, że nie słyszała nawet jego słów. Na szczęście nie mówił wiele. Właściwie nic nie mówił. Odezwał się dopiero gdy musiał. –Jesteśmy. – ocknęła się dopiero po chwili. Rozejrzała się wokół. I zobaczyła jezioro. Była zachwycona jego pięknem. Nic się nie liczyło. No może prawie nic. Bo było cos, co bardzo się liczyło. Po raz pierwszy od dawien dawna czuła radość. Radość, że się przełamała. Ze pokonała lęk. Była z siebie zadowolona. Podeszła do Uckera. Podeszła i…

 

Uczucie
Podeszła i promiennie się uśmiechnęła. –Możemy wracać? – zapytała słodkim głosem. – Nie podoba ci się? – w jego głosie można było wyczuć wyraźne zawiedzenie. –Podoba, bardzo podoba. – To dlaczego chcesz wracać? – Bo… Nie wiedziała jak mu to powiedzieć. Bo jak można wytłumaczyć, że boi się wyjść z domu. Jak powiedzieć, że woli nie wychodzić z pokoju. Wiedziała, ze nie może wyznać mu prawdy. Zapadła cisza, a ona przeniosła się znów w swój skomplikowany świat. Podobało się jej tu, ale bała się, że wszystko stanie się jeszcze raz. Wydawało się jej, że znowu to przeżywa, i w pewnym sensie tak było. Wszystko powróciło w jej głowie. Chciała domu. Wiedziała, że jest niewdzięczna, ale strach był silniejszy. Lęk wzrastał z każda sekundą. Nie wiedziała czemu się tak dzieje, była przecież bezpieczna. Jej skażona psychika odmawiała normalnego funkcjonowania. – Proszę, chce już wrócić do domu… - powiedziała cicho, ledwo dosłyszalnie. – Dobrze, jak chcesz. – Dziękuję. – Za co? – Za to, że mnie tu zabrałeś. – Przecież ci się nie podoba. – Podoba… - Rozmowa się urwała. Nie była wstanie go przekonać co do racji swoich poglądów. Jej zachowanie mijało się ze słowami. Nie dopowiadała za to. Ale Ucker nie wiedział, jaka walka toczy się w jej głowie. Gdy znalazła się z powrotem w swoim pokoju poczuła ulgę. A przede wszystkim szczęście. Usiadała na parapecie, dawno nie była tak zadowolona. Zapomniała, że wróciła tak szybko sprawiając chłopakowi przykrość. Ważna było, że wreszcie się przemogła. Promiennie się uśmiechnęła. Oświetlał ja blask księżyca. Zatopiła się w swojej radości, przecież musiała się nią nacieszyć. Z błogiego Sanu wyrwał ja dźwięk. Rozejrzała się niepewnie. I wtedy…

 

Niewiedza
I wtedy zrozumiała, skąd dochodzi ten dźwięk. Była troszkę zdziwiona. Sięgnęła do leżącej na podłodze torebki i wyjęła małe urządzenie. Wyświetlał się napis „Any” Nacisnęła zielony przycisk na klawiaturze telefonu. Usłyszała dziwny głos przyjaciółki. – Mogłabyś przyjechać wcześniej do szkoły? Bardzo cie proszę? – Coś się stało? – Przyjedź…, a później był już tylko głuchy sygnał. Zmartwił ją ten telefon. W głosie przyjaciółki było coś takiego, co nie pozostało pozostać jej na prośbę obojętną…Trudno jej było się przełamać, ale wiedziała, że musi. Any była ważniejsza niż wszystkie lęki. Zmieniła swojej przyzwyczajenia i zaczęła już składać swojej rzeczy. Popatrzyła na lezącą na stole butelkę czerwonego wina, musiała poczekać do następnego tygodnia. Otworzyła szafę, wyjęła kilka ubrań. Wzięła też ciuchy na dziś i udała się do łazienki. Godzinę później siedziała już na przeciw dziwnie zachowującej się koleżanki. Co prawda do szkoły przyjechała już kwadrans temu, ale Annie od chwili gdy weszła do pokoju nie odezwała się ani słowem. Dul nie chciała jej do niczego zmuszać. Spokojnie siedziała czekając na zwierzenia. Choć nie do końca spokojnie. Anahi coraz bardziej ją niepokoiła. Zachowywała się dziwnie. – Dziękuję, że przyszłaś…- powiedziała cichutko, ale czerwonowłosa i tak cieszyła się, że chociaż się odezwała. –Nie ma za co, w końcu jestem twoją przyjaciółką…- mimo wszystko próbowała się być łagodna dla koleżanki. –Nie wiem jak ci to powiedzieć…-Co???- yyy… chodzi o to….-O co?!- Dulce niecierpliwiła się i martwiła coraz bardziej. Przygniatały ją własne problemy, i teraz jeszcze Any. Zastanawiała się, co chce jej powiedzieć. Wydawało się jej, że to coś strasznego. Bo dlaczego Any byłaby taka smutna? Smutna i nieobecna. Zawsze radosna dziewczyna nagle dziwnie się zachowywała. Dulce miała ochotę wrzasnąć, ale wiedziała, że nie może. Dziwna atmosfera przypominała jej o wszystkich złych przeżyciach, wylanych łzach. – Nie wiem jak to powiedzieć Dulce….- Czerwonowłosa siedziała w ciszy, czekając na to, co powie przyjaciółka. Nie miała siły nic z niej wyciągać. –Bo…

 

Wiadomość

-Bo stało się coś złego. Dulce… - blondynka trzymała ją w niepewności. A ona cały czas zastanawiała się, o co chodzi.
-Any powiedz wreszcie. – nie wytrzymała. Musiała ją pospieszyć. Nie wytrzyma, jeśli zaraz nie dowie się o co chodzi.
-May.. ona nie żyje! – powiedziała jednym tchem dziewczyna i zaczęła płakać. Przytuliła ja. Dopiero pochwali dotarły do niej te słowa. Nie żyje… To straszne. Mimo, że może nie były w specjalnej zażyłości wstrząsnęła ją ta wiadomość. Spędziły razem tyle czasu, należały do jednej paczki. A teraz co?? Nie ma jej. Tak po prostu. Nie mogła w to uwierzyć. Dulce siedziała obok Any i starała się dodać jej otuchy. Wiedziała, że blondynce jest bardzo ciężko. Jej też było. Zakuło ja coś w środku. Nie płakała, ale cierpiała tak samo. Cały czas się izolowała, unikała ludzi. Ale nawet gdy było się w oddali, taka strata boli. May była młoda, pogodna. Jak to możliwe, ze taka dobra dziewczyna nagle umiera?? Patrzyła, jak Anahi trzęsie się od płaczu. Dla niej to dopiero musiał być szok. Pogłaskała ja po włosach, próbując uspokoić. W końcu blondynka usnęła. Przykryła ja kocem, a sama poszła do łazienki. Any była w takim stanie, ze nie powiedziała jej nic pyzatym, że Maite umarła. Żadnych szczegółów. Tak na prawdę nic o tym nie wiedziała. W jej głowie kołatało się tylko jedno pytanie. Czemu ona, a nie ja?? Tak, przecież to ona mogła odejść. Nikt by nie żałował. A May?? Ja lubili wszyscy. Była pierwszą osoba, oprócz Any, do której potrafiła się normalnie odezwać.
Ściągnęła ubrania i weszła do kabiny prysznicowej. Zimne krople zaczęła spływać po jej ciele. Chciała, by nic złego się nie wydarzyło. Żeby nie czuła się naznaczona, żeby May żyła. Jej łzy zmieszał się ze strumieniem wody. Płakała. Nad śmiercią koleżanki, ale i nad sobą. Nie mogła zapomnieć wszystkiego, co się stało. I ten ciepły uśmiech brunetki, który każdemu potrafił dodać otuchy. Cały czas miała go przed oczami.
Miął miesiąc. Wszystko wróciło do normalności, tyle, że już bez Maite. Nikt nie miał na tyle siły, żeby choć o niej wspomnieć. Any tuszowała wszystko, próbując się jakoś trzymać. A Dulce…

 

Odpoczynek

A Dulce była taka jak wcześniej. Na nowo zamknęła się w sobie. Mimo, iż z czarnowłosa nie była specjalnie związana jej śmierć podziałała na nią. Bała się? Nie, po prostu dało jej to do myślenia. Tylko to myślenie nie było pozytywne. W końcu jakie ma być, jeśli taki dobry człowiek umiera, a ona, zwykł śmieć, musi dalej się t męczyć. Zero sprawiedliwości! Może lampka wina poprawi jej humor?? Dobrze, że ten tydzień si skończył, bo był straszny. Teraz mogła w spokoju udać się do swojego pokoju. Wbiegła po schodach i rzuciła torbę na podłogę. Nareszcie u siebie, nikt jej ie będzie przeszkadzał, Może pogrążyć się w swoich myślach. Zebrało się trochę rzeczy, które trzeba przelustrować w głowie, w końcu dużo się działo. Rzuciła się na łózko. Mogłaby tak leżeć cały czas. Poco się ruszać, skoro w takiej pozycji jest tak dobrze ?? Samotność i cisza... to, co lubi najbardziej. Sięgnęła do szafki przy  łóżku. W szufladzie powinna znajdować się paczka papierosów. Nie myliła się, była na swoim miejscu, wyciągała ją i podeszła do łóżka. Odpaliła jednego i zaciągnęła się dymem. Otworzyła framugę i usiadła na parapecie. Lubiła ten widok, uspokajał ją. Potrzebowała kilku chwil, by odpocząć od tego wszystkiego, od szkoły i problemów. Na początek papierosy, to zawsze ją odstresować. Szybka regeneracja nastroju. Czuła się smutna, ale już nie było jej tak źle. Lubiła te wieczory, bez jakiegokolwiek pohamowania. Mogła robić co żywnie chciała. Leniuchować, płakać, popijać wino czy po prostu myśleć. To był jej prywatny czas, wieczór z sama sobą. Zeskoczyła z parapetu. Było jej niewygodnie, ściągnęła ciuchy i wyciągała z szafy zwykła męską koszule. Lubiła ten  strój,  był taki swobodny, dobrze się w nim czuła. Włosy, które opadały jej na twarz związała gumką. Wyglądała ładnie, naprawdę ładnie, ale jej to nie obchodziło, nie zawróciła nawet na to uwagi. Nie ma znaczenia to, jak wygląda. Odchyliła głowę do tyłu, chcąc poczuć na sobie podmuch powietrza. Zapowiadała się całkiem ciekawa noc. Schyliła się do szafki, gdzie zawsze trzymała butelkę wina. Z kieliszkiem usiadła w fotelu. Teraz mogła już dostrzeganie pogrążyć się w świecie własnych myśli. Nie zauważyła nawet...

 

Zdziwienie

Nie zauważyła nawet, kiedy zasnęła. Była zmęczona, sen dobrze jej zrobi.

Gdy rano otworzyła oczy była trochę zdziwiona.  Powinno ja wszystko boleć, a jest jej nad wyraz wygodnie. Nic dziwnego, leży przecież we własnym łóżku.

-Zaraz, zaraz- powiedziała sama do siebie... doskonale pamiętała, że usnęła w fotelu. W takim razie czemu budzi się w łóżku. Nigdy nie była lunatyczką, więc o co chodzi. Rozejrzała się po pokoju, była sama, to pewne. Przestraszyła się trochę. Usiadła. Dziwna sytuacja, ale co robić. Wstała i poszła do łazienki. Nie będzie się przejmować. Może sama wstała i się położyła, tylko była tak zaspana, ze nie pamięta. Wzięła  długą, relaksacyjna kąpiel. W szkole nie mogła sobie na to pozwolić. Odprężyła się. Płyn, który dolała do wody rozluźnił ja, było jej dobrze. Mogłaby tak leżeć cały dzień.  Gdy woda zrobiła się chłodna wyszła z wanny i owinęła się ręcznikiem. Przeczesała dokładnie swoje długie włosy. Nie miała ochoty się ubierać. Weszła do pokoju. Stanęła przy oknie, uwielbiała to miejsce. Czuła się tam wolna. Przypomniała sobie, ze pewnie coś jeszcze zostało z wina, które wczoraj piła. Odwróciła się w stolika. Już chciała nalać wina do kieliszka, kiedy zobaczyła małą karteczkę. Dopiero teraz  dostrzegła, ze coś leży na blacie. „Spałaś tak słodko, nie chciałem cię budzić. Myślę, że na łóżku będzie ci jednak wygodniej – Ucker.” Przeczytała i mimowolnie się uśmiechnęła. To miłe z jego strony. Ale po co on tu przyszedł. Była ciekawa. Po chwili namysłu...

 

 

Przemyślenia

Po chwili namysłu sięgnęła po komórkę. Położyła się na łóżku z telefonem. Długo obracała go w dłoniach, jakby niezdecydowana. Wybrała z książki numer. Gdzieś tam miała zapisany, tak na wszelki wypadek. Przeczytała na głos ''Ucker'' i... odłożyła telefon na szafkę. Zamknęła oczy. Co się z nią dzieje?? Sama się nie rozumiała, tak nie może dale być. Zwinęła się w kłębek. Przypomniała sobie wszystko, co działo się do tej pory. Po jej policzku pociekła łza. Koniec z marzeniami, wracamy do rzeczywistości.  Usiadła na łóżku, wszystko wokół było takie przygnębiające.

-Koniec! - powiedziała sama do siebie. Chcąc się uspokoić zacisnęła dłonie i wzięła głęboki oddech. Ostatnio wszystko źle na nią działało. To całe otoczenie, szkoła... było tyle problemów. Za bardzo się z nimi zżyła. Nie, to nie o to chodzi. Wstała i usiadła na parapecie. Od zawsze to miejsce ją uspokajało. Mogła tam płakać ile chciała. Zamknęła powieki, chcąc poczuć podmuch wiatru. To dodało jej siły. Spojrzała na zegarek. 12... Nie lubiła te godziny, słońce w pełni i tak dalej, nie przepadała za tym.  Nie lubiła w tym momencie patrzeć na ruch na ulicy, zamiast tego poszła się ubrać. Wyciągnęła z szafy jakieś dżinsy, do tego czarny top. Przy okazji wpadł jej w ręce jakiś pasek. Dawno nie używała dodatków, wszystko pozostawało zwykłe, raczej w ciemnej tonacji. Nagle naszła ją ochota, by wyglądać tak, jak każda inna nastolatka. Usiadła przed lustrem, i przypatrzyła się swojemu odbiciu. Mimo że od dawna nie dbała na siebie tak jak powinna, wyglądała całkiem dobrze. Teraz trochę może poszaleć. Założyła pasek, do tego mały wisiorek, co prawda nadal w czarnym odcieniu, ale zawsze. Skusiła się nawet na błyszczyk do ust. Przeciągając wargi coraz bardziej zaciekawiona patrzyła na siebie. Wstała. A potem po prostu....

 

Zamaskowanie

A potem po prostu. się rozpłakała. To wszystko jeszcze bardziej ją przygnębiło, przypomniało o przeszłości. Nie mogła chodzić wymalowana, kiedy w środku czuła się podle. Zerwała z szyi wisiorek.

-Nieee !! -krzyknęła. Tak bardzo chciała być normalną nastolatką, ale nie potrafiła. Usiadła przy  lustrze i starła se swoich ust  połyskliwa maż. Odnalazła błyszczyk, a potem na chusteczce, obok śladu jej warg napisała jedno słowo, tak bliskie jej sercu. ''Samotność''. Pozbyła się wszystkiego co było jak dla nie ekstrawaganckie. Spakowała do torby kilka ubrań, pora wracać do szkoły. Usiadła jeszcze na parapecie i odpaliła papierosa. Tam nieczęsto może pozwolić sobie na takie rozrywki. Odprężyła się. Musi być całkiem spokojna, zanim wyjdzie na ulicę. Jest przecież tylko Dulce Marią. Nikt nie może wiedzieć, że w środku nie czuje się jak zwykła dziewczyna. Do bocznej kieszonki torby wrzuciła paczkę papierosów i telefon komórkowy.

Rzadko z niego korzystała, bo niby do kogo miała dzwonić ?? Z Any widziały się cały czas. Bardzo ja lubiła, choć wolałaby czasem być sama, niestety w szkoła nikt nie liczył się z jej zachciankami. To tylko nastolatka, która nie wie co ze sobą zrobić. Tyle, że w środku była dojrzała, smutna, opanowana i tak potwornie samotna. Zagubiła się w rzeczywistym świecie.

Założyła bluzę i wyszła z domu. Niedługo znalazła się przed szkołą. Popatrzyła na ten budynek po raz kolejny, nie wydawał się być oryginalny, ale był duży, za duży, to ja przytłaczało. Weszła niepewnie do środka, kiedy...

 

Bariery

Weszła niepewnie do środka, kiedy usłyszała wypowiedziane gdzieś z tyłu swoje imię. Zastygła w bezruchu. Powoli odwróciła się zdziwiona i przestraszona. Nie lubiła takich sytuacji. Na szczęście to tylko Ucker, nikt groźny. Odetchnęła z ulgą, choć nadal chciała tylko znaleźć się tylko w pokoju.

-Cześć Dulce. - powiedział , podchodząc bliżej. Uśmiechnęła się niezbyt szczerze i odsunęła kilka centymetrów od niego.

-Chciałeś coś ?? - Patrzyła na coś za nim, mając nadzieje, że uda się jej jak najszybciej ulotnić. 

-Właściwie to nie. Chciałem się tylko przywitać. - starał się być miły, ale jej takie rzeczy nie interesowały. Woli, gdy jest miły na odległość, to lepsze, chyba lepsze.

-W takim razie ja już pójdę. - odwróciła się szybko chcąc odejść, nie miała pojęcia czemu tak działa na nią jego obecność, nie wiedziała, co się z nią dzieje pod wpływem jego wzroku. Złapał ją delikatnie za ramię.

-Zobaczymy się potem... - odwróciła się , by spojrzeć w jego oczy, a potem po prostu uciekła. Wybiegła szybko po schodach i odnalazła właściwe drzwi. Zdziwiła się swojej własnej reakcji. Przecież musi żyć z ludźmi, nie może się przed nimi chować. Mogła zostać, porozmawiać, przecież to tylko Ucker. A może aż Ucker. Nie wiedziała co myśleć. Coś było nie tak. W jej głowie powstały jakieś przeszkody, coś co nie pozwalało jej normalnie funkcjonować. Wciąż to dziwne uczucie. Coś w środku ją powstrzymywało przed normalnym życiem. Rzuciła się na łózko, nie ściągając nawet butów. Zamknęła oczy, a wtedy zobaczyła ten uśmiech, który jednocześnie ją przerażał i rozczulał. Dlaczego on jest ciągle w jej głowie. Chyba całkiem zwariowała.

-Ucker... - warknęła zła. Otworzyła szybko powieki i zamarła. Powoli...

 

Napady

Powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Próbowała nie panikować.

-Kim pan jest ?? Proszę natychmiast stąd wyjść! - Mężczyzna stojący obok niej nie przejął się zbytnio. Na oko był gdzieś w jej wieku, ale to niczego nie zmieniało. Stał dalej przednią wpatrując się w jej przerażone oczy.

-Spokojnie mała... - powiedział , robiąc krok w jej stroną.

-Wyjdź ! - krzyknęła głośno, przesuwając się w głąb łózka.

-Co tu się dzieje ?? - Ucker wszedł do pokoju. Spojrzał na dziewczynę, wyglądała na przerażoną. - Już dobrze, Dulce. - podszedł do niej i objął ją delikatnie, ale ona całą drżała. To było dziwne uczucie.

-Spokojnie. To jest Erick, chciał się tylko przywitać. Stary, pogadamy później. - chłopak wyszedł z pokoju, a on został sam z przerażoną czerwonowłosą.

-Dulce co się z tobą dzieje ?? O co tu chodzi ?? - Nie usłyszał odpowiedzi. Chwycił ją za ramiona i lekko potrząsnął. Nie chciał jej zrobić krzywdy.

-Zostaw, proszę. - wyszeptała podchodząc do okna.

-Mam tego dość. Sama sobie szkodzisz, nie dasz sobie pomóc. - miał dość. Nie rozumiał jej.

-Ucker... - wyszeptała, ale jego już nie było.  - Jestem histeryczką. - powiedziała sama do siebie. Wróciła do swojego łózka i próbowała zasnąć. Zamknęła czy. Znowu się bała, tak bardzo się bała. Teraz na pewno zacznie nie gardzić. Miała dość. Z szafki przy łóżku wyciągnęła tabletkę od bólu głowy, połknęła ją. Chciała zapomnieć. Wszystko w środku ją bolało, pękało od natłoku myśli. Chciała tylko spać. I zasnęła. Ale spać tez nie można wiecznie. A ona chciała.

 

Marzenia

-Dulce ! Dulce ! - zero reakcji. - Słuchasz mnie w ogóle ? - Anahi pochylała się nad łóżkiem przyjaciółki, która nie raczyła na nią spojrzeć. -Dulce do cholery, odpowiedz mi! Co zaszło między tobą, a Uckerem ? - Cisza. Zero jakiejkolwiek reakcji. Ale to nie było takie łatwe. W czerwonowłosej coś pękało w środku. Nie wytrzyma dłużej. Nie da rady. Nie może już. Nie teraz, nie tutaj.

-Przepraszam. - wyrwała się spod rąk Anahi i wybiegła z pokoju. Nie miała siły nawet płakać. Przestała radzić sobie z własnymi emocjami. Szła coraz wolniej mając nadzieje, że nikt nie zwróci na nią uwagi. Zresztą i to już jej nie obchodziło. Ludzie dawno jej nie interesowali. Byle tylko dali spokój. Wyszła przed szkołę, ale natychmiast zawróciła. Światło jej przeszkadzało. Jak ona nienawidziła promieni słonecznych ! Tych ciepłych smug na skórze i wszystkim dookoła. Ale najbardziej nienawidziła, że musi istnieć. Wśród tych wszystkich  ludzi i rzeczy, wszystkiego, co sprawia jej ból.

-Wszystko w porządku ? - jakaś dziewczyna zawróciła na nią uwagę, gdy z hukiem zatrzasnęła drzwi wejściowe. Nie odpowiedziała. Szła prosto przed siebie. Przystanęła przy saloniku do nauki. W weekendy o tej porze był pusty. Weszła do środka i przykucnęła gdzieś w rogu. Chciała zniknąć.

-Nie wytrzymam dłużej. Nie dam rady. - szepnęła .Jeszcze bardziej się skulając objęła kolana ramionami.  Zamknęła oczy . Miała nadzieję, że to w czymś jej pomorze. Ale nie. Pozwalała uczuciu odrętwienia rozejść się po całym ciele. Nie chciała nic czuć. Nie wiedziała, ile tak siedziała. W jej głowie kołatało się mnóstwo myśli, które wciąż od siebie odpędzała. Marzyła, żeby znaleźć się daleko, dalej, niż to można sobie wyobrazić. Może wtedy byłaby szczęśliwa. Sama, bez nikogo. Bez całego świata. Gdyby tylko mogła się rozpłynąć. To jedyna rzecz, której tak na prawdę pragnie. Z całego serca i ponad wszystko inne.

-Dulce. Choć jesteś, zmęczona, zaprowadzę ci o pokoju. - Czuła, jak ktoś pomaga jej wstać. Ucker. Czułą jego obecność, słyszała jego głos, ale nie potrafiła nic powiedzieć. Jego dotyk był wyjątkowy. Ale tym razem czuła go tylko przez chwilę. Odruchowo poruszała nogami nie wiedząc, co robi. Dopilnował, by weszła do swojego pokoju i sobie poszedł. Tak po prostu ją zostawił. Zabolało. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła, że kogoś potrzebuje. Właśnie jego. Niech zostanie, niech tu bd. Chce czuć jego zapach. Tak bardzo chce. Nie da sobie rady bez jego obecności. On musi, musi. Nie, on nic nie musi, próbowała przywołać samą siebie do porządku. Była sama. Nie, była osamotniona. Chciała krzyknąć, żeby wrócił. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Dlaczego ją odprowadził ? Dlaczego ja zostawił ? Nawet samotność zaczęła jej przeszkadzać. Kiedyś odnajdywała w niej pocieszenie, teraz jeszcze większy ból. Czuła jak się zapadaj, wpada w jakąś przepaść.

-Dlaczego właśnie ja... Potrzebuję... - szepnęła do siebie. Przestała kontrolować własne myśli. Z jej ciałem i duszą działo się coś dziwnego i nikt nie mógł nic na to poradzić.

 

 

Wypalenie

Im dłużej wmawiała sobie , że jest tak jak dawniej, jej rozum odmawiał posłuszeństwa. Nie było już tej samej Dulce. Zamkniętej w pokoju, samotnej, potrzebującej jedynie ciszy i świętego spokoju. Zrodziło się coś nowego z czym nie umiała sobie poradzić. Nowe potrzeby, których nie umiała określić. Wiedziała tylko, że spokój jej nie ukoi. Siedziała w łazience naprzeciw lustra, jakby chciała zmierzyć się z własnym odbiciem. Może właśnie taka konfrontacja była jej potrzebna. Sam na sam. Usiłowała dopatrzeć się czegoś we własnej twarzy, na próżno. Nadal widziało to samo ciało, którego nienawidziła. Nienawidziła, za to, że istnieje. Ale to uczucie stało się suche. Zdawała sobie sprawa, że nie towarzyszy mu cierpienie. To były tylko fakty. Ale to nie był koniec jej wędrówki. Ból nadal był. Nie ten, ale inny. Taki, którego nie potrafiła określić. Wiedziała tylko, że lada chwila wykończy ją od środka.

-Dulce, długo jeszcze ? Muszę skorzystać z toalety.

-Już. - wyszła nie patrząc nawet na blondynkę. Nie potrafiła spojrzeć jej w oczy.  Nie potrafiła wielu rzeczy. Nie mogła prosić. A tyle próśb kumulowało się w jej głowie. Potrzebuję ... Chcę ... Pragnę ... Nie potrafiła tego wypowiedzieć, a przede wszystkim określić. Rozsypana układanka. Dokończ zdania. Ale jak,, skoro nie rozumiesz własnych myśli.

Wyżywała się na kratkowanej kartce papieru, kreśląc zwykłym czarnym długopisem masę przeróżnych kresek i kształtów. Cieniutkie linie układały się w niezrozumiały wzór. Zwykła kartka, pokryta czarnymi rysunkami. Miała gdzieś już cała kolekcję podobnych. Chwytała za pisaka bez przerwy, a swoje dzieła pozostawiała w przeróżnych miejscach, półkach i szufladach. Zwykłe bazgroły, które najlepiej wyrzucić. Ale nie, one odzwierciedlały jej myśli. To był taki sam zamęt, jak w niej samej. Nie da rady wyrzucić swoich myśli, a rysunki  pozostawi gdzieś tam, na obojętnie jakim blacie, ale nie w koszu na śmieci.

-Prawdziwa z ciebie artystka. - zażartowała Any wychodząc z łazienki. Nie odpowiedziała. Ścisnęła w ręce zatyczkę cienkopisu, jakby to był wielki skarb. Anahi była dla niej za dobra, wiedziała to . Swoją osobą tylko marnowała jej życie. Tyle ludzi ją otacza, a ona ich krzywdzi. Jakby była stworzona do krzywdy. Jeśli ich nie odbiera, to zadaje. Błędne koło.

-Znalazłam wczoraj twój naszyjnik. - zamknęła go w dłoni koleżanki i wyszła z pokoju. Dulce powoli obejrzała przedmiot. Malutki wisiorek – serduszko na srebrnym łańcuszku. Już nie pamiętała, kiedy go zgubiła. Zresztą nie tylko jego. Gubiła tak wiele uczuć. Zaczynała zdawać sobie z tego sprawę. Nie było nikogo, kto pokierowałby jej sercem. Miała wrażenie, że to ono jest jej problemem. Całkiem się od niej odłączyło. Nie była za nie odpowiedzialna, nie miała na nie wpływu. Czułą, że jej serduszko bije własnym rytmem, którego ona nie pojmuje. Tak jakby nie było jej. Całkiem obce.  A jednak zadawało ból. Nie fizyczny, głębszy. I bardziej bolesny. Gdyby tylko mogła rozwiązać to tajemnicę, gdyby ktoś jej pomógł. Czuła, że zaprzepaściła ta szansę. Jej podświadomość, biegnąca swoim trybem, wysyłała smutne sygnały. Coś ja ominęło. Nic nie jest warta ! Tak, to kołatało jej się najdłużej...

-Nic nie znaczę ! Jestem nikim ! - wypowiedziała na głos. Słowa, które zapisała właśnie swoim równiutkim, czarnym pismem. Gdyby wszystko mogło być tak poukładane jak te literki. Zaczęła przepisywać te słowa, a znaki powoli pokrywały się z rysunkami. Momentami były nieczytelne. Tylko na tym potrafiła się skupić. Czarne literki ginące pośród czarnych kresek.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zawrat.opx.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie można obronić się przed samym sobą.