[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Grace Green Siostrzana przysługa Tłumaczyła Katarzyna Rustecka Droga Czytelniczko! Witam Cię serdecznie w czerwcu, szczególnie lubianym przez nasze pociechy. Jeśli jeszcze nie zaplanowałaś' wakacji, to nic straconego, czasami lepiej jest zdać się na przypadek. Spokojnie poczekaj, co przyniesie Ci los. A kiedy już będziesz pakować bagaż, włóż do walizki chociaż jedną książkę z serii ROMANS, wszak lato to wspaniała pora na lekturę o miłości. Tym razem przygotowałam dla Ciebie miłą niespodziankę. Właśnie w czerwcu rozpoczynamy druk miniserii jednej z najpopularniejszych autorek romansów Day Leclaire. Warto sięgnąć po tę pełną ciepłego humoru pozycję, bo dobra książka jest niezawodnym przyjacielem! Oto wszystkie tytuły, które czekają na Ciebie w tym miesiącu: Mistrzowie prowokacji - pierwsza opowieść z miniserii Klub Samotnych Serc. Trzy przyjaciółki obiecały sobie kiedyś pomoc w sprawach sercowych. Poznaj historię pierwszej z nich, Tess. Siostrzana przysługa - ostatnia książka z miniserii Czas na dziecko. Czy dobro rodziny okaże się ważniejsze od dawnych uraz? Ocalone dziedzictwo, Weekend w Szkocji (Duo) - dwie, bardzo jednak różne, pary małżeńskie borykają się z problemami. Pierwszy związek zawarty został wyłącznie dla pieniędzy, drugi był ukoronowaniem szczerego uczucia. Który z nich ma większe szanse na przetrwanie? I przyjmij tę obrączkę..., Bezsenne noce (Duo) - pełne zwrotów akcji, wzruszające opowieści o wielkich uczuciach. Najpierw odwiedzimy Hollywood, gdzie nietrudno zwątpić w sens stałych związków. Druga historia rozgrywa się w Anglii i opowiada o cienkiej granicy między miłością i nienawiścią. Życzę miłej lektury! Grażyna Ordęga ROZDZIAŁ PIERWSZY Spotkali się w ogrodzie spowitym szarą, poranną mgłą. - Sam musisz zdecydować, kochanie - w jej oczach błysnęły łzy - ale pospiesz się - urwała. - To czekanie... łamie mi serce... Dermid pragnął przytulić ją, pocieszyć, ale gdy wyciągnął ku niej rękę, zaczęła się rozpływać. - Nie odchodź! - krzyknął w panice. - Alice, zaczekaj! Ale już zamieniła się w mgłę, szerokie rękawy białej sukni niczym anielskie skrzydła uniosły ją do nieba. - Alice! - Desperacko próbował ją dogonić, lecz wilgotne macki zaciskały się wokół niego, dusząc go, pozbawiając tchu i... - Tato! - Poczuł szarpnięcie za ramię. - Tato! Z głośnym jękiem ocknął się z koszmaru i wrócił do rzeczywistości. Jack stał przy łóżku w wygniecionej flanelowej piżamie, z potarganymi brązowymi włosami. Był przerażony - zbyt przerażony, pomyślał Dermid z poczuciem winy - jak na chłopca, który jeszcze nie obchodził piątych urodzin. - Wybacz, synku. Obudziłem cię? - Strasznie głośno krzyczałeś. To był okropny sen? - Miewałem gorsze. - Ale to znowu ten sam? 6 GRACE GREEN - Ten sam. Nawet nie pytaj, bo i tak nie powiem, o czym był. Może kiedyś, kiedy będziesz dość duży, by to zrozumieć... teraz... - Zsunął nogi na podłogę. - Boisz się, że mnie też śniłyby się koszmary. - Właśnie. Dermid wstał, położył rękę na ramieniu syna i poprowadził chłopca do okna. - Nie mówmy o tym. Zobacz, jaki piękny poranek. - Słońce rzucało ognisty snop na ośnieżony szczyt Moun-tain Rangę na Vancouver Island, zapowiadając kolejny gorący, majowy dzień. - Będzie upał. - Szkoda, że musimy spędzić połowę dnia na promie. Tam jest tak nudno. - Nie masz ochoty jechać na chrzciny nowej kuzynki? - Wolałbym zostać na ranczu i pomagać Arturowi przy zwierzętach. - Ja też nie przepadam za przyjęciami, synu, ale to spotkanie rodzinne. Właściwie nie była to jego rodzina, tylko Alice. Jednak lubił ich wszystkich, z wyjątkiem Lacey. Była zimna. Sztuczna, afektowana. Z pewnością atrakcyjna, ale bezużyteczna. Jak jakiś zbędny ornament albo... bańka mydlana. Zupełnie niepodobna do swojej siostry. Alice. Po jej śmierci zapragnął odgrodzić się od świata, ale nie mógł, ze względu na Jacka. To dla niego nie zerwał kontaktu z rodziną żony, choć te spotkania jątrzyły stare rany i uniemożliwiały rozpoczęcie nowego życia. - Tato, musimy jechać? - Tak. - Dermid wpatrywał się w położone poniżej ogrody - ogrody Alice, niegdyś tak piękne i zadbane, dziś SIOSTRZANA PRZYSŁUGA 7 zdziczałe i opuszczone. Tak jak on. - Muszę porozmawiać z wujkiem Jordanem. - Nie możesz porozmawiać przez telefon? Dermid przeniósł wzrok z ogrodów na położone dalej łąki, na których pasły się alpaki i lamy. - Nie, to coś naprawdę ważnego. Muszę z nim poroz mawiać osobiście. - Zupełnie jakby to była sprawa życia lub śmierci! Na widok wysokiej i chudej sylwetki przy głównej oborze Jack w jednej sekundzie stracił zainteresowanie rozmową z ojcem. - Jest Artur! Ubiorę się i pomogę mu wyrzucać gnój. Pomknął do swojego pokoju, jednak jego słowa dźwięczały ponurym echem w głowie Dermida, wywołując piekący ból. Nieświadomie syn trafił w sedno. Naprawdę chodziło o sprawę życia lub śmierci. Musiał w końcu podjąć decyzję. - Lacey, jesteś, dzięki Bogu! Lacey Maxwell wyłączyła silnik srebrnego kabrioletu. Wyjęła kluczyk ze stacyjki i spojrzała pytająco na szwa- gierkę, która zbiegała do niej po frontowych schodach Deerhaven. - Mam gorącą prośbę - sapnęła zdyszana. - Właśnie dzwonił Dermid z promu. Zostawił swój samochód w Na-naimo i płynie z Jackiem na pokładzie pasażerskim. Jordan obiecał, że ich odbierze z Horseshoe Bay, ale nie wrócił jeszcze z biura, więc... - Chcesz, żebym ja czyniła honory? - Lacey skrzywiła się zabawnie, a potem cichutko westchnęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |