[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->PAUL CARSONSKALPELPrzełożyła z angielskiego Urszula GardnerWydawnictwo „ Książnica "Tytuł oryginału ScalpelNiniejsza powieść stanowi wytwór wyobraźni, a wszelkie podobieństwo do osób żyjących lub zmarłych,wydarzeń i miejsc jest całkowicie przypadkowe.Wydanie pierwsze Katowice 2009Dla Jean — mojej ŻonyPODZIĘKOWANIAWiele osób służyło mi pomocą, podczas gdy pisałem tę książkę. Jedni sprawdzili poprawność żargonumedycznego i poprawiali mnie tam, gdzie moja wiedza na tematy związane z ochroną zdrowia okazała sięniewystarczająca; drudzy podzielili się ze mną nie zawsze zrozumiałymi dla laika zawiłościami z zakresuprawa; jeszcze inni wyjaśnili mi szczegółowo, jak działa Garda Siochana — irlandzka policja, nawet wdzisiejszych czasach w dużej mierze nieuzbrojona zgodnie ze swoją nazwą („pokojowa straż Irlandii").Podziękowania jestem winien szczególnie: doktorowi Johnowi (Jackowi) Harbisonowi, profesorowimedycyny sądowej, pracownikowi naukowemu Royal College of Surgeons in Ireland; doktorowiBarry'emu Gaughanowi, specjaliście ginekologowi położnikowi zatrudnionemu w dwóch dublińskichszpitalach: Rotundzie i Beaumont;profesorowi Tomowi Matthewsowi, specjaliście pediatrze zatrudnionemu w Rotundzie i szpitaludziecięcym przy Tempie Street w Dublinie;panu Johnowi Hylandowi, specjaliście chirurgowi zatrudnionemu w St.Vincent's Hospital w Dublinie.Moja książka z pewnością nigdy nie zyskałaby ostatecznego kształtu, gdyby nie następujące osoby:pani Feena Field z laboratorium analitycznego kliniki Black-rock w Dublinie, która zapoznała mnie zespecyfiką pracy analityka medycznego;5Stephen Rae, niezależny reporter współpracujący z kilkoma irlandzkimi gazetami, który okazał siękopalnią informacji na temat przestępczości w Dublinie i działalności Garda Siochana; Ronnie Lynam,prawnik z kancelarii Partners at Law z sąsiadującego z Dublinem miasteczka Dun Laoghaire, który nabieżąco odpowiadałna moje pytania i korygował moje błędy;wreszcie kilkoro czynnych zawodowo funkcjonariuszy Garda Siochana, którzy nie taili przede mnąobowiązujących ich procedur. Jako że wszyscy oni życzą sobie pozostać anonimowi, mogę impodziękować tylko w takiej formie: wiecie, o kim mowa i że jestem warn zobowiązany za pomoc.Wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że „Skalpel" ujrzał światło dzienne — dziękuję za poświęconyczas i niezwykłą cierpliwość.Paul CarsonPROLOGPoniedziałek, 3 lutego, godzina 20.45 Budka telefoniczna przy Moiesworth Street w Dublinie—Halo!—Chcę mówić z Johnem.Chwila ciszy, potem odgłos przyśpieszonego oddychania. Wreszcie: Tu John powiedziane ostrożnie,powoli.—Witaj, John. Tu Bobby.Pomruk, mający sugerować, że rozmówca rozpoznał, kto dzwoni, a może tylko wyrażający ulgę. I: —Siemasz, Bobby. Jak leci? — zbyt gładkie, zbyt okrągłe, zbyt londyńskie.Będę w mieście dwudziestego pierwszego, w piątek. Powinienem wylądować o jedenastej piętnaście.—Miło mi to słyszeć, Bobby. Miło mi to słyszeć.—Chciałbym złożyć zamówienie na ten dzień.Masz głowę na karku, Bobby. Ceny ostatnio spadają. Będziesz chciał to co zwykle?—Tak.—Załatwione, Bobby. Możesz na mnie liczyć.Zadzwonię, jak już będę na miejscu. Tak jak zawsze.—Jak zawsze, Bobby, będzie w sam raz.Tym razem chwila ciszy po stronie dzwoniącego. Wreszcie: [ Pobierz całość w formacie PDF ] |